Z Jędrzejem Jachirą, adwokatem, doktorem nauk prawnych, wspólnikiem znanej, ogólnopolskiej kancelarii prawnej Sobota Jachira, rozmawiamy o sportowych pasjach, w tym tenisowych, jak został najmłodszym w Polsce konsulem honorowym i dlaczego tak fascynującym krajem w jego oczach jest Chile; rozmawiamy o odważnych decyzjach kancelarii w temacie frankowiczów i o tym, dlaczego nie ciągnie go do polityki.
– Patrząc na Pana zaangażowanie i spore już dokonania w tak młodym wieku zastanawiam się, jak to możliwe? Jest Pan jak dynamit!
(śmiech) – Od dziecka byłem aktywny sportowo i tak jest do dzisiaj. Była piłka nożna, tenis stołowy, teraz jeżdżę na rowerze, żegluję, gram w tenisa. Kocham rywalizację – to mnie napędza i daje mnóstwo energii. W życiu jestem wojownikiem z charakterem sportowca.
Jedną z Pana pasji jest żeglarstwo, a to dość nietypowe, jak na mieszkańca Wrocławia. Bierze Pan nawet udział w Morskich Regatach Konsulów, które odbywają się w Gdyni.
– O tak, kocham żeglarstwo, morską bryzę, przestrzeń oceanu, ale cenię także rejsy śródlądowe. W Trzebieży odbyłem swoje pierwsze szkolenie w wieku czternastu lat i uzyskałem patent żeglarski. Wiele lat później wróciłem do żeglarstwa i wziąłem udział w regatach konsularnych, które zorganizowano w Trójmieście. Trochę utarliśmy nosa miejscowym, którzy nie spodziewali się, że możemy być dla nich konkurencją z Wrocławia. Zajęliśmy drugie miejsce, będąc o włos od pokonania najmocniejszej ekipy, prowadzonej przez Tomasza Chamerę, prezesa Polskiego Związku Żeglarskiego.
Jest wiele miejsc, gdzie żeglowałem w ostatnich latach – Adriatyk, Morze Śródziemne, Andamańskie, ale jeszcze więcej, które chciałbym eksplorować. Moim marzeniem jest obecnie transatlantycki cross – od Malagi w hiszpańskiej Andaluzji, poprzez cieśninę gibraltarską, aż do Karaibów. Do tego sportowe wędkarstwo z jachtu. Żyć nie umierać (śmiech).
Regularnie siada Pan także na rower.
– Od kilku lat mieszkam w Masywie Ślęży, który znajduje się u podnóża najwyższych szczytów – Ślęży i Raduni. To wymarzone miejsce do uprawiania kolarstwa górskiego, ale również szosowego. Przez te tereny bardzo często wiodą etapy Tour de Pologne. Trzy godziny na rowerze, 50 km w nogach i człowiek czuje się jak nowo narodzony.
I w tym wszystkim znajduje Pan jeszcze czas na tenis?
(śmiech) – Pewnie, że tak. Tenis to dla mnie w ostatnim czasie sport numer jeden. Od najmłodszych lat byłem „wciągany” w biały sport. Mój tata, Wojciech (również adwokat – przyp. red.), był pasjonatem tej dyscypliny i świetnie grał w tenisa. Jego jednoręczny bekhend siał postrach wśród rywali. Nie mogło być inaczej, również i ja sięgnąłem po rakietę. Gram regularnie – nawet trzy razy w tygodniu. Głównie są to korty Spartana we Wrocławiu, ale zdarza mi się odbyć trening w Sobótce lub Pszennie. Ulubiona nawierzchnia to mączka. Obecnie koncentruję się na kick serwisie. To trudny element gry, ale jestem już bliżej celu niż dalej. Cieszę się, że Adam, mój 7-letni syn, także lubi sport – piłkę nożną, pływanie – ale przede wszystkim gra w tenisa od 4 roku życia. Obaj staramy się być pilnymi uczniami pod czujnym okiem trenera Pawła Syrewicza.
Tenisowy idol?
– Rafael Nadal. Trudno, żeby było inaczej. Hiszpan jest fighterem. Doceniam go również jako człowieka, nie tylko sportowca. Drugie nazwisko też musi paść. Novak Djoković. Serb jest niesamowity mimo wymagającego charakteru. Bije kolejne rekordy, on przeszedł tenisową karierę jakby był postacią z gier komputerowych. Szacunek.
Co sprawiło, że pomyślał Pan o zostaniu konsulem honorowym Republiki Chile we Wrocławiu? No i jaka jest droga, aby ten zaszczytny tytuł otrzymać?
– Nie ma wytyczonej ścieżki, dotyczącej tego, jak zostać konsulem honorowym. Na pewno należy się wykazać osiągnięciami w życiu zawodowym i mieć zestaw umiejętności, wśród których wymagane są np. otwartość na nawiązywanie relacji międzynarodowych, znajomość języków obcych, czy też talent do rozwiązywania problemów.
