W czym na korty albo krótka historia tenisowych ubiorów

Noami Osaka na US Open 2024 postawiła na niecodzienne stylizacje. Fot. Archiwum

Naomi Osaka już po pierwszym meczu US Open dała o sobie znać nie tylko świetną tenisową formą, ale także strojem, którym od zawsze lubiła się wyróżniać. Japonka tym razem zaprezentowała się w wyjątkowym stroju – tenisistka postawiła na stylizację w odcieniach bieli i jasnej zieleni. Dopełnieniem jej stroju były zielone kokardy, które pojawiły się na bluzie, butach, a nawet słuchawkach. W kolejnym meczu postawiła na czerń i z wielką białą kokardą. Ale niewielu zaskoczyła, bo taki jest właśnie tenis – moda i biały sport idą zawsze w parze.

Kiedy w 2023 roku przed turniejem WTA w Miami, Iga Świątek związała się ze szwajcarskim koncernem On, nie wszyscy jej fani zdawali sobie sprawę, że znaczącym udziałowcem nowego sponsora jest nie kto inny, jak Roger Federer – jeden z najlepszych zawodników w całej historii tenisa. Angażując się w listopadzie 2019 roku w odzieżowy biznes, utalentowany Szwajcar dołączył do całkiem licznej rzeszy tenisistów, którzy na przestrzeni wielu lat wywarli znaczący wpływ na to, w co ubierają się nie tylko inni zawodnicy, ale również spore rzesze zwyczajnych miłośników sportowej odzieży. Cofając wskazówki zegara historii do niemal samych początków tenisa, dość łatwo zauważymy, że  związki tego sportu z modą są wręcz nierozerwalne.

Od marca 2023 roku Iga Świątek związana jest ze szwajcarskim koncernem On. Fot. www.depositphotos.com

Miejscem, w którym w Europie zaczęto uprawiać uważaną za protoplastę współczesnego tenisa grę, polegającą na przebijaniu piłki ręką na pole przeciwnika, były średniowieczne klasztory. Oddający się tej rozrywce mnisi nie byli szczególnie wykwintnie ubrani, ale kiedy gra mocno przypadła do gustu członkom królewskich – najpierw francuskich, a potem angielskich – rodzin i zagościła na stałe na monarszych dworach, uprawiający ją gracze z pewnością należeli do najszykowniej odzianych ludzi w Europie.

Narodziny bieli

Jak twierdzą niektórzy historycy ubioru, już wówczas kolorem, który dominował w odzieży przywdziewanej na czas gry w XVI-wiecznej Francji był biały. Tego również koloru rajstopy i bryczesy nosił na kortach po drugiej stronie kanału La Manche angielski król Henryk VIII. Ci sami historycy uważają, że biała odzież – symbolizująca czystość, cnotę, przywileje i bogactwo – podkreślać miała elitarny charakter rozrywki zarezerwowanej wówczas dla ludzi z najwyższych sfer.

Kiedy trzy wieki później w londyńskiej dzielnicy Wimbledon powstał The All England Croquet and Lawn Tennis Club, w którym w 1877 roku po raz pierwszy rozegrano legendarny dzisiaj turniej o mistrzostwo Anglii, wszyscy gracze zostali zobowiązani do noszenia strojów wyłącznie białego koloru. Elitarna symbolika okazała się praktyczna, bo odbijające promienie słoneczne białe stroje chłodziły ciała zawodników w upalne dni i, co nie mniej ważne, ukrywały skutecznie ślady potu, postrzeganego jako wielce niestosowny i zdecydowanie przynależny do niskiej klasy.

Odzież, w której ganiano za piłką po kortach niewiele różniła się krojem od eleganckich ubiorów, w których ówczesna elita spędzała w letnie dni poza kortami. Panie przywdziewały obowiązkowo eleganckie buciki, białe, gładkie pończochy, zapięte pod szyją gorsetowe sukienki długie do kostek, albo równie długie spódnice wykończone falbankami, a do nich eleganckie bluzki, koniecznie z długimi rękawami, ozdobione koronką, plisami lub żabotem. Całości dopełniał nierzadko efektowny kapelusz, osłaniający twarz przed słonecznymi promieniami. Panowie otuleni byli równie szczelnie odzieżą: nosili długie wełniane lub flanelowe spodnie, koszule z długimi rękawami, nierzadko krawat, kamizelkę albo marynarkę lub elegancki sweter, podobny do tych, które nosili gracze w krykieta i krokieta. Ten dość wyrafinowany – obowiązkowo biały – dress code nie dziwi, kiedy weźmie się pod uwagę, że tenis był w XIX wieku jedną z niewielu dyscyplin sportu, którą mogły uprawiać kobiety, więc korty były ważnym miejscem interakcji społecznych i bliskich kontaktów przedstawicieli obojga płci. Na korcie, podobnie jak na ogrodowym party, na balu lub na bankiecie zawierano nowe znajomości, wieńczone niekiedy flirtem, lub nawet małżeńskim związkiem.

