Karol Strasburger: Gorzałę i SPATiF zamieniliśmy na tenis

Najlepszy mecz, jaki rozegrałeś…

– …był w Szczecinie na organizowanym przez Krzysztofa Bobalę turnieju Sec Open. Przy stanie 0:5 z Henrykiem Sawką, wyrównałem, by w efekcie wygrać 7:5. Henryk na cały dzień stracił poczucie humoru.

A najgorszy….

– Na tym samym turnieju, 0:6 z Wojtkiem Skibińskim. Memento, żeby nie popaść w samouwielbienie. Tenis uczy pokory.

Jaki jest Twój ranking Aktorskiego Klubu Tenisowego.

– To nie jest teraz już tylko klub aktorski. To się pozmieniało. Grają też muzycy, kabareciarze. Kiedyś najlepszy był Tomek Gęsikowski. Zawsze w finale gra Janek Englert. Zawsze groźny jest Marcin Daniec.

Karol Strasburger. Fot. Radek Nawrocki

Wymień swoich idoli na korcie, z pominięciem Djkovica, Nadala i Federera

– Wzbiera fala młodych, którzy za chwilę mogą prześcignąć wymienioną trójkę. To między innymi Zverev, Rublov. Lubię patrzeć na ich grę.

Tenisistka, którą podziwiasz…

– Na pewno Iga, choć te wszystkie emocje i prognozy, które towarzyszą jej po paryskim zwycięstwie, to trochę za szybko. Trzeba chuchać i dmuchać. Trzymać kciuki i czekać.

Miss kortu…

– Muguruza.

No to mamy tę samą faworytę, a wracając do Igi Świątek, jaki jest jej główny atut na korcie?

– Fantazja.

A co z Hurkaczem?

– Tu jest problem. Raz wygrywa z najlepszymi, np. z Rogerem Federerem, Diego Schwartzmanem, by szybko przegrać z kwalifikantem. Jak widzę Nadala, który bez względu na wynik wstaje po przerwie z ławeczki i biegnie na linię do serwisu, to znaczy, że walczy. Hubert w podobnej sytuacji idzie jak na ścięcie. Ta mowa ciała to raczej niemowa.

Czy będziesz chciał zrobić ze swojej córki Laury, tenisistkę?

– Na pewno będę chciał, żeby grała, bo tenis to piękny sport. Ale czy to ma prowadzić do zawodowego grania? Nie wiem, raczej nie.

Jaki mecz zawodowców, który oglądałeś na żywo, zapamiętasz na długo?

– To było w Szczecinie na PKO Open, już sporo lat temu. Grał tam Fernando Gonzalez. Nigdy przedtem ani potem nie widziałem równie szybkiego forhendu. Coś fenomenalnego. 

Co Cię drażni na korcie?

– Jak ktoś hobby traktuje śmiertelnie poważnie. Ma pretensje o każdą piłkę, krytykuje zagranie. Z takimi gram tylko raz. Tenis traktuję jak rozrywkę, a nie powód do kolejnego stresu.

Czy czasami wściekasz się na siebie?

– Bywa. Jest piłka setowa, albo jeszcze gorzej – meczowa. Rywal Ci ją wykłada i tylko skończyć, a Ty tę prostą piłkę walisz w siatkę. Byś się nie wściekł?

Z kim z zawodowców chciałbyś się spotkać na korcie?

– Kilka razy próbowałem zagrać z profesjonalistami, ale to co nas, amatorów od nich odróżnia dramatycznie, to serwis. Nie ma mowy o returnie. Ba, piłki nie widzisz.

Ale tak dla zabawy, chciałbym zagrać z Jurkiem Janowiczem, oczywiście po tej samej stronie siatki, w debla. Jego rekord prędkości serwisu to 250 km/godz. Jerzemu kibicuję, znamy się dobrze. Dobrze też znam jego ojca. Myślę, że Jerzy się jeszcze odrodzi.

Karol Strasburger chciałby zagrać wspólnie w debla z Jerzym Janowiczem. Fot. Radek Nawrocki

Któremu z polskich, młodych tenisistów wróżysz szybką karierę?

– Kacprowi Żukowi. Zaczyna iść w górę. I oczywiście Idze.

Gdyby nie było tenisa, to co byś uprawiał?

– Moja tercja to: narciarstwo zjazdowe, aktorstwo, tenis.

Narciarstwo zjazdowe?

– Lata temu zjechałem z Kasprowego Wierchu z Jankiem Bachledą. To, co on wtedy pokazał na stoku, to był dla mnie kosmos. I od tego czasu kocham narciarstwo zjazdowe. Dużo jeżdżę. We Włoszech, w Madonna di Campillo.

Masz jakieś sentymentalne wspomnienie związane z tenisem?

– Wiąże się ono z Basią Kowalską, która była animatorką tenisa wśród aktorów i dzięki niej zaczynaliśmy grać niedaleko teatru Ateneum na kortach „Elektryczności”. Można powiedzieć, że dzięki Basi, gorzałę i SPATiF zamieniliśmy na tenis.

Rozmawiał Józef Herold

Karol Strasburger

Najpierw studiował w Państwowej Wyższej Szkole Morskiej w Szczecinie, a potem skończył warszawską Państwową Wyższą Szkołę Teatralną. Debiutował w „Kolumbach” – serialu Janusza Morgensterna. Po studiach rozpoczął pracę w Teatrze Dramatycznym w Warszawie, którego dyrektorem wtedy był Gustaw Holoubek. Zagrał m.in. w „Królu Lirze”, ”Mordzie w katedrze”, „Nocy listopadowej”, „Operetce”. Role filmowe m.in. w: „Agent nr 1”, „Jeszcze słychać śpiew. I rżenie koni”, „Polskie drogi”, „Wielki Szu”, „Wszystko co najważniejsze”. Grał też w serialach: „Na wspólnej”, „Klan”, „Ekstradycja”, „Noce i dnie”, „Karino”

W pr. II TVP od wielu lat prowadzi teleturniej „Familiada”. Gra w warszawskich teatrach: Bajka i Komedia.

Za młodu uprawiał gimnastykę sportową. Z Legią Warszawa zdobył w 1964 roku drużynowe mistrzostwo Polski. Uprawia narciarstwo zjazdowe, windsurfing. Gra w tenisa.

Życiowe motto Karola Strasburgera: „Wybierz sobie pracę, którą lubisz, a przez całe życie nie będziesz musiał pracować” (Konfucjusz).

Udostępnij:

Facebook
Twitter

Podobne wiadomości