Renata Sokołowska: W tenisie procentują wytrwałość i ciężka praca

Renata Sokołowska i reprezentacja Polski w Pucharze Davisa sprzed lat: Mariusz Fyrstenberg (obecny kapitan), Łukasz Kubot, a w tle Radek Szymanik i Jerzy Janowicz.

Renata Sokołowska, przed laty świetna tenisistka, obecnie prezes Kujawsko-Pomorskiego Związku Tenisowego oraz przewodnicząca komisji rewizyjnej Polskiego Związku Tenisowego. Była dzieckiem bardzo ruchliwym, które wciąż szukało sposobu, by gromadzoną energię gdzieś spożytkować. Sport wydawał się najlepszym rozwiązaniem, tym bardziej że jej tata pracował na bydgoskim stadionie Brdy. Mała Renia przychodziła na tamtejsze korty i w końcu sięgnęła po rakietę tenisową. Okazało się, że ma do tenisa wyjątkowe predyspozycje.

Dziś pani Renata jest prezesem Kujawsko-Pomorskiego Związku Tenisowego oraz przewodniczącą komisji rewizyjnej Polskiego Związku Tenisowego. Łączy funkcje organizacyjne z grą, nadal chętnie wychodząc na kort i dzieląc się doświadczeniem z młodymi tenisistami. Także z dziećmi, które – jak w czasie akcji „Dzieciaki do rakiet”, firmowanej przez Agnieszkę Radwańską – dopiero rozpoczynają grę i odkrywają, że to dla nich najlepsza zabawa.

– Bo na początku to ma być zabawa, poznawanie swoich umiejętności – mówi Renata Sokołowska. – Dzieci widzą przy tym autorytet w postaci sławnej tenisistki, która kiedyś też rozpoczynała naukę gry w tenisa, a później ciężką pracą wspięła się na szczyty.

I tu dochodzimy do wydarzenia niecodziennego, wręcz anegdoty – choć prawdziwej. Rok 1964, mistrzostwa Polski federacji Gwardia. 12-letnia dziewczynka stanęła na korcie na wprost 18-latki. Sześć lat różnicy, ale też różnicy w szybkości, sile, doświadczeniu. I okazało się, że dwunastolatka, którą była ówczesna Renia, mecz wygrała. 

– Uporem, wytrwałością i wolą zwycięstwa można góry przenosić – śmieje pani Renata.

Mała Renata miała szczęście – trafiła na dobrych trenerów. Grała najpierw na stadionie Brdy, później w Klubie Sportowym Polonia. Dużo ćwiczyła i nie załamywała się, gdy przegrywała – zaciskała zęby, analizowała przyczyny i ruszała na kolejne zawody.

– Tenis od początku mi odpowiadał. Okrągła piłka, którą dzięki technice można było kierować tam, gdzie chciałam, by poleciała, łatwość poruszania się, szybkość – miałam predyspozycję, by osiągnąć efekt szkoleniowo-sportowy. Moi rodzice cieszyli się ze zwycięstw, kibicowali, ale nigdy nie przyszli na mecz do pierwszych rzędów. Nie chcieli, żebym się stresowała. A choć nie zawsze wygrywałam, a czasem nawet płakałam po przegranej, to nie załamywałam się, za to lepiej mobilizowałam się do pracy nad swoją grą.

Jednym z jej trenerów był znakomity Henryk Hoffman, w którego książkowej monografii odnotowano nawet, że rok po ukończeniu kursu instruktorskiego Hoffman prowadził zajęcia tenisowe w Kole Sportowym „Start”, między innymi z R. Sidorkiewiczem i H. Szałkiem, tam też wypatrzył małą Renię Kozłowską, która często ćwiczyła w okolicy, gdyż jej ojciec pracował na stadionie „Brda”. Było to z pewnością odkrycie wielkiego talentu…

Ten wielki talent zaczął też szybko owocować wygranymi meczami i tytułami mistrzowskimi. Bo nastoletnia tenisistka – miała wtedy około 12-14 lat – wygrywała wszystkie mistrzostwa wojewódzkie!

– Nie liczyłam tytułów ani nie zastanawiałam się, który mecz w życiu był najważniejszy. Nie bawię się w takie statystyki, bo w tenisie są ważniejsze rzeczy, niż zatrzymywanie się na chwili i rozpamiętywanie jej – uśmiecha się pani Renata. – Chyba, że… chodzi o analizę przegranej, błędów, zbadanie przyczyn, by się nie powtórzyły. I powiem nawet, że bardziej pamiętam nie tyle piękne chwile z podium i medalami, ile właśnie te, w których było mi naprawdę ciężko.

