Magda Linette znalazła się wyjątkowym punkcie swojej tenisowej kariery. Sukces, na który ciężko zapracowała, jest pochodną wielu zmian na kilku płaszczyznach i niesamowitej dojrzałości, którą urzeka otoczenie w wieku 31 lat. – Uwielbiam modę i uwielbiam ładnie się ubierać. Nie ukrywam, że jest to moja słabość – mówi Magda Linette w rozmowie z Tomaszem Dobieckim dla „Tenis Magazynu”.
Gdy poznanianka w styczniu, na dwa tygodnie przed urodzinami, osiągnęła pierwszy w karierze wielkoszlemowy półfinał w singlu, cała tenisowa Polska oszalała na jej punkcie. Większość mediów pisało o najlepszym osiągnięciu w karierze, o życiowym sukcesie, najwyższym rankingu, ale i o zwyczajnej dziewczynie z wieloma pasjami coraz śmielej wyrażającej swoje zdanie i snującej plany na przyszłość.
Australian Open 2023 na pewno pozostanie wyjątkowym turniejem w pamięci Magdy (na co dzień reprezentuje AZS Poznań) z bardzo wielu powodów. Ale nie należy tego wyniku traktować jako przypadkowego zdarzenia. Był to skutek niesamowitego spokoju, odporności psychicznej, świetnego tenisa, ale też wspominanej już życiowej dojrzałości, która przyszła w idealnym momencie. Zresztą na pierwszy wielkoszlemowy półfinał Linette wszystkich przygotowywała co najmniej od kilku miesięcy.
– Czuję, że w ostatnich miesiącach bardzo dojrzałam nie tylko jako tenisistka, ale jako człowiek. Wiele przeszłam przez ostatnie dwa lata, ale wyciągnęłam z tego pozytywy i jestem tu, gdzie jestem – mówiła po powrocie z Melbourne.
Team pełen emocji
W ubiegłym roku Linette wróciła do Marka Gellarda, brytyjskiego trenera, z którym wcześniej pracowała już kilka lat. W połowie sezonu do jej sztabu szkoleniowego dołączył Ian Hughes w roli konsultanta i stratega. Doszło do pewnego przewartościowania celów, zmniejszenia niektórych obciążeń treningowych, a przede wszystkim do uspokojenia emocji i nienakładania nadmiernej presji.
– Ian znalazł się w moim teamie tylko i wyłącznie dzięki Markowi. To pokazuje przede wszystkim, jak pewny siebie jest Mark i swojej pozycji, a także jak bardzo mu zależy na tym, żebyśmy osiągnęli sukces. Myślę, że jest naprawdę niewielu trenerów, którzy potrafiliby dopuścić drugiego trenera do sztabu, bo większość bałaby się, że mogą sobie wchodzić w drogę. Myślę, że Mark potrzebował trochę pomocy, żeby wprowadzić więcej spokoju w naszym teamie – wyjaśnia Linette.
– Uważam, że obaj razem wpływają na to, co mi się udawało osiągnąć w ostatnich miesiącach, przez to jak ze sobą rozmawiają i wymieniają się swoimi spostrzeżeniami – tłumaczy Linette.
Oswajanie popularności
Był taki okres, w którym trudno było znaleźć szersze informacje o poznaniance, co robi i lubi poza kortem. Dzisiaj jest osobą dość aktywną w social mediach i otwartą na publiczne wystąpienia.
– Przez sporą część mojej kariery byłam w Chinach, czy też w Chorwacji, praktycznie mnie nie było w kraju. Kiedy tak na dobre wróciłam tutaj, to poczułam, że tak naprawdę muszę niektóre rzeczy robić na nowo i zaczynać od początku. Przez parę lat ludzie tu na miejscu mnie chyba mało kojarzyli, dlatego uznałam, że mogę rozpocząć komunikację z fanami w social mediach, trochę na moich zasadach, kontrolując sposób w jaki to robię. Mam świadomość, że to jest integralna część sportu, bo po to gramy w tenisa, żeby ludzie nas oglądali, żeby to im dawało jakąś radość. Dlatego staram się to jakoś podtrzymywać i mieć ciągły kontakt z fanami – zaznacza Magda Linette.
