Kacper Żuk (269. ATP) ambitnie walczył, stawił faworytowi bardzo duży opór, ale nie zagra o tytuł mistrzowski podczas halowego challengera ATP w Ismaning w Niemczech, gdyż najwyżej rozstawiony w imprezie Francuz Quentin Halys (78. ATP) pokonał Polaka w sobotnim półfinale 7:6 (5), 7:6 (4).
Półfinał między Halysem i Żukiem był walką na serwisy. W obu setach żaden z tenisistów nie zdołał wypracować nawet jednej okazji na zdobycie breaka, a o wyniku decydowały tie-breaki.
W pierwszej partii w tie-breaku jeden raz akcję przy własnym podaniu przegrał Kacer Żuk i to wystarczyło Francuzowi do zwycięstwa w secie 7:6 (5).
W secie II Polak stracił punkt przy własnym podaniu już na otwarcie tie-breaka, lecz zdołał odpowiedzieć miniprzełamaniem powrotnym i szanse znowu się wyrównały. Decydujący cios ponownie zadał jednak Francuz, który objął prowadzenie 5:3 i choć tenisista z Nowego Dworu Mazowieckiego zbliżył się na 4:5, tym razem Quentin Halys minimalnego prowadzenia już nie wypuścił. Francuz zdobył dwa punkty przy własnym serwisie, co oznaczało, że wygrał tie-break 7:4 i tym samym po 85 minutach zameldował się w niedzielnym finale po zwycięstwie 7:6 (5), 7:6 (4).
Podstawą wygranej Francuza był bez wątpienia serwis, bo – mimo że Kacper Żuk też serwował świetnie i ani razu nie dał się przełamać – Quentin Halys zaserwiwał 21 asów, podczas gdy Kacper Żuk „tylko” dziewięć. Nawet trzy podwójne błędy serwisowe Francuza (Polak nie popełnił żadnego) nie zmieniły faktu, że więcej punktów bezpośrednio wygranym serwem zdobył jednak Francuz i Polak musiał nadrabiać to wygranymi wymianami.
W sumie tenisiści rozegrali 145 akcji, z których Francuz wygrał 74, natomiast Polak 71. To też obrazuje dobitnie, jak bardzo wyrównana była półfinałowa batalia.
Mimo porażki w półfinale Kacper Żuk zanotował w Ismaningudany występ, co powinno przełożyć się na kolejny awans w rankingu ATP. To ważne, ponieważ nowodworzanin stara się „podbudować” swój ranking. Wszak był już klasyfikowany o ponad 100 lokat wyżej – na 162 pozycji.
Krzysztof Maciejewski