Feliciano Lopez – człowiek spełniony!

– Czuję się szczęściarzem, że miałem szansę być częścią tenisowego środowiska - mówi Feliciiano Lopez. Fot. Barcelona Open/Banc Sabadell

Turniej finałowy rozgrywek o Puchar Davisa, Malaga, listopad 2024 roku. Sala konferencyjna w hali Palacio de Deportes Jose Maria Carpena. Feliciano Lopez, dyrektor turnieju, tuż po konferencji prasowej z udziałem najważniejszych oficjeli z ramienia ITF na czele z prezydentem tej organizacji – Davidem Haggertym, udziela wywiadu Grzegorzowi Święcickiemu, korespondentowi „TENIS MAGAZYNU”. Siadamy tuż obok siebie i zaczynamy rozmowę. Spotkanie przebiega w sympatycznej atmosferze, ale  przedstawiciele biura prasowego co chwilę zerkają na zegarek i dają znaki, że mamy już kończyć. A wywiad jest dopiero w połowie…

Feliciano Lopez to jednak bardzo miły i kulturalny facet. – Mówią mi, że muszę już kończyć rozmowę, a długo na nią czekałem. Czy mogę zadać jeszcze kilka pytań? – pytam z nadzieją. – Jasne, jeśli nie będą zbyt… długie – odpowiada z uśmiechem Hiszpan.

Jak się czujesz na sportowej emeryturze?

– Czuję się szczęściarzem, że miałem szansę być częścią tenisowego środowiska. Teraz, kiedy pracuję po drugiej stronie barykady, poznaję też inną stronę tego sportu. Jako zawodnik nie zastanawiałem się, jak to wszystko wygląda od kulis. Pracuję jako dyrektor turnieju ATP 1000 w Madrycie, a teraz jeszcze mam zaszczyt pełnić tę funkcję podczas finałów Pucharu Davisa. Dostrzegam teraz wiele rzeczy, których nie widziałem i nie byłem świadomy, jako profesjonalny gracz. Miałem bardzo dużo szczęścia. Moje życie w Tourze było wspaniałe. Szczególnie miło wspominam ostatnie lata. Miałem wszystko dobrze zaplanowane. Wiedziałem dokładnie w jakich turniejach zagram, a przede wszystkim kiedy, gdzie i w jaki sposób zakończę sportową karierę. Nie byłem zmuszony do odejścia z zawodowego sportu z powodu kontuzji, ani z żadnego innego powodu. Zrobiłem to na swoich warunkach.

- Jako zawodnik nie zastanawiałem się, jak organizacja turniejów wygląda od kulis - wspomina Feliciano Lopez. Fot. www.depositphotos.com
– Jako zawodnik nie zastanawiałem się, jak organizacja turniejów wygląda od kulis – wspomina Feliciano Lopez. Fot. www.depositphotos.com

Jako wielki pasjonat tenisa oglądałem mnóstwo Twoich meczów. Miałeś unikalny styl. Zupełnie nie hiszpański. Szczególnie zapadły mi w pamięć Twoje występy na kortach Queens Clubu. Dlaczego ten turniej był dla Ciebie tak wyjątkowy?

– Przede wszystkim dlatego, że był rozgrywany na trawie! (śmiech) Była to z pewnością moja ulubiona nawierzchnia. Kolejny powód jest taki, że jest to jeden z najbardziej prestiżowych turniejów na świecie. Nigdy nie zapomnę chwil, kiedy wychodziłem na kort centralny. Czułem się wtedy szczęśliwy i zaszczycony faktem, że będę mógł zagrać na tak pięknym i wspaniałym obiekcie, gdzie wcześniej rywalizowali najlepsi zawodnicy w historii tego sportu. W Queens Clubie, który ma tak wielkie tradycje, osiąganie świetnych rezultatów – dwukrotny triumf w singlu i zwycięstwo z Andy Murray’em w deblu, było dla mnie ogromnym przywilejem.

Urodziłeś się w roku 1981. To był całkiem niezły rocznik w historii tenisa – Roger Federer, Serena Williams. Rywalizowałeś w czasach Wielkiej Trójki, która często stawała na twojej drodze. Jak wspominasz te mecze po latach?

– O tak, dobry rocznik (śmiech). Jak już mówiłem wielokrotnie, czuję się szczęściarzem, że miałem okazję grać w tej samej generacji co ci goście.

Nie żałujesz, że trafiłeś na ich erę?

