Maja Chwalińska odniosła największe zwycięstwo w karierze

Największe zwycięstwo Maja Chealińska odniosła w Montpellier (Fot. Open International Feminin de Montpellier)

22-letnia Maja Chwalińska (BKT Advantage Bielsko-Biała) odniosła największe singlowe zwycięstwo w dotychczasowej karierze. Zawodniczka LOTTO PZT Team wygrała w niedzielę turniej ITF W75 w Montpellier, zdobywając szósty tytuł w cyklu ITF World Tennis Tour. W finale challengera ATP 75 w Braszowie wystąpił duet LOTTO PZT Team Karol Drzewiecki (WKS Grunwald Poznań) i Piotr Matuszewski (Calisia Tenis Pro Kalisz).

– Ten turniej na pewno nie był da mnie łatwy. Zaczęło się niezbyt przyjemnie, bo niestety linie lotnicze zgubiły mój bagaż. Ja też, przyznaję się, nie spakowałam się zbyt mądrze, w efekcie czego grałam do ćwierćfinałów właściwie jedną rakietą, którą wzięłam na pokład samolotu. Drugą, podobną do mojej, kupiłam tutaj w lokalnym sklepie, ale ta była trochę cięższa od mojej. Także przez pierwsze rundy faktycznie grałam tą jedną rakietą, a też musiałam sobie zorganizować jakieś ubrania. Ale potraktowałam to wszystko jako wyzwanie i chociaż na początku nie było łatwo, to potem się właściwie przyzwyczaiłam do tego i z każdym meczem było mi w sumie łatwiej – opowiedziała „Tenis Magazynowi” Chwalińska o nieoczekiwanych komplikacjach w Montpellier.

Niedzielny finał w Montpellier trwał godzinę i 34 minuty, a w nim Chwalińska pewnie uporała się 6:3, 6:2 z Oksaną Selechmetiewą. Polka świetnie weszła w mecz.

W pierwszym secie łatwo odskoczyła na 4:0 z przewagą dwóch przełamań serwisu rywalki, która połowicznie odrobiła stratę i wyszła na 3:4, Jednak to było wszystko, co udało jej się osiągnąć w pierwszej partii wygranej przez Maję 6:3.    

Zawodniczka LOTTO PZT Team jeszcze lepiej otworzyła drugiego seta obejmując w nim prowadzenie 5:0. Tym razem miała na koncie trzy wywalczone „breaki” i serwowała na mecz. W dodatku przy własnym podaniu wypracowała trzy kolejne piłki meczowe (było 40-0), a potem jeszcze czwartą, ale żadnej nie wykorzystała i po nich pozwoliła się przełamać, po raz pierwszy w tym spotkaniu.

W grę Mai wkradło się trochę zdenerwowania, ale szybko opanowała emocje i przy 5:2 wyszła na 40-30 i wtedy zamknęła pojedynek przy piątym meczbolu.

Maja Chwalińska najlepsza w Montpellier (Fot.   Open International Feminin de Montpellier)

Występ w Montpellier Chwalińska rozpoczęła od wygranej z Rumunką Andreą Mitu 6:7 (7-9), 6:3, 6:1, która zajęła jej dwie godziny i 40 minut. Potem pokonała Francuzkę Emmę Lene 6:3, 6:0 oraz Litwinkę Justynę Mikulskyte 6:2, 6:4, a w wyeliminowała Japonkę Sarę Saito 7:6 (7-5), 6:3.

W niedzielę zdobyła szósty tytuł w cyklu ITF World Tennis Tour, a pierwszy od dwóch lat. Dwa zwycięstwa odniosła w nim w 2022 roku, w Pradze (ITF W60) i w Monastyrze (ITF W25). Wcześniej aż trzykrotnie triumfowała w 2019 r. w Polsce, gdy była najlepsze w dwóch „25-tkach” w Bytomiu i w Kozerkach koło Grodziska Mazowieckiego, a następnie w turnieju ITF W60 na kortach Legii Warszawa.

W grze podwójnej ma na koncie już dziesięć tytułów, a właśnie dziesiąty w karierze wywalczyła przed tygodniem w czeskiej miejscowości Stare Splavy (ITF W75).

