– Na obecne sukcesy pracowaliśmy przez ostatnie siedem lat – mówi Mariusz Ozdoba, trener i prezes Gdańskiej Akademii Tenisowej.
Gdańska Akademia Tenisa w jednym tygodniu zdobyła trzy złote medale Drużynowych Mistrzostw Polski. Po tytuły sięgnęły dziewczyny do lat 14 oraz chłopcy do lat 16 i 18. Tak udanego sezonu, jako klub, chyba jeszcze nie mieliście?
Do tej pory mogliśmy się pochwalić tylko jednym złotym medalem, wywalczonym przed rokiem przez drużynę tenisistek do lat 14. Teraz tych krążków z najcenniejszego kruszcu zdobyliśmy aż trzy. Nie ukrywam, że to dla nas powód do dumy. Warto przy okazji dodać, że tytuł w mistrzostwach juniorów zdobyli niemal ci sami zawodnicy, którzy triumfowali także w rywalizacji do lat 16. Zwodnicy reprezentujący nasz klub to gracze o uznanej już marce w swoich kategoriach wiekowych. Tak jak choćby Weronika Ewald, która jest klasyfikowana na trzecim miejscu w Europie w gronie zawodniczek do lat 14. Wysoko w rankingach są również Maciej Kos, Filip Pieczonka czy Olaf Pieczkowski.
Gdzie te perełki wyłapujecie?
Można powiedzieć, że na obecne sukcesy pracowaliśmy przez ostatniej siedem lat. Bo to właśnie wtedy, wraz z Martą Kurzacz, założyliśmy Gdańską Akademię Tenisową. To było zresztą nasze marzenie, aby mieć własny klub. Od początku też chcieliśmy, aby jego profil był stricte sportowy. Chcieliśmy szkolić, a nie tylko skupiać się na rekreacji i tenisie amatorskim. Ostatnie sukcesy pokazują, że obraliśmy dobrą drogę. A gdzie znajdujemy tak zdolną młodzież? Jesteśmy m.in. w Narodowym Programie Upowszechniania Tenisa. Zrobiliśmy ok. 250 testów w szkołach, by wyłapać tych najlepszych, z predyspozycjami do tenisa. Nie ukrywam jednak, że ci którzy wywalczyli ostatnio złote medale są z nami już od dłuższego czasu. Zaczynali u nas, grając w turniejach krasnali. Jak się okazuje, warto było te turnieje robić, bo to w połączeniu ze sportową i rodzinną atmosferą panującą w klubie sprawiło, że związali się z nami na dłużej.
Ile osób obecnie trenuje w Akademii?
To około sto osób. Najmłodsi mają po 5 lat, a najstarsi nie skończyli jeszcze 18. W tej chwili nie mamy zatem drużyny seniorów. To się jednak wkrótce zmieni, bo zawodnicy nam podrosną. Podobna sytuacja miała miejsce dwa lata temu, kiedy to nie mieliśmy jeszcze drużyny juniorów. Można więc powiedzieć, że jako klub rośniemy razem z zawodnikami.
Tenis jest sportem indywidualnym. Jaką rolę odgrywają zatem sukcesy osiągane w turniejach drużynowych? Czego młodzież może się w nich nauczyć?
One są ważne choćby z tego powodu, że w takich imprezach liczy się tylko i wyłącznie zespół. Wszyscy nawzajem się dopingują i stanowią jedność. W takich turniejach nie ma miejsca na grymaszenie. Trzeba się wspierać, ponieważ każdy punkt może być na wagę zwycięstwa. Zwycięstwa całej drużyny. To powoduje, że grupa potrafi się zjednoczyć. A to bardzo istotne w sporcie.
Pan jest nie tylko trenerem złotych drużyn, ale także prezesem klubu i, jakby tego było mało, prezesem Pomorskiego Wojewódzkiego Związku Tenisowego. Doba nie jest dla Pana zbyt krótka?
Nie miałbym nic przeciwko temu, żeby trwała nieco dłużej. W klubie i na korcie spędzam niemal 16 godzin dziennie. I to praktycznie siedem w dni w tygodniu. Ale też razem z Martą Kurzacz, która także pomaga mi na każdym kroku i odpowiada za sprawy organizacyjne, jesteśmy osobami nieco zwariowanymi na punkcie tenisa. Staramy się przy tym wykonywać swoją pracę najlepiej jak się tylko da. I może nieskromnie powiem, ale chyba nieźle nam to wychodzi. Świadczą o tym sportowe wyniki oraz liczba i ranga imprez, które ostatnio organizowaliśmy. A tylko w tym roku były to turniej z cyklu LOTOS CUP, indywidualne mistrzostwa Polski do lat 14, drużynowe mistrzostwa Polski w tej samej kategorii wiekowej czy Narodowy Dzień Tenisa, na który zaprosiliśmy Klaudię Jans-Ignacik oraz Urszulę Radwańską. Imprez jest u nas jednak znacznie więcej i zależy nam na tym, aby ich uczestnicy wyjeżdżali od nas zadowoleni i z uśmiechem na twarzy.
Rozmawiał: Tomasz Sikorski