W stronę wygody

Zachowało się zdjęcie przedstawiające Maud Watson – triumfatorkę pierwszego wimbledońskiego turnieju w stroju, w którym wystąpiła w 1884 roku na londyńskich kortach. Dziś trudno sobie wyobrazić, jak dziewczyna skrępowana ciasnym gorsetem, w sięgającej do ziemi, zapiętej pod szyją sukni, mogła uprawiać wyczynowo sport. No cóż, nie miała wyboru – reguły dotyczące ubioru na kortach były przez długi czas nienaruszalne.

Maud Watson - triumfatorka pierwszego wimbledońskiego turnieju w stroju, w którym wystąpiła w 1884 roku na londyńskich kortach. Fot. Archiwum
Maud Watson – triumfatorka pierwszego wimbledońskiego turnieju w stroju, w którym wystąpiła w 1884 roku na londyńskich kortach. Fot. Archiwum

W 1887 roku piętnastoletniej Charlotte Dod pozwolono ze względu na jej młody wiek uczestniczyć w turnieju w Wimbledonie w stroju uwolnionym od obowiązujących wtedy ograniczeń. Zamiast obcisłego gorsetu i wielowarstwowej długiej sukni założyła sięgający do łydki strój przypominający szkolny mundurek i w tej niekrępującej ruchów kreacji wygrała całe zawody. Obrońcy konserwatywnych reguł twierdzili, że Charlotte swój sukces zawdzięcza nieuczciwej przewadze umożliwiającej  poruszanie się po korcie szybciej i zwinniej niż jej przeciwniczki. Ale w bardziej postępowych kręgach, po raz pierwszy pojawił się pomysł projektowania odzieży zapewniającej zawodnikom pełniejszą mobilność i zwinność.

Postulowane zmiany postępowały ślamazarnie do czasu kiedy latem 1919 roku na wimbledońskim turnieju pojawiła się odważna francuska tenisistka Suzanne Lenglen. Ku oburzeniu angielskiej publiczności, na korty wkroczyła w ekstremalnie wówczas odważnej kreacji, zaprojektowanej przez słynnego kreatora mody Jeana Patou, którego projekty silnie wspierały nurt emancypacji kobiet: w spódnicy odsłaniającej łydki, w białych jedwabnych pończochach podtrzymywanych podwiązkami ozdobionymi francuskimi monetami, w bluzce z gołymi ramionami, z głową oplecioną bandaną spiętą diamentową szpilą. Turniej wygrała, szokując londyńską widownię nie tylko rewolucyjnym ubiorem ale i freestylowym zachowaniem,  bo w przerwach pomiędzy setami popijała brandy lub koniak zmieszany z osłodzoną wodą. Ta modowa skandalistka, która zmarła w wieku zaledwie 39 lat, w swojej dość krótkiej karierze zdążyła wygrać 81 turniejów, w tym sześć razy o mistrzostwo Francji i pięciokrotnie turniej w Wimbledonie.

Suzanne Lenglen wygrała Wimbledon, szokując londyńską widownię nie tylko rewolucyjnym ubiorem ale i freestylowym zachowaniem,  bo w przerwach pomiędzy setami popijała brandy lub koniak zmieszany z osłodzoną wodą. Fot. Archiwum
Suzanne Lenglen wygrała Wimbledon, szokując londyńską widownię nie tylko rewolucyjnym ubiorem ale i freestylowym zachowaniem,  bo w przerwach pomiędzy setami popijała brandy lub koniak zmieszany z osłodzoną wodą. Fot. Archiwum

