Ryszard Witkowski w Poznaniu znany jest jako ekspert od rakiet tenisowych. Tym zajmuje się od lat 90., najpierw na Wildzie, teraz na Świerczewie. Nie każdy jednak wie, że Witkowski w życiu ma drugą pasję – fotografię. I jak sam mówi, zamiłowanie do niej ujawniło się nieco… przez przypadek.
Tekst: Mikołaj Woźniak
– Znamy się mało, więc może powiedziałbym parę słów o sobie. Urodziłem się w Poznaniu, w lipcu, a właściwie w drugiej połowie lipca. Dokładnie 21 lipca. Tyle może o sobie, na początek – tak Ryszard Witkowski, specjalista od rakiet tenisowych, postanowił się przedstawić. Parafrazując słowa ze znanej sceny filmu „Rejs”, zresztą jednego ze swoich ulubionych.
Dalej jednak rozmowa toczy się bardziej szczegółowo. Spotykamy się na obiekcie Towarzystwa Tenisowego Świerczewo, gdzie Witkowski przeniósł się około dwóch lat temu. Wcześniej, od lat 90., prowadził własny sklep z rakietami tenisowymi na Dolnej Wildzie. Styczność ze sportem miał już jednak o wiele wcześniej.
– Pojawiał się w moim życiu praktycznie od urodzenia. Chodziłem do szkoły sportowej i przez pięć lat trenowałem łyżwiarstwo szybkie. Później, przez kolejne pięć lat – lekkoatletykę – wspomina Witkowski. Po sporcie przyszedł czas na muzykę, a wszystko w czasie… służby wojskowej. Przez dwa lata nasz rozmówca występował w orkiestrze reprezentacyjnej wojsk lotniczych.
– Do sportu nadal mnie jednak ciągnęło. Ale o tym, że zacząłem zajmować się sprzedażą i doradztwem w zakresie rakiet tenisowych, zadecydował przypadek. Mój kolega wyjechał do Niemiec, a ojciec jego dziewczyny prowadził tam dużą hurtownię. Rakiety trafiały do mnie. Tak się zaczęła ta przygoda i trwa do dziś – wyjaśnia poznaniak.
Atutem dla niego było to, że w latach 90. sklepów z rakietami było niewiele, a Internetu w Polsce – praktycznie wcale. Zaopatrywali się u niego gracze z całej Polski. – Nie potrafię policzyć ile osób w samym Poznaniu grało wtedy z rakietami ode mnie. Ta praca zawsze sprawiała mi satysfakcję – podkreśla Witkowski.
Towarzystwo nie bez znaczenia
Po latach na Wildzie, Witkowski zdecydował się na przeprowadzkę i współpracę z Robertem Knoffem, właścicielem Towarzystwa Tenisowego Świerczewo. – Atmosfera jest tutaj rewelacyjna, tworzona przez ludzi pełnych pasji. Dzięki temu łatwiej wstaje się co rano do pracy. Jak sama nazwa wskazuje – Towarzystwo Tenisowe, czyli towarzystwo na kortach jest znakomite – śmieje się nasz rozmówca.
Na Świerczewie oprócz sprzedaży i doboru rakiet, prowadzi też punkt ich serwisowania oraz naciągania. Witkowski ceni sobie stały kontakt z grającymi, dzięki codziennej obecności na kortach.
– Przy wyborze rakiety ważny jest dobór do danego stylu gry zawodnika. Częstym błędem jest przecenianie swoich możliwości i używanie za ciężkiego, albo przeciwnie – zbyt lekkiego sprzętu. Moją rolą jest pomoc zawodnikowi – przedstawia Witkowski.
Zaznacza, że dobór do stylu jest kluczowy, bo wiele firm robi dziś bardzo dobre rakiety. Gdyby było inaczej – każdy tenisista grałby tym samym sprzętem. – Są rakiety dla graczy: początkujących, rekreacyjno-turniejowych, turniejowo-rekreacyjnych oraz turniejowych – dla każdego inne – wymienia nasz rozmówca.
Na Świerczewie, oprócz amatorów współpracuje też z zawodowcami – trenerami. Magdaleną Kiszczyńską, Sykstusem Szajdą, Krzysztofem Mikołajczakiem i Robertem Knoffem.
– Stworzyli tutaj nowe formuły w rozgrywkach amatorskich. Wymienię choćby turnieje Fast Four czy Crazy 20 Minut. Te drugie rozgrywki polegają na grze przez 20 minut bez przerwy, a zwycięża ten, kto wygra najwięcej gemów – tłumaczy Witkowski. Oprócz tego na Świerczewie odbywa się też choćby liga mężczyzn i kobiet oraz mniejsze turnieje singlowe i deblowe.
– Ryszarda znam od 8 lat, praktycznie od momentu, gdy przeniosłam się do Poznania. Poznał nas ze sobą mój mąż, który zna go praktycznie od dzieciństwa. Ryszard serwisował moje rakiety, jeszcze w czasie zawodowej kariery, a później pomógł mi wdrożyć się w trenerkę – tak o Witkowskim mówi Magdalena Kiszczyńska, była zawodniczka, obecnie trenerka na Świerczewie. Na korty Roberta Knoffa przeniosła się praktycznie razem w Witkowskim, także za jego namową.
– Rysiu to pozytywna, energiczna osoba, dobry duch kortów. Potrafi rozładować każde napięcie – dodaje Kiszczyńska.
Rakiety i aparat
Wielką pasją Ryszarda Witkowskiego, również w latach 90. stała się fotografia. Na dziś – kilka jego prac zdobyło wyróżnienia na konkursach fotograficznych. – Początki były takie: z 20 lat temu poszedłem do fotografa wywołać film. Gdy odbierałem zdjęcia, pochwalił jedno z nich. To dało mi motywację do zainteresowania tematem – zdradza poznaniak.
I tak jego pasja nadal się rozwija. Dziś Witkowskiego trudno traktować jako amatora – robi profesjonalne sesje zdjęciowe – indywidualne, portretowe, na weselach i innych uroczystościach rodzinnych. Organizuje także warsztaty – zarówno związane ze sprzętem tenisowym, jak i fotografią.
Cieszy się, gdy może łączyć swoje dwie pasje – a to zdarza mu się choćby na turniejach tenisowych, gdzie na korcie grają zawodnicy z dobraną przez niego rakietą, a on sam może spełniać się za obiektywem.