Rozmowa z dr. n. med. Witoldem Dudzińskim, prezesem zarządu Rehasport Clinic Sp. z o.o., wielospecjalistycznej placówki medycznej, lekarzem sportowym i czynnym zawodnikiem.
Czy można uprawiać sport na profesjonalnym poziomie, skupiając się wyłącznie na sobie oraz na radach trenera, i nie zaprzątając sobie zatem głowy działaniami medycyny sportowej?
– Można, tylko… w jakim celu? Medycyna ta wypracowała sprawdzoną wiedzę i szereg sposobów, jak tę wiedzę wykorzystać z wymiernym efektem dla zawodnika, tak że pomijanie jej, jest w zasadzie działaniem na własną szkodę. Dlatego powszechnie się przyjmuje, że profesjonalny trening sportowca wykorzystuje wsparcie ze strony medycyny. Zawodnik otrzymuje konkretne dane dotyczące swoich możliwości, mocnych i słabych cech, wskazówki, co jest w stanie zrobić, by osiągnąć postępy, a także realne wytyczne, jak ma to zrobić. A mądry trener posiadając tę wiedzę, buduje optymalny program treningowy.
Jaka jest w tym rola lekarza?
– Powiedziałbym, że lekarz ma tu niejedną rolę, niejedno zadanie. W przypadku tenisa na pierwszy rzut oka grają nogi i ręce. Ale tak naprawdę to gra głowa. Lekarz, owszem, zabezpiecza zawodnika w momencie kontuzji, minimalizuje jej skutki, pomaga w szybkim powrocie do zdrowia i do formy, ale jednocześnie obserwuje swojego podopiecznego, bada jego potrzeby i możliwości, następnie stawia diagnozy i wymaga, by były one realizowane. Bo lekarz musi być skuteczny i nieraz przekonuje trenera i zawodników, że jego zalecenia, choć wydają się im dziwne, to mają być przestrzegane. Muszą, bo od tego zależy sukces zawodnika. Pracując z piłkarzami Lecha Poznań, powiedziałem kiedyś takie zdanie, że sport opiera się na zdobyczach medycyny, więc by w nim osiągnąć sukces, warto z nich szeroko korzystać.
Czyli medycyna sportowa rysuje i uświadamia zawodnikowi takie uporządkowane zestawienie jego potrzeb…
– Dokładnie tak. Opracowaliśmy w Rehasport Clinic w 2004 roku piramidę zdarzeń przyczynowo- skutkowych, wiodących do wyznaczonego celu, czyli Piramidę Sukcesu Sportowca. Skupiliśmy w niej poszczególne elementy procesu treningowego i badań dla sportowców, które systematyzują działania w wyczynowym sporcie i wpływają na zwiększenie poziomu sportowego zawodnika czy drużyny. Piramida nie oznacza, że dziś gram godzinę, jutro dwie, a pojutrze już trzy godziny, ale jest bardziej skomplikowana. To model opieki medyczno-sportowej nad zawodnikiem.
Z jakich elementów składa się piramida?
– U jej podstaw umieściliśmy dietę i suplementację. Od nich zależy energia zawodnika, a dalej jego skuteczność, rzutująca na rolę w zespole. Pamiętam zawodników dobrych, profesjonalistów na wysokim poziomie, ale w danym dniu osowiałych, przedwcześnie zmęczonych. Wbrew pozorom nie zaznali oni przetrenowania czy zbyt intensywnej gry – za to nie zadbano u nich o dietę, nawodnienie, mądrą suplementację. Efekt był widoczny od razu na treningu.
Na drugim poziomie naszej piramidy mamy rejestr parametrów danych dziennych. Te parametry fizjologiczne są zbierane i porządkowane w rejestrze tak, by zawodnik mógł je znać i wykorzystać z pożytkiem.
Trzeci poziom to badania, czyli testy. Lekarz musi mieć wiedzę o aktualnym stanie zdrowia, dlatego prowadzi badania. Z kolei wiedząc już to, co chce wiedzieć o stanie zdrowia i o możliwościach, planuje kolejne zalecenia dotyczące treningu. Wie wówczas, jak rozwijać sprawność i trenować wybrane partie ciała. I tak docieramy do dwóch kolejnych, następujących po sobie poziomów – treningu przygotowania fizycznego i treningu specjalistycznego.