Nie mniejsze zamieszanie w tenisowym dress code lat 20. ubiegłego wieku, jak londyński skandal udziałem Suzanne Lenglen, wywołał równie utytułowany jak ona jej rodak –  wielokrotny zwycięzca Rolanda Garrosa, Wimbledonu i US Open  – Rene Lacoste. Szukając sposobu na połączenie obowiązującej na kortach elegancji z większą niż dotąd swobodą ruchów, zaczął od obcięcia rękawów zwykłej koszuli. Wystąpił w niej w 1926 roku, ku zaskoczeniu publiczności i innych zawodników, w turnieju US Open, który bez trudu wygrał. Nieco później klasyczny koszulowy materiał zastąpił lekką i oddychającą bawełną pique i wykorzystując spore zainteresowanie tym niezwykłym wówczas fasonem koszulki, w 1933 roku rozpoczął jej masową produkcję, ozdabiając każdą sztukę znaczkiem przedstawiającym krokodyla. Skąd ten krokodyl? Ano stąd, że taki właśnie pseudonim przylgnął do samego Lacoste’a z powodu jego upodobania do walizek z krokodylej skóry, z którymi słynny tenisista nie rozstawał się podczas swych podróży po świecie. 

Pomnik Rene Lacoste na Placu Muszkieterów na terenie kompleksu Roland Garros w Paryżu, Fot. www.depositphotos.com
Pomnik Rene Lacoste na Placu Muszkieterów na terenie kompleksu Roland Garros w Paryżu, Fot. www.depositphotos.com

Dwie dekady później – w 1952 roku, kiedy koszulki polo stały się najczęściej noszoną „górą” tenisowego stroju – ośmiokrotny triumfator wielkoszlemowych turniejów, dwukrotny mistrz Wimbledonu Fred Perry postanowił pójść w ślady Francuza i założył własną markę produkującą białe tenisowe koszulki, a później również białe spodenki i spódniczki. Odzież Perrego, ozdobiona wyszywanym logo, przedstawiającym laurowy wieniec inspirowany oryginalnym emblematem Wimbledonu, przez wiele kolejnych lat uchodziła za wielce ekskluzywną i chętnie noszona była przez światowe gwiazdy tenisa. Kiedy wiele lat później firma Perrego zaczęła produkować odzież w różnorodnych kolorach, polówki z laurowym wieńcem zaczęły cieszyć się ogromnym popytem także poza kortem, a inspirowana tenisem moda wypłynęła szerokim strumieniem na ulice.                   

Więcej luzu

Odważna postawa Suzanne Lenglen w podejściu do noszonej na korcie odzieży i śmiała kreatywność Rene Lacoste’a, zmierzająca do nadania tenisowym strojom większej funkcjonalności, ośmieliła w latach trzydziestych i czterdziestych ubiegłego wieku wielu zawodników do podejmowania prób odrzucania sztywnych dotąd reguł odnoszących się do tenisowego outfitu. Czołowa zawodniczka lat 30., Amerykanka Helen Wills Moody – jedna z najbardziej utytułowanych tenisistek w historii – wbrew ówczesnym zasadom na mecze przywdziewała plisowane spódnice do kolan, białe bluzki bez rękawów i jako pierwsza kobieta w dziejach osłaniała czoło białym daszkiem, który stał się jej rozpoznawczym znakiem. W 1932 roku Anglik Henry Austin odważył się jako pierwszy zawodnik w historii wkroczyć na korty Wimbledonu nie w długich spodniach, ale w szortach. Zawody wygrał, stając się jedną z legend tego turnieju. Kilka lat później również i panie włożyły szorty, które jednak nigdy nie wyparły na dobre coraz krótszych spódniczek i sukienek.

W 1949 roku amerykańska tenisistka Gertrude „Gussie” Moran zaszokowała widownię Wimbledonu ultrakobiecym jak na owe czasy strojem, składającym się ze zdobionego falbankami topu i bardzo krótkiej spódniczki spod której podczas biegu i podskoków wystawały koronkowe majtki. Niektórzy fotografowie układali się na trawie londyńskiego kortu, żeby uchwycić obiektywem wszelkie detale tej niecodziennej kreacji wymyślonej przez legendarnego Teda Tinlinga – osobę niezwykle popularną w tenisowych kręgach. Ten były zawodnik, który na korcie nie odniósł większych sukcesów, choć doskonale sprawdzał się jako asystent głównego sędziego i mistrz ceremonii turnieju w Wimbledonie, sławę zdobył jako śmiały projektant tenisowych strojów dla pań. Incydent z odważnym strojem Gussie Moran – oceniony przez tenisowych oficjeli jako „wulgarny i grzeszny” – pozbawił go na jakiś czas funkcji w komitecie organizacyjnym Wimbledonu, ale nie osłabił jego zapału do projektowania ubrań dla takich wielkoszlemowych gwiazd jak Maureen Connoly, Maria Bueno, Billie Jean King, Margaret Smith Court i Evonne Goolagong Cowley.

