Stosunki między Polską a Niemcami w latach 20. i 30. ubiegłego wieku były bardzo napięte szczególnie po traktacie z Locarno. Wybuchła wojna celna polsko-niemiecka. Wzajemne relacje w innych dziedzinach były trudne, także te sportowe.
Wągrowiec 1900
Furor teutonicus
Z Wągrowca piszą do „Lecha”, co następuje: „Jak ci wiadomo, to nasze na wskroś Polskie miasto (z wyjątkiem garstki żydów i Niemców), stolica powiatu wągrowieckiego, a od kilkunastu lat gimnazjum, który to zakład forsuje od dłuższego czasu całą siłą system hakatystyczny (celem Hakaty była germanizacja ziem polskich w zaborze pruskim). W ostatnich bowiem dniach zaszły w gimnazjum sprawy, które nie tylko każdego Polaka, ale i sprawiedliwego Niemca najwyższemu oburzeniem przejąć muszą i pana dyrektora Widmanna w należytym świetle wystawiają. Otóż pan ten wydał na początku roku szkolnego rozkaz, zabraniający uczniom rozmawiania ze sobą po polsku w obrębie gimnazjalnym, uzasadniając to względami na współuczniów niemieckich. Że zakaz ten już sam w sobie w najwyższym stopniu samowolnym i niesprawiedliwym jest, dodawać chyba nie potrzeba, ale że p. dyrektorowi nie o wzgląd dla uczniów niemieckich chodziło, pokazało się teraz w ostatnich dniach. Otóż grało niedawno na tutejszym placu gimnazjalnym kilku uczniów, wyłącznie Polaków, w lawn-tennis, przy czym naturalnie rozmawiali ze sobą w języku ojczystym. Nieszczęście chciało, że do uszów przechodzącego tamtędy pewnego Niemca zaleciały dźwięki mowy polskiej, które w nim widocznie zaraz zwykły >furor teutonicus< obudziły. („teutońska furia” – zwrot łaciński używany na określenie agresywnych działań ludów germańskich). Udał się więc natychmiast do dyrektora i dał swojemu oburzeniu wyraz, że w obrębie >einer preussischen Anstalt< (instytucji pruskiej) śmiał się ktoś po polsku odezwać. Wtedy pan dyrektor udał się do prymy i w słowach bryzgających jadem na wszystko, co polskie, dał wyraz swojemu prawdziwemu uczuciu względem Polaków. Ten wzorowy pedagog radził po prostu wszystkim swoim uczniom polskiej narodowości, aby, jeżeli im się tutaj >auf echt deutschem Boden< (na prawdziwej niemieckiej ziemi) nie podoba, udali się, gdzieś za granicę, przy czym z ust jego ciągle padały wyrazy, że Polacy urządzają rewolucję itp.”
Siemianowice 1927
Niebywały wypadek w szkolnictwie śląskim
„Polonia” katowicka podaje: „Donoszą nam o wypadku, w jaki wprost trudno uwierzyć, a który miał miejsce w Siemianowicach. W zeszłym tygodniu odbyła się w lokalu klubowym w Siemianowicach prelekcja znanego sportowca o tenisie, na która przybyła poważna grupa zwolenników tego pięknego sportu. Pomiędzy publicznością znalazło się paru uczniów ze szkoły realnej w Siemianowicach.
Dyrektor tej szkoły, niejaki p. Łukoszek, dowiedziawszy się, że jego uczniowie byli obecni na odczycie sportowym, skazał ich na kilkugodzinny areszt, zabraniający im nie tylko grywać w tenisa, ale nawet chodzić na odczyty o tym sporcie. Jeżeli istotnie opis tego wypadku odpowiada prawdzie, byłby to niesłychany wypadek w dziejach szkolnictwa polskiego niezrozumienia wartości wychowawczych sportu. Należy żywić nadzieję, iż miejscowe władze przyczynią się do jak najrychlejszego wyśnienia tego incydentu.”