– Absolutnie nie. Ja widzę to tak, że oni popchnęli naszą dyscyplinę do przodu i uczynili innych graczy, między innymi mnie, lepszymi tenisistami. Oni byli trzema najlepszymi zawodnikami w historii tego sportu, dlatego my byliśmy zmuszeni do ciągłego rozwoju i poprawiania swoich umiejętności. Żeby być w stanie z nimi rywalizować, trzeba było ciągle poprawiać poziom swojej gry. Pracować jeszcze ciężej, bo w przeciwnym wypadku, wygrywanie z nimi byłoby niemożliwe. Lubię myśleć w ten sposób, że to co osiągnąłem, stało się możliwe przez standardy, jakie oni wyznaczyli, a do których trzeba się było dostosować.

Wygrywałeś z najlepszymi zawodnikami na świecie, ale nigdy nie dotarłeś do TOP 10 rankingu ATP. Czy mimo tego czujesz się spełnionym tenisistą?

– Zdecydowanie tak. Osiągnąłem więcej, niż mogłem oczekiwać. To, że byłem dwunasty na świecie i nie udało mi się wejść do pierwszej dziesiątki, nie jest czymś, co zaprząta mi głowę, ani czymś czego żałuję. Myślę, że generalnie moja kariera obfitowała w sukcesy, więc przyznam szczerze, że niczego nie żałuję. 

Który z Twoich sukcesów na korcie cenisz najbardziej? Indywidualne wielkoszlemowe ćwierćfinały i tytuły ATP, deblowe zwycięstwo na kortach Rolanda Garrosa, czy wygrane w Pucharze Davisa z reprezentacją Hiszpanii?

– Uff… Trudne pytanie. Pomogłem drużynie narodowej w pięciu kampaniach, zakończonych triumfem w Pucharze Davisa. Reprezentowanie kraju było dla mnie czymś specjalnym i wyjątkowym. Będąc zawodowym tenisistą, na co dzień grasz dla samego siebie, bo to sport indywidualny. To sprawia, że kiedy dzielisz te dobre, ale także gorsze chwile z kolegami z drużyny, czujesz się absolutnie wyjątkowo. To powodowało, że zawsze chciałem brać udział w tych rozgrywkach i reprezentować mój kraj. Natomiast w karierze indywidualnej najbardziej cenię  wspomniany triumf w Queens Clubie w singlu i deblu z Andym w 2019 roku. Tenisowo, był to najlepszy tydzień w moim życiu.

- Pomogłem drużynie narodowej w pięciu kampaniach, zakończonych triumfem w Pucharze Davisa - mówi Feliciano Lopez. Fot. si.robi
– Pomogłem drużynie narodowej w pięciu kampaniach, zakończonych triumfem w Pucharze Davisa – mówi Feliciano Lopez. Fot. si.robi

Czy kiedy sięgnąłeś po swój pierwszy Puchar Davisa, to myślałeś, że pewnego dnia zostaniesz dyrektorem tego turnieju?

– Nie. To było całkowicie niespodziewane. Rozmawiałem z dziennikarzem z hiszpańskiej prasy i mówiłem mu o niesamowitym zbiegu okoliczności, który ma miejsce tu w Maladze. Rafa Nadal grał tu swój ostatni turniej w karierze, a swój pierwszy Puchar Davisa zdobywał także w swoim kraju – w 2004 roku w Sewilli przeciwko reprezentacji USA. To był pierwszy punkt zwrotny i kamień milowy w jego karierze, kiedy w meczu finałowym pokonał Andy’ego Roddicka. Dokładnie po 20 latach wrócił na swój ostatni turniej w życiu z Davidem Ferrerem jako kapitanem reprezentacji i ze mną, jako dyrektorem tego turnieju. Ja miałem wówczas dopiero 23 lata! Kiedy powiedziałbyś mi 20 lat temu, że taki będzie finał tej opowieści… odpowiedziałbym, że chyba oszalałeś!

Co czułeś po przegranym meczu z Holandią w rozgrywkach Pucharu davisa w 2024 roku?

– Podobnie jak wszystkim fanom hiszpańskiej drużyny, było mi po prostu przykro. Jest, jak jest i trzeba się z tym pogodzić. Przeciwnicy byli minimalnie lepsi i zasłużyli na wygraną. W turnieju finałowym bierze udział osiem najlepszych zespołów na świecie i nic nie jest gwarantowane. Wielu kibiców reprezentacji Hiszpanii sądziło, że możemy wygrać z Holandią, ale oni pokazali swoją waleczność i umiejętność rywalizacji na najwyższym poziomie pod dużą presją.

