Drużyna Lecha Poznań gra w Lidze Mistrzów. Na razie jeszcze nie tej piłkarskiej, ale… kulinarnej. To zasługa Artura Dzierzbickiego, kucharza Kolejorza, z Hotelu Rodan w Skrzynkach, który na co dzień gotuje zawodnikom Pierwszej Drużyny.
– Człowiek, żeby dobrze funkcjonować musi mieć odpowiednie „paliwo”. Dla sportowca takiego wysokooktanowego napędu potrzeba dużo więcej, bo też jego wysiłek fizyczny jest zdecydowanie większy – mówi Artur Dzierzbicki, kucharz piłkarzy Lecha Poznań od trzech lat oraz reprezentacji Polski do lat 21.
Artur Dzierzbicki, który pełni funkcję Managera Gastronomii Hoteli Rodan, czyli Rodan w Skrzynkach i Rodan-Groklin w Grodzisku Wielkopolskim, ze swoją profesją związany jest od 30 lat. Jak podkreśla, te trzy dekady to wielki zawodowy kapitał: – To są lata doświadczeń, z których teraz mogę czerpać pełnymi garściami.
Na swoich kulinarnych przystankach trafiał do renomowanych miejsc, były to m.in.: Kino-Restauracja Shogun, Club Palladium (oba w Poznaniu), Starlight Cafe w Warszawie, Pałac Mierzęcin, czy ponownie w stolicy Wielkopolski Hotel Sheraton.
– Lech i reprezentacja U21 to moja wielka pasja, ale główna baza, gdzie pracuję i bez której nie byłoby dotychczasowych osiągnięć to Hotele Rodan – zaznacza A. Dzierzbicki i podkreśla, że to tutaj głównie przygotowywane są potrawy dla Lechitów. W menu piłkarzy Artur stawia na dania zdrowe, bioorganiczne, najczęściej bezglutenowe.
Trochę trwało zanim zawodnicy przekonali się do kuchni Mistrza Artura. Obecnie są zachwyceni tą współpracą. Do tego stopnia, że towarzyszy im także w trakcie meczów poza Poznaniem.
– Podczas pierwszych wyjazdowych spotkań gospodarze hoteli dziwili się mojej obecności, często nie znali nawet produktów, o które prosiłem. Lech jako pierwszy klub w Polsce wprowadził standardy żywieniowe. W tyle pozostała nawet Legia, czy Lechia Gdańsk. Pozostałe drużyny to przepaść – mówi Szef Gastronomii hotelu Rodan. I cieszy się, że udało mu się przekonać wielu piłkarzy do tego, żeby sami zaczęli gotować. Jednym z pierwszych był nie grający już w Lechu Karol Linety.
– Karol przeszedł u mnie szybki kurs gotowania. Szczególnie lubił naleśniki. Któregoś dnia przysyłał mi SMS o treści: „Panie Arturze, jaka patelnia jest najlepsza do robienia naleśników” – śmieje się kucharz Lecha. I zaznacza, że za sukces uważa fakt, że wielu nauczył „kultury” gotowania i nakłonił do zrobienia testów na tolerancją pokarmową. Dzięki temu wiedzą, czego nie powinni jeść.
A na jakie składniki stawia Artur Dzierzbicki? Jak podkreśla szuka kwasów omega, które są niczym zastrzyk testosteronu. Znajduje je w rybach, ale nie tylko. Także np. w szałwii hiszpańskiej. Lechitom przygotowuje też wyśmienite desery. To o nich już krążą legendy.
– Piłkarze jak przychodzą na obiad lub kolację, to od razu pytają czy są desery i o jakim smaku – uchyla rąbka tajemnicy Artur Dzierzbicki. – To puddingi z tapioki z chia i owocami na mleku, na przykład roślinnym. Wyzwalają one energię i agresję na boisku. Jedno ciasto docenił nawet Trener Bjelica, który zadedykował mi wygraną w meczu z Lechią – wspomina Artur.
Jedna z życiowych zasad Mistrza Artura brzmi: „zdrowe odżywianie TAK, ale każdy potrawa musi smakować”. – Kiedy pierwszy raz przygotowałem owsiankę chłopacy podchodzili do niej z rezerwą. Nie przypuszczali, że może być np. z jagodami i smakować wyśmienicie – dodaje Artur Dzierzbicki.
Posiłki przygotowywane przez kucharza Lecha podczas pobytu zespołu w Lizbonie w trakcie rozgrywek Ligi Europy docenił m.in. Bronisław Misztal. Panu ambasadorowi tak bardzo przypadły one do gustu, że zaprosił Artura do Portugalii. – W Lizbonie byłem kilka tygodni w ubiegłym roku w przerwie zimowej. To było kolejne świetne doświadczenie – kończy Artur Dzierzbicki.
Tekst: Maciej Łosiak
Fot. Adam Ciereszko