Poznań 1927
Po turnieju tenisowym AZS, niemiecki bojkot polskich turniejów tenisowych
W „Dzienniku Poznańskim” ukazała się obszerna relacja po rozegranym międzynarodowym turnieju tenisowego o mistrzostwo Poznania 1927 na kortach AZS Poznań. Jak donosił Dziennik turniej był niewątpliwie udaną imprezą gromadząc niemalże całą elitą naszych tenisistów i kilku zagranicznych gości z Niemiec, Czech, Danii, cieszącą się powodzeniem wśród miłośników „białego aportu” ściągnął na korty A. Z. S. pokaźne – jak na nasze warunki, oraz stopień zainteresowania tenisem, zastępy publiczności; oraz w kulminacyjnych momentach rozgrywek – na trybunach było ponad 500 osób, śledzących, niejednokrotnie z zapartym oddechem, ciekawsze fragmenty spotkań. Opisano fachowo wszystkich uczestników. Niemcy szybko uznali opis o nich, że nie jest rzeczowy i ośmieszający ich szczególnie w zdaniu „Niemiec jest powolny i hołduje prymitywny styl gry, drugi grzeszy również nieruchliwością i słabym serwisem”. Reakcją na „fachowy” artykuł było ogłoszenie przez Niemiecki Związek Tenisowy ówczesny Deutscher Lawn-Tennis Bund bojkotu polskich turniejów tenisowych i zerwaniem stosunków sportowych. Niemcy nie przyjeżdżali do Polski na turnieje tenisowe przez najbliższe 3 lata…
Katowice 1928
Katowicki Klub Tenisowy
Jak donosił „Kurier Poznański”: „Podczas turnieju Mistrzostwa Polski 1928 zdarzyło się poważne faux pas kierownictwu turnieju. Panią Helenę da Scarpa z Warty Poznań jednej z poważniejszych kandydatek na mistrzynie kierownictwo turnieju skreczowano za nieobecność, mimo iż udzielono jej uprzednio zgodę na opuszczenie kortów. Znamienne jest to, że dalsze gry rozgrywano nazajutrz. To bezprecedensowy wypadek na który winien zwrócić uwaga P.Z.L.T. za samowolne nieraz skreczowanie graczy przez komitet. W innej konkurencji sukcesem było zdobycie wicemistrzostwa Polski przez Scarpową w grze mieszanej w rozgrywkach o mistrzostwo Polski grając w parze z mistrzem Polski Maxem Stolarowem. W finale przegrali z Jadwigą Jędrzejowską i Stanisławem Czetwertyńskim 1:6, 6:4, 1:6.”
Po mistrzostwach wpłynęły liczne załażenia na organizatorów mistrzostw Katowicki Klub Tenisowy, Zarząd P.Z.L.T. postanowił wnieś wiele poprawek do regulaminu mistrzostw, dodatkowo pomimo wielokrotnych ponagleń Katowicki Klub Tenisowy nie nadesłał sprawozdania z mistrzostw uniemożliwiając przeprowadzenie klasyfikacji, ponadto klub pomimo przypomnień nie uiszczał żadnych opłat i nie odpowiadał na listy P.Z.L.T. W konsekwencji Katowicki Klub Klub Tenisowy został zawieszony w działalności na 2 lata. Katowicki Klub Tenisowy właściwie niemiecki klub tenisowy zrzeszający mniejszość niemiecką korzystał z przysłowiowej polskiej tolerancji w stosunku do Niemców, przejął zaraz po wkroczeniu Niemców na Śląsk cały dorobek katowickiej Pogoni z kortami. Po wojnie wyszło na jaw że, Katowicki Klub Tenisowy uprawiał pod płaszczykiem sportu działalność szpiegowską.

