Martyn Pawelski: Do sportu nie trzeba mnie było zachęcać

Martyn Pawelski dotarłeś do półfinału juniorskiego turnieju na kortach Rolanda Garrosa w Paryżu

Martyn Pawelski, rocznik 2004, tenisista Górnika Bytom mówi o swoich sportowych korzeniach, o tym komu kibicuje na korcie i o sukcesie podczas tegorocznego Roland Garros w rywalizacji juniorów. 18-latek z kategorii juniorskiej wchodzi do tenisa seniorskiego. Od kilku miesięcy rywalizuje w męskich turniejach ITF, zbierając doświadczenie i punkty w rankingu ATP.

W listopadzie obchodziłeś 18 urodziny, jesteś więc spod znaku Skorpiona, a tacy ludzie kochają rywalizację, nie lubią przegrywać, nie poddają się, zawsze walczą do końca. Taki właśnie jesteś?

– Jak najbardziej.

Uzyskujesz wyniki, o jakich wielu twoich tenisowych rówieśników może tylko pomarzyć. Dotarłeś do półfinału juniorskiego turnieju na kortach Rolanda Garrosa w Paryżu, w deblu i singlu. Mogło być jeszcze lepiej?

– Rywalizacja stała tam na bardzo wysokim poziomie, udział wzięła cała światowa czołówka juniorów. Każdy mój mecz był bardzo ciężki, nic nie przychodziło łatwo.

Wspólne zdjęcie z mistrzem - Rafaelem Nadalem.
Wspólne zdjęcie z mistrzem – Rafaelem Nadalem.

Ile ich rozegrałeś?

– W singlu pięć, w deblu cztery. A czy mogło być lepiej? I tak było nieźle. Odpadłem w półfinale po porażce z Belgiem Gillesem Arnaudem Baillymi. To był dobry, zacięty pojedynek, trwał trzy sety. Pierwszego wygrałem, ale to nie wystarczyło. W pierwszej rundzie też byłem bliski przegrania, ale wtedy mi się powiodło, potem wygrałem jeszcze trzy kolejne i osiągnąłem półfinał, jest więc z czego się cieszyć.

Ceglasta nawierzchnia jest twoją ulubioną?

– Nie, ale korty w Paryżu bardzo mi odpowiadały. Najbardziej lubię grać na twardej nawierzchni, a te, choć ceglaste, niewiele się od twardych różniły. Świetnie się na nich rywalizowało, nigdzie indziej takich nie ma.

W ubiegłym roku w Mistrzostwach Polski do lat 23 poradziłeś sobie z zawodnikami o kilka lat starszymi od ciebie. Już wtedy można było powiedzieć, że masz szanse na sukcesy.

– Cieszę się, że udało mi się zdobyć mistrzostwo.

Jak to się stało, że zacząłeś grać w tenisa? Zwykle jest tak, że rodzice odkrywają talent u swych dzieci i namawiają je do treningów, marząc o wielkiej karierze syna lub córki.

– Ze mną było inaczej. Na korty zabrał mnie mój wujek, który wtedy grał w tenisa, zresztą gra w dalszym ciągu. Dał mi poodbijać piłkę rakietą. Spodobało mi się i zacząłem uczęszczać do szkółki tenisowej. I tak się potoczyło.

Pochodzisz ze sportowej rodziny. Twoja mama reprezentowała Polskę w piłce ręcznej.

– Zgadza się. Mój tata uprawiał pływanie. Ze sportem do czynienia mieli też dziadkowie. Babcia też była piłkarką ręczną, też reprezentowała Polskę. Dziadek przez całe życie był trenerem.

Pochodząc z takiej rodziny nie mogłeś wychowywać się z daleka od sportu.

– Szczerze mówiąc, mogłem. Rodzice w ogóle na mnie nie naciskali, do niczego nie zachęcali. Gdyby mnie do sportu nie ciągnęło, mógłbym żyć bez niego. Ale mnie ciągnęło.

Tenis to jedyna dyscyplina, w której spróbowałeś sił?

– Nie, było ich trochę więcej. Można powiedzieć, że próbowałem wszystkiego.

Same sporty indywidualne?

– Nie, nie tylko. Jeśli chodzi o indywidualne, to próbowałem sił w pływaniu, chodziłem na judo, brałem się też za jiu-jitsu. Oczywiście grałem w piłkę nożną. Długo grałem w koszykówkę, prawie do 12. roku życia.

Taka wszechstronność z pewnością przyda się w tenisie. Co z tobą będzie dalej? Podobno adepci tenisa nie mają szans zrobić dużej kariery bez finansowego wsparcia rodziców, którzy opłacają treningi, wyjazdy na turnieje.

– Udało mi się pozyskać pomoc dobrych sponsorów, to mi bardzo ułatwia sportowy rozwój, stwarza szanse na zrobienie kariery. Sponsoruje mnie firma Agata Meble. Bez tego uzyskiwanie coraz lepszych wyników nie wchodziłoby w grę. W tym roku udało mi się zacząć współpracę z firmą LOTOS.

Martyn Pawelski rywalizuje już w seniorskim tenisie.
Martyn Pawelski rywalizuje już w seniorskim tenisie.

To zamożne i rozwojowe firmy, nie możesz więc narzekać na zły los.

– Nie, muszę przyznać, że pod tym względem jest bardzo dobrze. Póki co, mogę grać tyle, ile chcę, bez stresu się rozwijać.

Gdzie na stałe trenujesz, gdy jesteś w Polsce?

– U siebie w Bytomiu albo w Sośnicy na twardych kortach. Mam tu bardzo dobre warunki, jest hala, czyli korty pod dachem, jest też dużo otwartych, także trawiastych.

Wiadomo, że skupiasz się na swojej grze i treningach, ale czy lubisz też oglądać transmisje z turniejów tenisowych?

– Jeżeli trafi się jakieś fajne spotkanie, to oczywiście chętnie obejrzę. Ale nie mogę powiedzieć, że bez przerwy oglądam tenis w telewizji. Za dużo mam go na co dzień, by jeszcze w domu na tym się skupiać.

Masz ulubionych zawodników, na których się wzorujesz?

– Byłem wielkim fanem Jerzego Janowicza. Spośród aktywnych tenisistów, oczywiście moim ulubionym jest „Hubi”. Wiadomo, że także Iga. A jeśli chodzi o zagranicznych, to przede wszystkim Carlos Alcaraz.

Rozmawiał Józef Djaczenko

Udostępnij:

Facebook
Twitter

Podobne wiadomości