Alicja Rosolska wraz z Weroniką Falkowską zdobyła jedyny punkt dla reprezentacji Polski w Billie Jean King Cup w meczu z Kazachstanem (1:3) w Astanie. Urodzona w Warszawie finalistka wielkoszlemowego US Open 2018 – jak sama mówi – największe zwycięstwo odniosła w grudniu 2020 roku. Po trzynastu latach występów w każdej wielkoszlemowej imprezie, przyszedł czas na przerwę, a zarazem najważniejszy triumf, ponieważ na świat przyszedł jej syn, Charlie ze związku z Danem Championem. Tym samym polska deblistka dołączyła do grona zawodowo grających mam.

– Jest coraz więcej na tourze grających mam. Myślę, że to za sprawą turniejów i nagród, jakie są do wygrania. Na turniejach wielkoszlemowych są nawet przedszkola dla dzieci grających mam, więc jest dodatkowe wsparcie ze strony organizatorów, ale mimo wszystko, jesteśmy mniejszością – zdradza Alicja Rosolska.
Faktycznie, zawodniczek, które zdecydowały się wrócić do gry po przerwie spowodowanej macierzyństwem jest coraz więcej. Nie stanowią jeszcze większości, ale rzeczywiście, nie raz w mediach społecznościowych można trafić na zdjęcia pociech na kortach i trybunach największych turniejów na każdej szerokości geograficznej.
– Przede mną były dziewczyny, które podróżowały z dziećmi, więc – na szczęście – nie ja musiałam przecierać szlaki. Moim głównym źródłem wiedzy była Cara Black, była liderka rankingu deblowego, która mieszka w Australii. Zadzwoniłam do niej, żeby zapytać, jak małe dziecko zachowuje się w podróży. Co by nie mówić, lot po Europie to zupełnie inna bajka. Musiałam być przygotowana, jak zareaguje takie małe dziecko na kilkunastogodzinnej trasie. Powiedziała mi, że dzieci super znoszą podróż, a ciężką robotę w trakcie lotu mają jedynie rodzice. Jak się o tym dowiedziałam, to stwierdziłam, że mogę wrócić do gry – uśmiecha się Alicja Rosolska, która w czerwcu 2017 roku wzięła ślub z Danem Championem.
Marcin Stańczuk
Cały tekst do przeczytania w wiosennym (nr 38) wydaniu „Tenis Magazynu” do kupienia: https://tiny.pl/wv9zw