Ale w czasie treningu początkujących sportowców, wielu rozpoczyna przygodę ze sportem od razu od tego ostatniego…
– Tak, ale analizując Piramidę mówimy o sporcie na wyższym już poziomie, czyli o trenowaniu zawodnika, a nie – dopiero potencjalnego zawodnika. Faktycznie, wiele osób rozpoczyna trening już od przygotowania specjalistycznego, bo nie ma pojęcia o właściwej kolejności, o krokach, które muszą poprzedzić trening specjalistyczny. I przez to wiele osób nie wychwytuje w porę istotnych błędów, co więcej – rozwija je, a nie naprawia. Patrzę na przykład na bardzo młodego gracza na korcie: pięknie uderza, widać, że nad uderzeniem pracował, ale jak biegnie, to od razu rzuca się w oczy nieprawidłowy wzorzec ruchu. Przypomnę, wzorzec definiowany przez precyzję ruchu, szybkość ruchu, optymalny wydatek energetyczny i przez bezpieczne tkankowo wyznaczenie pewnego progu. W efekcie, jak ktoś ma nieprawidłowy wzorzec ruchu, to jego gra prowadzi do kontuzji…
Wrócę zatem do początkujących: jeżeli zawodnikiem jest dziecko, to trzeba go wstawić w ramy treningu i m.in. wspomniany wzorzec ruchu u niego wypracować. Skąd dopingujący go i wspierający w rozwijaniu sportowych umiejętności rodzice mają wiedzieć, jak zbudować realne wymagania wobec niego?
– Tu jest miejsce dla trenera, który rozmawia z rodzicami i przedstawia im obraz sytuacji z profesjonalnego, a nie z emocjonalnego punktu widzenia. Dlatego mamy taki plan, by stworzyć miejsce, gdzie będziemy źródłem wiedzy dla trenerów. Trener jest przecież strategicznym ogniwem w treningu dziecka. On rozmawia z rodzicami, wskazuje im, na co powinni zwrócić uwagę, by dziecko uzyskiwało lepsze wyniki, a jednocześnie – by było zdrowe i bezpieczne. Rodzice nie muszą przecież wiedzieć, ile płynów trzeba wypić, by trenujące dziecko było odpowiednio nawodnione. Za to trener tę wiedzę ma, tym bardziej, że skorzysta z fachowych danych od nas.
Kolejnym poziomem, już bardzo wysoko ulokowanym, bo pod samym szczytem – jest trening mózgu. Od niego zależy pewność siebie zawodnika, jego motywacja, ale też odpowiedni proces decyzyjny i szybkość działania. Co więcej – mózg to też zarządzanie stresem, koncentracja, wpływ na nawyki ruchowe. Jak widać dużo tego jest – więc przypomnę moje pierwsze słowa: w tenisie gra mózg.
Motywacja zawodnika, którą uwzględniamy na tym etapie w piramidzie potrzeb, odpowiada na pytanie: „Dlaczego ja to robię?”. Jeśli jest związana całkowicie z czynnikami zewnętrznymi, takimi jak wola rodziców czy pieniądze – to nic z tego sportu nie będzie. Natomiast, jeśli z potrzebami wewnętrznymi, z własną wolą – to jest nad czym pracować. Motywacja ma swoją skalę, zatem trzeba rozsądnie nią gospodarować. W tym momencie psychologiem dla zawodnika jest jego trener, autorytet sportowy. Jeśli psycholog jest potrzebny niezależnie od trenera lub po prostu wprowadzony dodatkowo przez np. klub, to może się nieco gubić rola trenera.
Zawodnik powinien profesjonalnie pracować nad pewnością siebie i umieć łączyć zdarzenia na nią wpływające, by była wysoka. Kolejny ważny czynnik – koncentracja. Ona może w jednym momencie poprawić lub – przeciwnie – obniżyć skuteczność zawodnika w danej chwili.
W jaki sposób?
– Zawodnik postępuje w danym momencie według danej taktyki, jest skupiony na celu i nagle słyszy „koncentruj się!”. To go może wybić z rytmu, zakłócić ustalony wewnętrznie plan, zmienić wzorzec ruchowy. Z drugiej strony zawodnicy potrafią tak się skoncentrować, że wprowadzają się wręcz w stan hipnotyczny. To obserwujemy analizując zapisy skoków Simona Ammana czy grę na korcie Rogera Federera i Andre Agassiego…
Co ciekawe, koncentracja jest jednym z nielicznych elementów, które możemy obiektywizować. Możemy bowiem zbadać zapis fal, odpowiednich dla różnych stanów, wyświetlić je i zapisać na ekranie.