Wszyscy chcieliśmy, aby pożegnanie Rafy Nadala odbyło się po zwycięskim finale… Mimo to ceremonia była piękna i wzruszająca. Rozmawiałeś z Rafaelem? Czy było tak, jak sobie to wyobrażał?

– Rozmawiałem z nim dwa dni później, kiedy był już na Majorce. Mówił, że jest szczęśliwy, że mógł zakończyć karierę przed własną publicznością, razem ze swoją rodziną i ubrany w hiszpańskie barwy. Na tym najbardziej mu zależało. Nie wspominał nic o ceremonii. Zawsze był niesamowicie ambitny i oczywiście sądzę, że byłby dużo bardziej zadowolony i dumny, gdyby wygrał swój mecz i pomógł drużynie w awansie do kolejnej rundy… ale taki jest sport. Na pewno zrobił co w jego mocy, ale tym razem się nie udało. 

Kim był Rafa dla hiszpańskiego i światowego sportu? Jakie uczucia towarzyszyły jego pożegnaniu?

– Wszyscy wiedzieliśmy, że ten moment nadejdzie, a mimo to, ciężko jest się z tym pogodzić. Przede wszystkim z tym, że jako fan tenisa, nie zobaczę go już w akcji na korcie, co zawsze było ogromną przyjemnością. Pozostawił po sobie jednak wiele wspomnień i zaraził pasją do tego sportu kolejne pokolenia. Był z pewnością jednym z najlepszych sportowców w historii.

Wróćmy do Twojej osoby. Nie mogę nie zadać tego pytania. Przez lata byłeś uznawany za najprzystojniejszego tenisistę świata. Przypuszczam, że nawet w historii tenisa. Czy to pomagało Ci w karierze, czy wręcz przeciwnie?

– Szczerze mówiąc, w ogóle o tym nie myślałem! Przejdźmy do kolejnych pytań. (śmiech)

Ok. Słyszałem, że jesteś fanem Realu Madryt, zupełnie jak mój syn. Można zobaczyć cię na trybunach z szalikiem klubowym, krzyczącego „Hala Madrid!”?

– O tak! Chodzę na mecze. Może trochę rzadziej, niż kiedy byłem młodszy, ale staram się być na Santiago Bernabeu jak najczęściej z moim prawie czteroletnim synkiem. Kiedy trochę podrośnie, planuję być tam o wiele częściej.

A propos twojego synka. Widziałem Cię kilka dni temu, kiedy przyszedłeś z nim do hali tenisowej. W 2024 roku urodził się twój drugi syn. Wyglądasz na bardzo szczęśliwego człowieka.

– Bo czuję się szczęśliwy. Uważam, że życie dało mi bardzo dużo i jestem bardzo zadowolony z tego, co mam.

Rozmawiał: Grzegorz Święcicki
Fot. Depositphotos.com

Udostępnij:

Facebook
Twitter

Podobne wiadomości

Sen ma kluczowe znaczenie w procesie regeneracji organizmu. Fot. www.depositphotos.com

Sen jest kluczowy dla zdrowia i dobrego samopoczucia, niezbędny dla regeneracji oraz optymalnej wydajności. Każdy z nas wie, jakie to paskudne uczucie po przebudzeniu, kiedy w nocy przewracaliśmy …

Katarzyna Piter, najwyżej klasyfikowana obecnie w rankingu światowym polska deblistka (55. WTA w deblu)

Katarzyna Piter, najwyżej klasyfikowana obecnie w rankingu światowym polska deblistka (55. WTA w deblu) jest już w półfinale turnieju WTA 250 Guangzhou Open 2025 na twardych …

Konieczność odniesienia w piątkowym meczu zwycięstwa nie usztywniła Eleny Rybakiny, która od początku meczu przejęła inicjatywę na korcie

Reprezentująca od 2018 roku Kazachstan Elena Rybakina nie zaprzepaściła wielkiej szansy i po pokonaniu w piątek, 24 października, Kanadyjki Victorii Mboko 6:3, 7:6 (4), jako ostatnia zapewniła …

Adam Pavlasek i Jan Zieliński, czesko-polski debel zameldował się w półfinale turnieju w Bazylei. Fot. ATP Tour

Czesko-polska para deblowa Adam Pavlasek/Jan Zieliński awansowała w czwartek 23 października 2025 do półfinału podwójnej turnieju ATP 500 Swiss Indoors Basel 2025, w 57 minut …