Czechy – sąsiad szkolący tenisowe gwiazdy

Czeszki w rozgrywkach Billie Jean King Cup noszących do niedawna nazwę Pucharu Federacji w XXI wieku triumfowały sześciokrotnie. Fot. www.depositphotos.com

Czechy są znacznie mniejszym krajem od Polski, a mimo to nieprzerwanie od wielu lat wychowują i szkolą tenisistów światowego formatu. Jaki jest ich przepis na sukces? Co wyróżnia naszych południowych sąsiadów? Skąd wziął się prawdziwy wysyp talentów w tym państwie? Na te pytania odpowiedzi szukał Maciej Mikołajczyk.

Kuźnia tenisowych talentów

Starsi doskonale pamiętają Janę Novotną, Martinę Navratilovą, Ivana Lendla czy Petra Kordę, młodsi zaś Kvetę Peschke, Petrę Kvitovą, Tomasa Berdycha oraz Lucie Safarovą. Wyliczać nazwiska utytułowanych czeskich tenisistów można by jeszcze bardzo długo. Nasi sąsiedzi od lat robią furorę i to nie tylko w singlu, ale przede wszystkim w deblu. Dość powiedzieć, że w rankingu gry podwójnej kobiet przewodzą obecnie Katerina Siniakova i Barbora Krejcikova, z kolei w zestawieniu sześćdziesięciu najlepszych singlistek globu widnieje aktualnie aż dziewięć czeskich nazwisk, co w porównaniu z o wiele większą Polską robi duże wrażenie. Talentów czystej wody jest w Czechach na pęczki. Mimo bardzo młodego wieku do światowej czołówki przedarli się m.in. Marketa Vondrousova, Marie Bouzkova, Linda Fruhvirtova, Linda Noskova oraz Jiri Lehecka. Nie można też zapominać o sukcesach Czeszek w rozgrywkach noszących do niedawna nazwę Pucharu Federacji, które w XXI wieku sześciokrotnie padły ich łupem.

Petra Kvitova dwukrotna triumfatorka Wimbledonu. W tym roku wygrał turnieju WTA 1000 Miami Open. Fot. www.depositphotos.com
Petra Kvitova dwukrotna triumfatorka Wimbledonu. W tym roku wygrał turnieju WTA 1000 Miami Open. Fot. www.depositphotos.com

Sport na porządku dziennym

– Czesi zawsze mieli dobry sport, a co za tym idzie tenis. Jest to związane z kulturą sportu i jej postrzegania u naszych sąsiadów. To ta subtelna różnica. Tam każde dziecko, każdy nastolatek uprawia jakąś dyscyplinę, a państwo to wspiera, ale nie jakimiś gigantycznymi kwotami, lecz infrastrukturą. Boiska, baseny, hale, korty są w każdej mniejszej miejscowości. Wystarczy pojechać do Czech i włączyć w ciągu dnia telewizję lokalną. Średniej klasy wydarzenie sportowe, przykładowo jakiś bieg przełajowy, na poziomie szkolnych zawodów, jest transmitowany mówi w rozmowie z „Tenis Magazynem” Beniamin Budziak, trener główny kadry narodowej chłopców do lat 12 i dodaje: – Takie działania to popularyzacja sportu w tym kraju. Jako trener kadry narodowej U12 sporo naoglądałem się tych czeskich dzieciaków na turniejach najwyższej rangi i tych mniejszych jak cykl zawodów polsko–czeskich. Mieszkam też 30 minut jazdy samochodem od Ostrawy, więc często bywam w tym kraju. Tam każdy uprawia dwa, czasami nawet trzy sporty równolegle i to na zawodniczym poziomie, czyli takim, w którym gra się turnieje i trenuje w klubie. Podam przykład. Chłopak gra dobrze w tenisa, ale to jest jego drugi sport, ponieważ jako pierwszy wybrał sobie hokej, a dodatkowo dla zabawy gra w piłkę nożną, jeździ na rowerze czy pływa. To wszytko powoduje, po pierwsze, zdrowie i sprawność ogólną tego dziecka. Po drugie, wychowanie przez sport, a po trzecie radość i uprawianie sportu z pasją, gdyż najlepiej robimy coś wtedy, gdy to lubimy i kochamy – tłumaczy Budziak.