Wracamy zatem do oparcia współczesnego sportu na medycynie sportowej…
– Obie dziedziny są ze sobą związane i czerpią korzyści ze współpracy. Jeśli chce się mądrze wpływać na poprawę wyników w sporcie, medycyna jest bardzo poważnym sprzymierzeńcem. Weźmy na przykład podejście do wytrenowania ruchów: laik powie, że jak ćwiczy konsekwentnie pewne zagrania, to na pewno w ważnym meczu rozpozna moment i zastosuje je. A medycyna inaczej: sięga do treningu neuronów i podpowiada, że mózg musi pracować plastycznie, nie może skupiać się na myśleniu, bo wtedy spowalnia działanie. Zawodnik nie może przyzwyczajać się do ciągle tych samych zagrań, za to musi na treningu mieć stawiane nowe wyzwania. Zatem – jeśli myślę, to moje reakcje są wolniejsze, działam odruchowo – to działam szybciej. Ale jednocześnie działam nie w sposób przypadkowy, ale wybierając podświadomie spośród zestawu przećwiczonych w różnych sytuacjach zagrań. Wiemy, że 18 procent neuronów to neurony naśladowcze, jesteśmy w stanie je trenować tak, by wykorzystać je w grach zespołowych. Zawodnik potrafi wizualizować w mózgu daną sytuację, ocenić ruch przeciwnika i swój, do tego uruchamia sieci neuronalne korowe i podkorowe, wysyłając do nich sygnał o odpowiednim zabarwieniu: nie, że „Znowu coś zepsułem…”, ale że „Każda piłka jest moją radością!”.
Blisko stąd do zarządzania stresem – w czym też pomaga medycyna sportowa. Zawodnik musi potrafić opanować się w każdej sytuacji: oznacza to, że gdy coś wytrąca go z równowagi myślowej, on od razu umie to zneutralizować. To właśnie jest fenomenalnie widoczne w tenisie.
Takie nawyki myślowe muszą być kształtowane od najmłodszych lat. I tu wrócę do kluczowej roli trenera, będącego psychologiem: takie właśnie połączenie jest optymalne, chyba że występuje poważniejszy problem z zawodnikiem, kiedy nie ma innej możliwości, by wprowadzić osobnego, wykwalifikowanego psychologa.
Na końcu piramidy mamy sukces…
– Prawie. Sukces jest na jej wierzchołku, ale tak naprawdę jest tam znak zapytania. Im bardziej jesteśmy zaangażowani w to, co się dzieje w piramidzie, tym bardziej możemy sobie zadawać dwa najważniejsze pytania w sporcie: „Dlaczego wygrywam?” i „Dlaczego przegrywam”. Pytania wbrew pozorom złożone, bardzo trudne, ale będące sensem gry.
Rozmawiał Grzegorz Okoński
Witold Dudziński
Doktor nauk medycznych, założyciel, twórca i Prezes Zarządu Rehasport – jednej z najlepszych polskich klinik ortopedyczno-rehabilitacyjnych. Autor nowoczesnej metody oceny stanu funkcjonalnego człowieka, OFC – Ocena Funkcjonalna Chorych. Od 2004 roku jest również lekarzem kadry olimpijskiej Polskiego Związku Żeglarskiego i współautorem czterech medali olimpijskich.
Absolwent VIII Liceum Ogólnokształcącego im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, w 1997 roku uzyskał dyplom lekarza medycyny na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego. W latach 2000-2005 w Ortopedyczno-Rehabilitacyjnym Szpitalu Klinicznym im Wiktora Degi w Poznaniu odbył kurs specjalizacyjny z zakresu rehabilitacji medycznej. Równolegle odbył studia podyplomowe z zakresu zarzadzania jakością w służbie zdrowia. Ukończył studia podyplomowe w Międzynarodowym Instytucie McKenziego z zakresu mechanicznej diagnostyki i leczenia bólów kręgosłupa.
W roku 2006 obronił pracę doktorską na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu, uzyskując stopień naukowy doktora nauk medycznych.
W latach 2004-2010 należał do Zarządu Oddziału Wielkopolskiego Polskiego Towarzystwa Rehabilitacji. Jest jednym z założycieli i członkiem zarządu Stowarzyszenia Medycyny Rozwojowej i Badań Funkcjonalnych Narządu Ruchu PRO MOTIO. Należy do Polskiego Towarzystwa Kręgosłupowego. Ma na swoim koncie szereg prac naukowych z rehabilitacji, ortopedii i medycyny sportowej. Od 2006 roku członek sztabu medycznego KKS Lech Poznań.
Medycynę od lat umiejętnie łączy z drugą pasją: żeglarstwem. Jako sternik żeglował na łódkach klasy Cadet i 470. Zdobywał Puchary Polski oraz medale mistrzostw Polski i świata w żeglarstwie i windsurfingu. Obecnie jest zawodnikiem klasy Formuła Windsurfing Foil. Członek misji medycznej, uczestnik Igrzysk Olimpijskich w Pekinie, Londynie i Rio de Janeiro jako lekarz Kadry Olimpijskiej Polskiego Związku Żeglarskiego. Członek Komisji Sportu Polskiego Związku Żeglarskiego. Prezes Polskiego Stowarzyszenia Windsurfingu. Od czerwca wiceprezydent International Formula Windsurfing Class.