Tak było m.in. wówczas, gdy Renata Sokołowska miała grać w Gdańsku z Wandą Rybarczyk. Do meczu jednak nie doszło, bo zamiast na kort, pani Renata trafiła do szpitala na operację wyrostka.

– Gdy wyszłam, jeszcze z mocno bolącym brzuchem, pojechałam na turniej do Krakowa. Grałam, zaciskając zęby z bólu. Wygrałam, ale musiałam włożyć duży wysiłek, by stłumić ból, by pokonać słabość – wspomina.

Wśród wymiernych sukcesów znajdziemy złoty i srebrny medal mistrzostw Polski młodzików, brązowy medal w singlu i srebrny w deblu (z Marią Wojdałą) na Ogólnopolskiej Olimpiadzie Młodzieży, brązowy medal w singlu i srebrny w grze mieszanej w mistrzostwach Polski juniorów – w tych ostatnich mistrzostwach, w finale, Renata Sokołowska ze Zbigniewem Wiśniewskim zmierzyła się z Wojciechem Fibakiem i Jolantą Rozalą w ciężkim trzysetowym pojedynku: kilka piłek zadecydowało o przegranej zespołu Sokołowska–Wiśniewski.

– Zawsze plasowałam się wśród sześciu najlepszych zawodniczek w kraju. Nie grałam tenisa siłowego, raczej bardziej finezyjny, taki typowo kobiecy. Miałam dobry bekhend i doskonałą pracę nóg, często i skutecznie grałam dropszotami… – mówi  Renata Sokołowska.

Dziś o wytrwałości i sile charakteru opowiada małym tenisistom, startującym w akcjach typu „Dzieciaki do rakiet”. Tłumaczy, że muszą próbować, nie mają się przejmować tym, że na początku nie trafiają w piłeczkę, że mają cieszyć się grą. A gdy już się w nią wciągną, to czeka na nich praca, będąca już wyzwaniem dla wytrwałych. – I tego im właśnie życzę – przyjemności z gry i wytrwałości. Bo w tenisie nic nie przychodzi łatwo i od razu, za to jak się pojawią sukcesy, to wiadomo, że wzięły się z ciężkiej pracy – wyjaśnia.

Pani Renata nie gra w ostatnim czasie tyle, ile by chciała – obowiązki i związany z nimi brak czasu na to nie pozwala. Przyznaje jednak, że są sytuacje, gdy gra pomaga w niespodziewany sposób.

– Pozwala odreagować stres, rozładowuje napięcie i powoduje skupienie myśli na czymś, co lubię i czym żyję od lat. I po grze czuję się od razu lepiej. A ponadto, pełniąc różne funkcje w turniejach międzynarodowych, czasem trzeba relaksacyjnie z kimś zagrać, by później łatwiej można było dojść z nim do porozumienia i ułożyć sprawy, które na pierwszy rzut oka, na sztywno, trudno poprowadzić tak, jak by się chciało – mówi Renata Sokołowska.

Renata Sokołowska angażuje się wiele wydarzeń poza tenisowych.
Renata Sokołowska angażuje się wiele wydarzeń poza tenisowych.

Pani Renata otrzymała m. in. złoty medal za szczególne zasługi dla sportu olimpijskiego. Pracuje bowiem w Regionalnej Radzie Olimpijskiej, która zajmuje się również sprawami innych sportowców, np.  kajakarzy czy dżudoków. Była też członkiem komitetów organizacyjnych I Mistrzostw Świata Młodzieży w Lekkoatletyce, Europejskiego Festiwalu Sztafet w LA, Europejskiego Festiwalu Sztafet w LA, Superligi w Wielobojach LA, I Mistrzostw Świata Młodzieży w Tańcach Standardowych, Grand Prix Europy w Żużlu, Pucharów Daviesa i Pucharów Fed Cup, a pełniła funkcję dyrektora Międzynarodowego Turnieju Tenisowego Kobiet „Bella Cup”.  Aktywność, nie tylko na korcie, jest wyróżnikiem Renaty Sokołowskiej.

Grzegorz Okoński

Udostępnij:

Facebook
Twitter

Podobne wiadomości

W Halowym Turnieju Prawników w Lublinie wzięło udział 62 uczestników. Fot. Otwarty Halowy Turniej Prawników w Tenisie

Halowy Turniej Prawników w Lublinie

Dziesiąty Otwarty Halowy Turniej Prawników w Tenisie przeszedł do historii. Impreza tradycyjnie jest rozgrywana pod koniec listopada i gry toczą się o puchar dwóch dziekanów: Dziekana Rady OIRP w Lublinie i Dziekana