– W Czechach dzieci grają z radością i uśmiechem, ale też nauczone są ciężkiej pracy i szacunku do sportu, trenera, solidności i jakości pracy. To z kolei wpływa na ilość, z której można wybierać. Jest rzeczą wiadomą, że tenisowe talenty z wiekiem będą się wykruszać (kontuzje, wybór szkoły czy innego sportu), ale czym więcej będzie ich teraz, tym większa szansa, że będzie ich kilka lub kilkanaście w wieku dorosłym. W Polsce 12-latkowie grają w tenisa zawodowo, a więc z presją, której podobno nikt na nich nie wywiera. Jest jednak inaczej, bo jeżeli dziecko widzi wokół siebie sztab ludzi pracujących dla niego, to wie, że nie może i nie chce zawieść rodziców, siebie, trenera czy otoczenia i się po prostu wypala. Brakuje radości i zdrowej rywalizacji. Jest jakaś szalona pogoń za sukcesem, choć od paru lat coś drgnęło w polskim tenisie i zmienia się już to podejście – porównuje Budziak.

– Jako trener kadry narodowej staram się edukować rodziców, uświadamiać im pewne ważne kwestie, a przy okazji pomagam unikać pułapek, które na nich i ich dzieci czekają. W niedzielę i poniedziałek w naszym kraju, po kolejnym wielkim sukcesie Świątek, korty u nas stały puste. Byłem akurat w kilku miastach w Polsce i widziałem to na własne oczy. To było kiedyś nie do pomyślenia. Po takim sukcesie przysłowiowy Kowalski, który nie trzymał w życiu rakiety tenisowej, szedł na kort lub ściankę spróbować odbić parę piłek, żeby zobaczyć jak to jest i czym jest ten tenis. Dziś mamy inne czasy, świat się zmienia i ciężko zachęcić dzieci do sportu, ale należy próbować edukować i zachęcać młodych ludzi, ponieważ sport uczy życia, dyscypliny, samodzielności i szacunku – zauważa szkoleniowiec.

Kultura tenisowa

Podobnego zdania jest również Łukasz Markowski, trener Kacpra Knittera, mistrza Polski kadetów. – W moim odczuciu w Czechach jest tak zwana kultura tenisowa. Tenis to jeden z najpopularniejszych sportów, mnóstwo ludzi go uprawia, ponieważ kortów u nich jest naprawdę sporo. Do tego dochodzą znakomite wyniki czeskich tenisistów i to nie jednego, czy dwóch, ale wielu na każdym poziomie zawodowym, co pokazuje tym, co dopiero zaczynają, że da się osiągnąć sukces. Oprócz tego Czesi posiadają dwa narodowe centra tenisowe, mocną ligę seniorów, a dzięki temu mnogość dobrych graczy na każdym poziomie. Na ich system szkolenia składa się m.in. wiele klubów i rozbudowane rozgrywki drużynowe od najmłodszych kategorii – tłumaczy Markowski.

Podsumowując, Czechy to prawdziwa „fabryka” gwiazd tenisa, o czym w finale Rolanda Garrosa jeszcze raz przekonała się Iga Świątek, której piekielnie trudne warunki postawiła na korcie Karolina Muchova. Raszynianka wcześniej w finałach zaliczanych do głównego cyklu ze zmiennym szczęściem mierzyła się również z innymi reprezentantkami Czech. W 2021 roku w Rzymie rozgromiła Karolinę Pliskovą, nie oddając jej żadnego gema, zaś w Dubaju i Ostrawie musiała uznać wyższość Barbory Krejcikovej.

Maciej Mikołajczyk
Fot. www.depositphotos.com

Udostępnij:

Facebook
Twitter

Podobne wiadomości