ZWYCIĘSTWO NAD DESZCZEM

W Braszowie wielką zmorą organizatorów były intensywne i ciągłe opady deszczu, które do czwartku mocno paraliżowały realizację planu gier, a chwilami przez wiele godzin całkowicie uniemożliwiały rozgrywanie meczów. Właściwie dopiero w piątek rozpoczęło się nadrabianie zaległości.

Ofiarami tego stanu rzeczy byli trzej polscy debliści, którzy właśnie w Rumunii postanowili walczyć o punkty do rankingu ATP w challengerze z pulą nagród 75 tys. euro. Wszyscy rozpoczęli rywalizację dopiero w weekend, kiedy udało się dokończyć pierwszą rundę gry podwójnej. Ale dobrze radzili sobie w trudnych warunkach atmosferycznych i na ciężkim, mokrym korcie.

Duet Drzewiecki-Matuszewski dotarł tam do finału, który został rozegrany w niedzielę późnym popołudniem. W niewiele brakło do sukcesu, bowiem w super tie-breaku mieli do dyspozycji aż pięć piłek meczowych, ale żadnej nie wykorzystali. Ostatecznie przegrali walkę o tytuł z Hiszpanem Javierem Barranco Cosano i Amerykaninem Nicolasem Moreno de Alboranem 6:3, 1:6, 15-17.

Debel LOTTO PZT Team: Karol Drzewiecki i Piotr Matuszewski w Braszowie (fot. ATP Challenger Tour).

Kilka godzin wcześniej hiszpańsko-amerykański duet wyeliminował w półfinale Szymona Walkowa i Rumuna Alexandru Jecana (nr 4.). 6:4, 6:1. Wcześniej polsko-rumuński debel pokonał Czecha Filipa Dudę i Ukraińca Witalija Saczko 6:3, 6:2, a także Brytyjczyka Scotta Duncana i Amerykanina Huntera Reese 3:6, 6:3, 10-2.

Natomiast Drzewiecki i Matuszewski, rozstawieni z numerem drugim w drabince, na otwarcie otrzymali walkowera od Holendra Ryana Nijboera i Ukraińca Władysława Orłowa. Dzięki temu weszli bez gry do ćwierćfinału, w którym uporali się z Turkiem Ergim Kirkinem i Kazachem Dmitrijem Popko 6:3, 7:6 (7-3).

Do finału awansowali w niedzielne popołudnie wygrywając ze Szwedem Simonem Freundem i Duńczykiem Johannesem Ingildsenem (nr 3.) 6:2, 6:4. Po odpoczynku wyszli ponownie na kort, żeby walczyć o tytuł, ale nie wykorzystali pięciu piłek meczowych w niesamowitym super tie-breaku.

Na początku sezonu występowali już z razem z sukcesami w cyklu ATP Challenger Tour. Odnieśli zwycięstwo w imprezie rangi ATP 75 w Oeiras, a tydzień później wystąpili w finale większego challengera na Teneryfie (ATP 100). Właśnie w takim samym zagrają w przyszłym tygodniu w rumuńskiej Iasi. Podobnie jak duet Jecan-Walków.

Karol Drzewiecki i Piotr Matuszewski (LOTTO PZT Team) w Braszowie (fot. ATP Challenger Tour).

Udostępnij:

Facebook
Twitter

Podobne wiadomości

Stefan Hula pracuje teraz z kadrą kobiet, ale w wolnym czasie lubi oglądać tenis i chwyta za rakietę. Fot. Polski Komitet Olimpijski

Stefan Hula. Mistrz skoków chwyta za rakietę

Nawet jeśli ktoś nie pasjonuje się skokami narciarskimi, to musi kojarzyć Stefana Hulę. Były zawodnik narciarski skakał razem z Adamem Małyszem, a potem z Kamilem Stochem,. Stefan Hula pracuje teraz

– Polski tenis jest teraz w bardzo dobrym momencie, ponieważ macie zawodników w czołówce światowej WTA i ATP - mówi Emilio Sánchez (z prawej) w rozmowie z Radosławem Bieleckim. Fot. Archiwum prywatne R. Bielecki

Emilio Sánchez: Polskę mam w sercu

Z Emilio Sánchezem Vicario, byłym wybitnym hiszpańskim tenisistą, teraz dyrektorem generalnym i założycielem akademii Emilio Sánchez Academy w Naples na Florydzie, z oddziałami w Barcelonie, Szanghaju i Dubaju, niedawno wprowadzonym do galerii sław