Kazimierz Adamczak mówi o sobie, że jest… najstarszym czynnym zawodnikiem i trenerem Olimpii Poznań. Jest też dobrym duchem kortów Centrum Tenisowego Arena. Mimo 78 lat nadal gra i zapewnia nas, że dopóki zdrowie pozwoli, będzie to robił nadal.
Tekst: Mikołaj Woźniak
Przez lata Kazimierz Adamczak był jednym z najlepszych tenisistów w Wielkopolsce i liczącym się zawodnikiem w Polsce. Cała jego kariera zawodnika i trenera związana jest z poznańską Olimpią. Dziś regularnie gra także na kortach Centrum Tenisowego Arena. W kwietniu 2021 skończy 79 lat, ale dopóki zdrowie pozwoli – nie zamierza myśleć o tym, by zawiesić rakietę.
Pierwsze tenisowe „machnięcia” zaczął jako kilkulatek. – W 1946 roku przy Uniwersytecie Poznańskim powstała Szkoła Rolnicza i Zakład Zoologii. Pracował w niej mój ojciec. A że pochodziliśmy z Golęcina, to szło się na łąki, żeby siatką nałapać okazów, które można było pokazać studentom – wspomina z uśmiechem Kazimierz Adamczak.
Prawdziwą przygodę z tenisem rozpoczął jednak cztery lata później. Na nowopowstałych kortach Olimpii Poznań trafił pod skrzydła państwa Tłoczyńskich – słynnej rodziny z tenisowymi tradycjami. –Przyznam, że pierwotnie najbardziej fascynowały mnie żółte piłki. Zapadły mi w pamięć do dziś – śmieje się nasz rozmówca.
Mieszkał niedaleko kortów, więc bywał na nich często. Od momentu, gdy pierwszy raz chwycił rakietę, trenerzy dostrzegli w nim potencjał. Szkolił się w grupie kilku rówieśników. Już na początku wyróżniał go dobry serwis i pierwszy wolej.
W wieku 14 lat Adamczak dostał się do finału młodzików w Wielkopolsce. – I tak to przez lata szło. W wakacje jeździło się na trzy duże turnieje w Warszawie – na korty Legii, Agrykoli i Warszawianki. Udało mi się tam osiągać niezłe wyniki – wspomina pan Kazimierz.
Na początku kariery zdobył też trzecie miejsce na Mistrzostwach Polski Juniorów w 1960 roku. Kilkukrotnie w czasie gry jako zawodnik był też mistrzem Wielkopolski. Duże sukcesy odnosił także w grze deblowej. Trudno zliczyć wszystkie zdobyte wyróżnienia i turnieje, w których Kazimierz Adamczak brał udział. Jednak zapytany o największy sukces – nie ma wątpliwości: – To było Drużynowe Mistrzostwo Polski zdobyte z Olimpią Poznań w 1976 roku. W grze deblowej z Wiesławem Gąsiorkiem przez dłuższy czas byliśmy niepokonani – wyjaśnia Adamczak. W mistrzowskiej drużynie grał wtedy jeszcze Wojciech Fibak.
Nasz rozmówca był też np. mistrzem Polski w singlu i deblu federacji Gwardia. To było w 1969 roku. Mniej więcej w tamtym czasie Kazimierz Adamczak odnosił też sukcesy na międzynarodowych zawodach w ramach Września Jeleniogórskiego, gdzie dwukrotnie wygrał w mikście i raz w grze deblowej. Pod koniec kariery grał też z Wiesławem Gąsiorkiem w deblowym finale międzynarodowego turnieju w Ahlbecku.
Adamczak przez dekadę był reprezentantem Poznania na arenie międzynarodowej, więc w ten sposób udało mu się zobaczyć trochę świata. Odwiedził m.in. Wilno, Charków, Eindhoven czy Lillehammer. Wielokrotnie wrażenie robił na nim system szkolenia stosowany w innych krajach.
W jego wspomnieniach duży krok dla rozwoju tenisa w Poznaniu odgrywa stworzenie kortów w hali Międzynarodowych Targów Poznańskich w latach 60. – Na Olimpii mieliśmy korty złożone z małych elementów, które można było rozłożyć i przenieść. I tak złożyliśmy trzy korty na betonowych balkonach hali MTP i dwa drewniane na parterze. Wtedy zawodnicy zrobili duży krok naprzód, bo można było grać przez większość roku. Kiedy nie było zadaszonych kortów, przez 4-5 miesięcy nie było takiej możliwości – podkreśla Adamczak.
Jako zawodowiec zszedł z kortu w wieku 37 lat. Był w okolicach 15-20 miejsca w rankingu ogólnopolskim, a zdarzało mu się być też wyżej. Zaczął trenować zawodników, oczywiście w barwach Olimpii Poznań.
Osiągnięcia miał także jako szkoleniowiec. Wśród jego zawodników byli m.in. Sławomir Kerber, ojciec Angelique czy Robert Knoff, dziś właściciel TT Świerczewo w Poznaniu. Po zakończeniu zawodniczej kariery Adamczak nie rezygnował z grania. W turniejach seniorów wielokrotnie wygrywał na kortach Olimpii czy Międzynarodowym Turnieju Weteranów „Merkury” w 1987 roku.
Obecnie jednak grywa już przede wszystkim dla zdrowia. Trenuje m.in. z Grzegorzem Sikorskim. – Mówię na niego „lewo-prawo”, bo gra dwa forhendy. W tym roku będę go namawiał, żeby wziął udział w mistrzostwach Polski dla zawodników w wieku 50+ – zapowiada nasz rozmówca.
Regularnie, od kilkudziesięciu lat, Adamczak grywa choćby z Jerzym Domiczem. Panowie poznali się na korcie blisko 50 lat temu. – Kaziu był pierwszoligowym zawodnikiem, a ja amatorem. Tyle, że on lubił potrenować z amatorami, a ja lubię się uczyć od lepszych. I tak trwamy w przyjaźni, umawiamy się, gramy, czasem podyskutujemy – podkreśla Jerzy Domicz.
Pod wrażeniem Adamczaka jest też Jan Rosochowicz, od 16 lat stały bywalec CT Arena: – Gram w tenisa i badmintona. Mogę powiedzieć, że jestem fanem pana Kazimierza. To człowiek instytucja i chciałbym być w takiej formie, w jakiej on nadal jest.
I w takim stwierdzeniu nie ma cienia przesady. Jeśli zdrowie mu na to pozwoli, wkrótce zamierza rozejrzeć się za turniejami dla osób w wieku 75+.
– Kiedy kończyłem karierę, robił to także jeden mój kolega. Obaj pochodziliśmy z Golęcina, więc powiedzieliśmy, że „muszkieterowie z Golęcina” kończą karierę. Dziś żartobliwie mogę powiedzieć, że jestem ostatnim czynnym zawodnikiem Olimpii. Zobaczymy, czy uda mi się dopisać na swoje konto jeszcze jeden turniej – kończy Kazimierz Adamczak.