Późne dojrzewanie
– Zmiany rodziły się we mnie już od dłuższego czasu, bo nad pewnymi rzeczami pracowaliśmy z moim teamem od bardzo, naprawdę bardzo długiego czasu – twierdzi.
I faktycznie to było widać wyraźnie i na szerszą skalę podczas krótkiego pobytu w Warszawie na początku lutego. Zachwyceni jej osobowością, szczerą pasją do działania również poza kortem byli dziennikarze, którzy od dawna nie mieli okazji do spotkania z Magdą na konferencji prasowej. Zwykle to są okazje do rozmowy głównie o tenisie i też trudno było uciec od tematu sukcesu w Melbourne, planów na kolejne starty w Tourze.
Ale szybko okazało się, że świeżo upieczona wówczas 22. tenisistka świata ma wiele do powiedzenia na różne tematy, a do tego wypowiada się z ogromną swobodą i szczerym ożywieniem, szczególnie gdy pojawiają się ważne dla niej wątki. Ale zawsze między słowami przebija się świadoma siebie 30-letnia kobieta mocno skupiona na tenisie i odważnie rysująca kolejne cele na korcie, ale także powoli przygotowująca się na to, co będzie robić po zakończeniu kariery.
– Wierzę, że przede mną jeszcze kilka lat gry w tenisa, ale wiadomo, że nic nie trwa wiecznie i przyjdzie też moment na zamknięcie tego etapu i otwarcie nowych. Nie zastanawiałam się jeszcze, co dokładnie będę robić w przyszłości. Mam kilka pasji, które mnie coraz bardziej wciągają. Wciąż nabieram też doświadczenia i pewności siebie mocno angażując się w działania Rady Zawodniczej WTA. Dostrzegam też, że jestem osobą coraz bardziej świadomą siebie, chociaż widać, że potrzebowałam trochę czasu do osiągnięcia takiego poziomu dojrzałości – wyjaśnia.
Magda od 2021 roku działa w WTA Players Concuil. Oprócz poznanianki w składzie rady znaleźć można m.in. byłą liderkę rankingu tenisistek Wiktorię Azarenkę, dobrze spisujące się obecnie w Tourze Amerykanki Madison Keys, Jessicę Pegulę i Sloane Stephens, Chorwatkę Donnę Vekić, kanadyjską deblistkę Gabrielę Dabrowski i Serbkę Aleksandrę Krunić.
Pomost w przyszłość
Na przemianę Magdy Linette duży wpływ ma nie tylko działalność w WTA Player Concuil, ale też ukończone studia na kierunku Biznes i Administracja w amerykańskiej uczelni Indiana University East. Czy w przyszłości zamieszka w USA?
– To, gdzie zamieszkam, to jest dopiero zagadka, ale na pewno nie w Australii, bo jest zbyt daleko od Polski. Bardzo lubię Stany Zjednoczone, czuję sią tam dobrze i bezpiecznie, dobrze mi się tam odpoczywa. Ale też to jest trudne miejsce, bo tam jestem daleko od rodziny, więc być może czekać mnie będzie kiedyś trudna decyzja – tłumaczy Linette.
Wokół jest mnóstwo psów, które potrzebują miłości i domu.
– Na pewno będę mieć psa i to niejednego. Jest lista, która się zmienia. Z jednej strony są rasy, które kocham, z drugiej strony jednak wolałabym chyba adoptować. Razem z moją mamą adoptowałyśmy psa i wiemy, jak bardzo ten zwierzak to docenia. Jest mnóstwo piesków, które potrzebują miłości i domu, to rozbraja serce. Dlatego wydaje mi się, że będzie to raczej adopcja, niż kupowanie mojej ulubionej rasy – dodaje.
Podczas oficjalnych okazji podczas turniejów, typu player’s party, Magda często zwraca na siebie uwagę ciekawymi kreacjami, które sama starannie wybiera.
– Uwielbiam modę i uwielbiam ładnie się ubierać. Nie ukrywam, że jest to moja słabość. Przyznaję, że posiadam sporą kolekcję butów niesportowych. Czy w razie przeprowadzki to będzie problem? Chyba fajny problem. Mam nadzieję, że innym też podoba się to, jak się ubieram – zapewnia Linette.
Tomasz Dobiecki
Zdjęcia: Monika Piecha
Cały tekst jest dostępny w wiosennym wydaniu “Tenis Magazynu” (nr 38)