Wojna kolorów

W 2008 roku Mara Szarapowa zachwyciła londyńska publiczność strojem marki Nike o nazwie "Tuxedo", składającym się z marynarki do rozgrzewki i niemal przezroczystej plisowanej bluzki przypominającej męski smoking oraz krótkich, rozszerzanych dołem spodenek. Fot. Archiwum
W 2008 roku Mara Szarapowa zachwyciła londyńska publiczność strojem marki Nike o nazwie „Tuxedo”, składającym się z marynarki do rozgrzewki i niemal przezroczystej plisowanej bluzki przypominającej męski smoking oraz krótkich, rozszerzanych dołem spodenek. Fot. Archiwum

Przez prawie 150 lat historii londyńskiego turnieju w Wimbledonie, jego organizatorzy w kwestii obowiązkowych białych strojów pozostawali nieugięci. Miała to być biel czysta, żadne tam odcienie jasnego beżu lub kości słoniowej, jako jedyne kolorowe elementami ubioru tolerowano wykończenia rękawów, spódnic i spodenek pojedynczym paskiem, nie szerszym niż na jeden centymetr.

Zaprojektowany przez wspomnianego Teda Tinlinga w 1972 roku strój dla Amerykanki Rosie Casals, zawierający sporo purpurowych elementów, był odważną próbą wyłamania się spod dyktatu bieli obowiązującej na londyńskim turnieju. Próbą oczywiście przegraną, bo organizatorzy turnieju zmusili w końcu zawodniczkę do zmiany ubioru pod groźbą dyskwalifikacji, choć ona sama i projektant byli przekonani, że strój nie wykraczał poza regulaminowe kolorystyczne ograniczenia.

W tym samym roku, po drugiej stronie Atlantyku, władze wielkoszlemowego turnieju US Open postanowiły jako pierwsze wprowadzić poważną zmianę w zasadach odnoszących się do strojów noszonych przez uczestniczących w nim zawodników. Praktycznie zniesiono niemal wszystkie ograniczenia dotyczące innych niż biały kolorów tenisowych koszulek, bluzek, spodenek, sukienek i spódniczek i butów.

Zbiegło się to z decyzją Międzynarodowej Federacji Tenisowej (ITF) o zastąpieniu białych piłek lepiej widocznymi, zwłaszcza podczas telewizyjnych transmisji, żółtymi. Kolorystyczne ożywienie tenisowych widowisk z aprobatą przyjęły – choć są dowody, że również na nie wpłynęły –  transmitujące je stacje telewizyjne, w które już niemal na całym świecie porzuciły czarno-biały standard obrazu. A tenisowe gwiazdy owych czasów niemal natychmiast uzupełniły swoje turniejowe torby o wielobarwne koszulki w paski, o kolorowe, krótsze niż wcześniej noszone spodenki i jaskrawe opaski frotte na rękę i na głowę.

Od 1973 roku  szwedzkiemu mistrzowi kortów Bjoernowi Borgowi kolorowe ubiory dostarczać zaczęła włoska firma Fila, zajmująca się wcześniej wyłącznie odzieżą dla alpinistów. Inna włoska firma – założona zaledwie kilka lat wcześniej przez byłego tenisistę Sergio Tacchini’ego – objęła odzieżowym sponsoringiem takie gwiazdy jak John McEnroe, Jimmy Connors. Z kolorowej oferty producentów odzieży ochoczo korzystać zaczęły Tracy Austin i Chris Evert, zachwycając widzów na całym świecie wielobarwnymi sukienkami.

A tymczasem w Wimbledonie – w którym, trawestując znane powiedzenie Henry’ego Forda, każdy kolor był dozwolony, pod warunkiem że był to kolor biały tenisiści obojga płci podejmowali śmiałe próby noszenia strojów wyróżniających się choćby oryginalnością kroju i fasonu. W 1985 roku amerykanka Anne White założyła do pojedynku ze swoją rodaczką Pam Shriver przepisowo biały obcisły kostium z długimi nogawkami i rękawami. Po skardze Shriver, która swą przegraną tłumaczyła tym, że dziwaczny ubiór rywalki rozpraszał jej uwagę, zmuszono White do zmiany stroju. Całkiem już współcześnie, bo w 2008 roku Maria Szarapowa, wielka gwiazda kobiecego tenisa pierwszej dekady XXI wieku, zachwyciła londyńską widownię strojem Nike o nazwie „Tuxedo”, składającym się z marynarki do rozgrzewki i niemal przezroczystej plisowanej bluzki przypominającej męski smoking oraz krótkich, rozszerzanych dołem spodenek. Trzy lata później słynąca z ekstrawaganckiego look’u Amerykanka, Bethanie Mattek-Sands – była deblowa partnerka Igi Świątek – pojawiła się na londyńskim korcie w białej kurtce projektu Alexa Noble’a pokrytej prawdziwymi białymi tenisowymi piłkami, za co ukarano ją regulaminowym „ostrzeżeniem”. Zupełnie niedawno, bo w 2019 roku Serena Williams ozdobiła swą białą dzianinową sukienkę kilkudziesięcioma kryształami Swarowskiego.