Gdańsk 1932
Niesłuchana szykana gdańska wobec Jędrzejowskiej
„Ilustrowany Kurier Codzienny” donosił: „W dniu dzisiejszym statkiem „Warszawa” polsko – brytyjskiego Towarzystwa Okrętowego powróciła po dwumiesięcznym pobycie w Anglii polska mistrzyni w tenisie Jadwiga Jędrzejowska. Ponieważ pociąg którym p. Jędrzejowska miała odjechać do Krakowa, odchodził dopiero około godz. 8 wieczorem, pozostała ona na statku do godz. 7, następnie wraz ze zrewidowanym już przez władze celne WM Gdańska bagażem miała odjechać na dworzec kolejowy. W chwili, gdy rzeczy miały być złożone do taksówki, zjawił się tajny agent policji gdańskiej i w niegrzecznej formie zażądał okazania mu do ponownej rewizji bagażu i rakiet. Pomimo wskazania przez p. Jędrzejowską, że na bagażu są już znaki odprawy celnej, agent w szczegółowy sposób zrewidował cały bagaż i zatrzymał 6 z 8 posiadanych przez p. Jędrzejowską rakiet tenisowych marki Dunlop. Okazanego przez nią dokumentu ambasady polskiej w Londynie, stwierdzającego własność rakiet, agent policji do wiadomości nie przyjął i oświadczył, że ten polski dokument nic go nie obchodzi. Ponieważ rewizja zajęła około 40 minut p. Jędrzejowska nie zdążyła na pociąg, odchodzący do Krakowa, co może utrudnić wzięcie przez nią udziału w meczu tenisowym między Polską a Szwecją. Towarzyszący p. Jędrzejowskiej starszy mechanik statku „Lwów” p. Karczewski został podczas rewizji bagażu wydalony w niegrzeczny sposób przez policję z budki, w której odbywała się rewizja. O zajściu spisano protokół urzędowy w generalnym Komisariacie.”
Bydgoszcz 1936
Skandal w Baden-Baden
„Kurjer Bydgoski” pisał: „Już od rana ożywiły się korty tenisowe Bydgoskiego Klubu Sportowego. Mimo dnia powszedniego zjawiła się bardzo licznie publiczność. Są już wszyscy najlepsi tenisiści, tak samo widzimy również gości z zagranicy, aczkolwiek nie grają oni pierwszego dnia. Reprezentanci polscy Jadwiga Jędrzejowska, Ignacy Tłoczyński i Kazimierz Tarłowski którzy przybyli prosto z Baden-Baden opowiadali o skandalu jaki miał tam miejsce w hotelu zajmowanym przez nich. Reprezentacja Polski umieszczona została w „Europeischer Hotel”. Jędrzejowska grała jeszcze finał gry pojedynczej do godziny 7, gdy tenisiści polscy wrócili po zawodach do hotelu znaleźli swoje rzeczy na korytarzu. Kierownik ekipy Bolesław Zieliński dzwonił do gospodarzy, ale po odebraniu przez kogoś telefonu i po zapoznaniu się ze sprawą, dlaczego zamówione pokoje były tylko do godziny 6 wieczorem, mimo półgodzinnego czekania, nikt nie udzielił wyjaśnień. Musieli czekać z Jędrzejowską kilka godzin na korytarzu przy kufrach na wieczorny pociąg. Widać z tego, że grzeczność Niemców po olimpiadzie mocno zmalała. Tenisiści w Bydgoszczy podkreślają niezwykłą dbałość o gości jaką się daje zauważyć ze strony organizatorów, którzy na wiadomość o braku natychmiastowego połączenia kolejowego wysłali po uczestników turnieju samochody.”
Warszawa 1939
Niepotrzebna kurtuazja
„Dziennik Poznański”: „Jak relacjonuje nasz warszawski korespondent na korcie centralnym Legii w Warszawie po pięciodniowej dramatycznej walce tenisowe spotkanie o puchar Davisa pomiędzy Polska, a Niemcami zostało zakończone. Ostatniego dnia dokończono jedynie spotkanie Baworowski – Henkel, przerwane przy stanie 6:4, 6:2 i 1:1 na korzyść Henkla. Decydującego seta wygrał Henkel w stosunku 6:3, wygrywając zarazem spotkanie dla Niemiec.