Dlaczego w moim przypadku Chile? Od lat interesuję się Ameryką Łacińską, a zwłaszcza Chile – jego historią, kulturą, położeniem geograficznym. To fascynujące miejsce na kuli ziemskiej. Miałem okazję przez niespełna miesiąc podróżować po Chile i jestem zauroczony. To zakątek na Ziemi, który nie jeszcze skażony degradacją.
Jestem najmłodszym konsulem honorowym w Polsce, ale zarazem – jak w innych dziedzinach – staram się być bardzo aktywny. Podejmuję inicjatywy, wspierające kontakty polsko-chilijskie, pomagam osobom fizycznym, w tym obywatelom tego południowo-amerykańskiego kraju mieszkającym w Rzeczpospolitej. Bardzo ciekawym wydarzeniem jest m.in. festiwal Latino Fest organizowany we Wrocławiu we wrześniu. Dużym sukcesem okazało się również zorganizowane z moim udziałem uroczyste otwarcie konsulatu podczas ceremonii we wrocławskim ratuszu.
Patronuję aktualnie ekspedycji morsko-narciarskiej, organizowanej na jachcie Selma, której załoga wspina się aby następnie zjechać z dzikich zboczy okolicznych gór lodowych na nartach.
Jest Pan młodym prawnikiem, kancelarię założył ze wspólnikiem, dr. Adamem Sobotą, w 2016 r., ale już jesteście jedną z największych i uznanych kancelarii prawnych w Polsce, docenianą w rankingu dziennika „Rzeczpospolita” w ostatnich latach. Byliście jedną z pierwszych kancelarii w Polsce, które odważyły się podjąć temat tzw. frankowiczów.
– Nie lubię używać górnolotnych słów, ale bardzo dużo w życiu zawdzięczam tacie, który był także adwokatem i który zawsze mi powtarzał, że jest to zawód, do którego trzeba mieć powołanie. Jego najważniejszą misją jest pomaganie ludziom. Zresztą samo słowo advocatus, pochodzące z języka łacińskiego, znaczy: wzywać na pomoc, nieść pomoc. Tak też traktuję swoją profesję. Razem z mecenasem Adamem Sobotą, moim wspólnikiem, zaczynaliśmy bardzo skromnie i bardzo młodo, prowadząc pierwsze akta w szafie na nasze ubrania (śmiech).
Tak jak już wspomniałem – rywalizację mam we krwi. Podejmowaliśmy najtrudniejsze tematy. Jednym z najważniejszych był problem kredytów frankowych. Dzięki naszym pierwszym, przełomowym wyrokom, a także rozstrzygnięciu sprawy Dziubak w Luksemburgu, banki zaczęły regularnie przegrywać. Obecnie znowu jako pierwsi zaczynamy unieważniać kredyty złotówkowe, w tym zwłaszcza konsumenckie (SKD – przyp. red.).
Zgłaszały się do nas tysiące osób, stworzyliśmy młody ale mało rotacyjny zespół prawników. Był i dalej jest team spirit. Wszystko zatrybiło. Jestem dumny z naszego zespołu kancelarii. Atmosfera, którą mamy u nas w kancelarii, dopełnia poczuciu satysfakcji.
Jędrzej Jachira w prawniczym świecie jest już uznaną marką, ale mało kto wie, że Pana siostrą jest znana posłanka, Klaudia Jachira.
– Wspieram siostrę całym sercem. Oboje wiemy, że cena politycznej sławy jest bardzo wysoka. Dlatego do polityki nie aspiruję (uśmiech). Klaudię cenię za autentyczność i szczerość jej poglądów, choć nie zawsze się z nimi zgadzam. Obecnie jest blisko związana z partią Zielonych, która w polskim parlamencie, niestety, ma dalej znaczenie marginalne. Mówię niestety, bo tematy dotyczące ekologii, dbania o środowisko, powinny mieć w mojej ocenie dzisiaj pierwszoplanowe znaczenie.
Czy jest coś, co Panu słabiej wychodzi, gdzie czuje, że sporo pracy przed nim?
(śmiech) – Tak, zdecydowanie chciałbym lepiej poruszać się na parkiecie. Żona Marta doskonale tańczy i bije mnie w tym na głowę. Choć i tak poprawiłem się. Przed ślubem, jeszcze z ówczesną narzeczoną, chodziliśmy na kurs tańca, więc na weselu tragedii nie było.
Cieszę się, że Marta ma w sobie również sportowego bakcyla. Jeździ na rowerze górskim, wspólnie ze mną żegluje. I, co było dla mnie zaskoczeniem, świetnie radzi sobie z chorobą morską.
Rozmawiał Maciej Łosiak
Turniej biznesowo-konsularny
W ostatni weekend września, 28-29 na kortach Leszno Tenis Klubu przy ul. Świętego Józefa rozegrany zostanie turniej biznesowo-konsularny, którego organizatorem jest Kancelaria Prawna Sobota Jachira, Leszno Tenis Klub oraz Konsulat Republiki Chile we Wrocławiu.