Słynąca z ekstrawaganckiego look’u Amerykanka, Bethanie Mattek-Sands pojawiła się na londyńskim korcie w białej kurtce projektu Alexa Noble’a pokrytej prawdziwymi białymi tenisowymi piłkami, za co ukarano ją regulaminowym „ostrzeżeniem”. Fot. Archiwum

Panowie nie okazali inwencji w urozmaicaniu białej odzieży i ulegali „białemu terrorowi”, jak choćby Roger Federer, zmuszony w 2013 roku do zmiany butów z pomarańczowymi spodami na całkowicie białe. Nieco wcześniej, bo w latach 1988 do 1990, słynący z zamiłowania do kolorowych ciuchów Andre Agassi, który potrafił na mecze wychodzić w niebieskich dżinsowych szortach, spod których wystawały różowe obcisłe kolarskie legginsy i jaskrawych butach, postanowił zwyczajnie bojkotować  turniej w Wimbledonie.

Andre Agassi potrafił na mecze wychodzić w niebieskich dżinsowych szortach, spod których wystawały różowe obcisłe kolarskie legginsy i jaskrawych butach. Fot. Archiwum
Andre Agassi potrafił na mecze wychodzić w niebieskich dżinsowych szortach, spod których wystawały różowe obcisłe kolarskie legginsy i jaskrawych butach. Fot. Archiwum

Między kortem a ulicą

Przez całe lata tenisowe stroje zmieniały się raczej ewolucyjnie: kolejne kreacje były najczęściej bardziej lub mniej śmiałymi odmianami poprzednich. Ale tylko do czasu, gdy na kortach pojawiły się siostry Venus i Serena Williams, które – bardziej lub mniej świadomie – postanowiły odważnie przesunąć granicę tego, co wolno nosić na korcie. Jako jedne z pierwszych w  zakładanych przez siebie strojach upowszechniły poliester i nylon – ultralekkie materiały łatwo pochłaniające wilgoć. W 2002 roku Serena wygrała turniej US Open zachwycając publiczność nie tylko  brawurową grą, ale i obcisłym czarnym kombinezonem Pumy. W 2010 roku na French Open w Paryżu wystąpiła w czarnej, przypominającej bieliznę koronkowej sukience, zdobionej czerwoną podszewką. Siostry Williams przecierały kolejne szlaki zręcznie godząc ze sobą dwa światy – mody i sportu, przemycając na korty kombinezony wysadzane cekinami, spódniczki w baletowym stylu i równie wyrafinowaną co drogą biżuterię. Kesha McLeod – stylistka Sereny Williams chętnie tłumaczy związki tenisowej gwiazdy z modą: „Jej styl to pewność siebie i wyrażanie tego, również poprzez stroje noszone przez nią na korcie. Chodzi o to, żeby inni ludzie wiedzieli, że możesz nosić tiulową spódniczkę tutu, która jest urocza i delikatna, a jednocześnie być traktowaną poważnie, jako niezwykle silna osoba”. Serena bez oporów czerpała również z nieprzebranych zasobów streetwearu – ulicznej mody, inspirującej współcześnie wielu wybitnych kreatorów.

Wybitny znawca mody Kelvin Jones, współautor książki „Sportowa moda. Dziewczyny na boiskach od 1800 do 1960” wpływ sióstr Williams i innych tenisistek na modę celnie ujmuje w dwóch zdaniach: „Odkąd istnieje tenis, czołowe kobiece postacie tego sportu są kwintesencją nowoczesnych kobiet swojej epoki. Cokolwiek noszą jest to najnowocześniejszy, najskuteczniejszy i najmodniejszy styl tamtych czasów”. Czy może więc dziwić, że z tenisowego stylu czerpią współcześnie inspirację tacy modowi potentaci jak francuski Chanel czy też Miu Miu – linia odzieżowa legendarnej włoskiej Prady?

Marcin Jarosław Januszkiewicz
Fot. www.depositphotos.com

Udostępnij:

Facebook
Twitter

Podobne wiadomości