Prasa niemiecka fałszuje fakty.
W prasie niemieckiej pojawiły się w recenzje z meczu ostre ataki na publiczność polską, na prasę, na sędziów i organizatorów. Z góry wiedzieliśmy, że tak będzie, ale nie przypuszczaliśmy, że można w ten sposób przekręcać stan rzeczy, a nawet fałszować fakty. Po przyznaniu przez sekretarza komitetu pucharowego p. Sabllego racji kierownictwu drużyny polskiej odnośnie do walkoweru w grze podwójnej, prasa niemiecka napisała, że Anglicy odrzucili protest polski, nic nie mówiąc że to tylko Polacy nie skorzystali z przyznanego im walkoweru, należało z tego prawa skorzystać, zdając sobie sprawę z tego, że mamy do czynienia z Niemcami. Każdemu innemu narodowi można by ustąpić, ale nie Niemcom w ich obecnemu ustosunkowaniu się do Polski. Tak więc za piękny sportowy gest zapłacono nam garścią błota.

Z wyjątkiem pewnych nieprzyjemnych okrzyków z tańszych miejsc i to jedynie podczas występów Menzla, widownia polska zdała egzamin swej dojrzałości i nic zachowywała się gorzej, niż na normalnych meczach o Puchar Davisa, a w każdym razie lepiej, niż w szeregu innych krajów. To samo można powiedzieć i o sędziach liniowych. Kierownictwo drużyny polskiej i gracze ani na moment nie wyszli poza ramy sportowego „fair-play”.
Tymczasem o gościach niemieckich tego powiedzieć nie można. Mieli oni co prawda więcej do stracenia, niż Polacy, ale jeszcze raz potwierdzili, że Niemcy są dżentelmenami, gdy wygrywają, a gdy zaczynają przegrywać, wychodzą na wierzch ich nieprzyjemne cechy. Wynika to z ich pychy z ich “uber alles”, co się tak obecnie całemu światu daje we znaki. Jesteśmy pewni, że gdyby tak Niemcom przyznano walkower w grze podwójnej, skorzystaliby z tego skwapliwie, a gdyby np. Tłoczyński w Berlinie ośmielił się i rzucił rakieta o ziemię, to jakby się wtedy widownia zachowała.
Dowiedzieliśmy się, że przed spotkaniem Menzel-Tłoczyński kierownictwo drużyny niemieckiej miało oświadczyć, że jeśli Menzel wygra, wyjeżdżają natychmiast z Warszawy i ostatniego meczu już nie rozgrywają. Na szczęście zwycięstwo Tłoczyńskiego zmusiło ich do skorygowania tego stanowiska, bynajmniej nie sportowego.
Tak więc Niemcy wyjechali z Warszawy, jako triumfatorzy. Pokonali Polskę przez niepotrzebną kurtuazje. Mimo porażki mecz Polska-Niemcy był imprezą niezwykle kasową. Dochód brutto wyniósł 38 tys. złotych. Od tej sumy po odliczenie podatku ok. 4000 zł, blisko 8000 zł dla gospodarza kortów WKS Legia, ok. 8000 zł na koszty organizacyjne imprezy, oraz 2000 zł na sprowadzenie drużyny niemieckiej. Dochód czysty dzielił się według regulaminu na połowę, że Związki niemiecki i polski otrzymały po 9000 zł. Był to rekord dochodów dla polskiego tenisa.
Na marginesie
Po meczu Zarząd P.Z.L.T. postanowił na skutek przemęczenia graczy polskich, Tłoczyńskiego i Baworowskiego, przełożyć o tydzień mistrzostwa Polski, które miały się zacząć we wtorek 23.05.1939 w Poznaniu. O powyższemu zawiadomiono telegraficznie organizatora turnieju, poznański AZS o nowym terminie 30 maja – 4 czerwca 1939.”
Pisownia tekstów przedwojennych oryginalna.
Przygotował: Piotr Gąsiorek