Reprezentantki Polski poniosły w czwartek porażkę z drużyną Czech 1:2 w swoim drugim i ostatnim meczu w grupie D finałowego turnieju o Billie Jean King Cup w Glasgow. Dzień wcześniej uległy Amerykankom również 1:2. W obydwu spotkaniach losy zwycięstwa decydowały się w grze podwójnej.
W swoim pierwszym pojedynku Polki przegrały z ekipą Stanów Zjednoczonych 1:2. Punkt w singlu punkt zdobyła Magda Linette (AZS Poznań), która w grze podwójnej wystąpiła z Alicją Rosolską (KT Warszawianka), a w pojedynczej bliska sprawienia niespodzianki była zawodniczka ORLEN PZT Team Magda Fręch (KS Górnik Bytom).
Również w drugim spotkaniu w grupie D kapitan Dawid Celt wystawił do gry na drugiej rakiecie Fręch, która jest obecnie 116. w rankingu WTA. Natomiast jego odpowiednik Petr Pala nominował do pierwszego meczu singlowego 149. na świecie Karolinę Muchovą.
– Przede wszystkim zawiódł mnie dzisiaj serwis, który wczoraj funkcjonował na wysokim poziomie. Dzisiaj poza rytmem, gdzieś to wyjście z nóg było zupełnie inne. W sumie nie byłam w stanie wygrać żadnej piłki po serwisie, no może jedną w meczu, a to jest zdecydowanie za mało na taką zawodniczkę, żeby być blisko. Na dodatek trzeba powiedzieć, że ona zagrała bardzo dobry mecz i ja praktycznie dziś nie otrzymywałam od niej żadnych niewymuszonych błędów. Tak naprawdę chyba w każdym gemie „dostawałam” od niej po trzy winnery. Niestety nie było to łatwe spotkanie, ale dziś kluczowy był niestety mój serwis, którego mi dziś kompletnie zabrakło. Przez to praktycznie od początku do samego końca meczu zostałam zepchnięta do głębokiej defensywy – powiedziała Fręch po meczu przegranym z Muchovą 2:6, 2:6.
Dzień wcześniej zawodniczka ORLEN PZT Team rozegrała bardzo zacięty i wyrównany, trwający dwie i pół godziny pojedynek z 14. na świecie Danielle Collins. Przegrała w nim dopiero w tie-breaku decydującego trzeciego seta. Zeszła z kortu przed godziną 22, a potem jeszcze dopingowała z ławki koleżanki z drużyny.
– To ostatnie trzy tygodnie dla mnie na poprawianie rankingu, bo niestety nie wliczały się do niego punkty za trzecią rundę Wimbledonu. Na obecną chwilę brakuje mi około 50 punktów, żebym mo0gła się zakwalifikować do głównej drabinki Australian Open. Także to będzie bardzo intensywny i trudny czas dla mnie, choć tak naprawdę marzę już o wakacjach. Jeśli uda mi się osiągnąć cel rankingowy wcześniej, to oczywiście wcześniej zakończę ten sezon. Jeśli nie, to dopiero za trzy tygodnie – dodała Fręch przed którą jeszcze możliwe dwa starty w imprezach ITF i jeden w WTA 125.
Potem na kort numer 1 wyszły: 49. w rankingu WTA Linette i numer aktualna 32. na świecie Karolina Pliskowa. Polka rozegrała w Glasgow kolejny fantastyczny mecz i pewnie pokonała Czeszkę 6:4, 6:1.
– To niewiarygodne, dwa takie zwycięstwa w ciągu dwóch dni tutaj. Jestem szczęśliwa, a przede wszystkim bardzo zadowolona ze swojej gry w końcówce sezonu. Ale teraz muszę szybko zebrać siły przed występem w decydującym deblu – powiedziała po meczu Linette, która po regulaminowej półgodzinnej przerwie na regenerację wyszła ponownie na kort razem z Katarzyną Kawą (BKT Advantage Bielsko-Biała).
Po drugiej stronie siatki stanęła liderka deblowego rankingu WTA i finalistka zakończonego w poniedziałek WTA Finals – Katerina Siniakova, która w sierpniu triumfowała w turnieju ITF W100 Memoriale Pary Prezydenckiej Lecha i Marii Kaczyńskich – Polish Open w Kozerkach. Jej partnerką była Marketa Vondrousova (119. w WTA w grze podwójnej). Polki przegrały 2:6, 3:6.
Na pomeczowej konferencji powiedzieli:
kapitan reprezentacji Dawid Celt
– Wnioski, jakie wyciągnąłem z występu w Glasgow, to na pewno musimy lepiej grać w deblu. To tak pół żartem, pół serio. To było dla nas bardzo poważne doświadczenie. Trafiliśmy do bardzo wymagającej grupy. Walczyliśmy. Naprawdę walczyliśmy jak równy z równym. Troszkę zabrakło w tym deblu. Te teamy po przeciwnej stronie siatki były trochę mocniejsze i lepiej zgrane. Ale to były jedne z najlepszych deblistek na świecie, więc musimy pamiętać, że poprzeczka była zawieszona naprawdę bardzo, bardzo wysoko. Dumny jestem z całej drużyny, tego jak tutaj funkcjonowała, z tego jak podeszliśmy do tego i walczyliśmy, bo na papierze byliśmy skazani na pożarcie. Ale walczyliśmy o zwycięstwo, bo na tym mi zależało, żeby pokazać, że nie przyjechaliśmy tutaj na wakacje, tylko odciąć kupony, żeby mimo wszystko walczyć o pełną pulę.
Magda Linette
– Na pewno są to dla mnie ważne zwycięstwa. Pierwszy raz wygrałam z Madison Keys, no i też z Pliskovą pierwszy raz na „dużym” korcie, bo kiedyś tam udało mi się przypadkowo wygrać z nią na jakiejś 25-tce. Ale tak naprawdę to było całe życie dostawanie bardzo gładko, chociaż już nasz ostatni mecz pokazał, że jestem wreszcie bardzo blisko. Tutaj miałam trochę więcej spokoju, troszkę inaczej podeszłam do tych meczów. Byliśmy tu całym teamem, miałam na ławce Dawida, który mnie tu uspokajał. Było trochę łatwiej zachować spokój i mam nadzieję, że zapamiętam to na przyszły rok. Szkoda, że ten sezon się już kończy.
Katarzyna Kawa
– Na pewno nie było dziś łatwo wyjść do gry przeciwko mocnym Czeszkom. Cóż mogę powiedzieć, że mam już w swoim CV parę meczów z topowymi deblistkami i mniej więcej wiem czego się spodziewać i na jakim poziomie ja muszę zagrać, żeby móc z nimi walczyć o zwycięstwo. Dlatego wiedziałam, że muszę tu zagrać to, co mam najlepsze. Na pewno nie było łatwo wejść w ten mecz, tym bardziej, że nigdy nie miałyśmy okazji grać razem w deblu za Magdą. Także było to trochę eksperymentalne, ale Madzia była tutaj na fali zwycięstwa w singlu. Była tiu naszą liderką, która zdobywała punkty, w którą wierzyłyśmy. Troszeczkę nam dziś brakło, ale myślę, że byłyśmy na dobrej drodze.
Wyniki:
Polska – Czechy 1:2
gra pojedyncza –
Magdalena Fręch – Karolina Muchova 2:6, 2:6
Magda Linette – Karolina Pliskova 6:4, 6:1
gra podwójna –
Katarzyna Kawa/Magda Linette – Katerina Siniakova/Marketa Vondrousova 2:6, 3:6
Tomasz Dobiecki
Fot. Monika Piecha