Jarosław Hładik, tenisista amator, w rozmowie z „Tenis Magazyn” opowiada o powrocie na kort i sportowych pasjach.
Pierwsze co rzuca się w oczy patrząc na Pana to nienaganna sylwetka. To dzięki zamiłowaniu do aktywnego spędzania wolnego czasu?
– Lubię sport. Jest on obecny w moim życiu od najmłodszych lat. Pochodzę z Bystrzycy Kłodzkiej. Przygodę ze sportem zacząłem już w Szkole Podstawowej. Trenowałem w miejscowym klubie piłkarskim Bystrzyca. Występowałem w trampkarzach, później grałem w zespole juniorów. Byliśmy czołową drużyną w regionie, wygrywając z dużo bardziej utytułowanymi rywalami. Będąc w liceum połknąłem tenisowego bakcyla. W rodzinnym mieście były korty, gdzie stawiałem pierwsze tenisowe kroki, grając drewnianą rakietą marki Germina.
Trafił Pan do Poznania i…
– … zacząłem studia. Ukończyłem trzy kierunki na różnych uczelniach: ekonomiczny na ówczesnej Akademii Ekonomicznej, matematykę na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza i budownictwo na Politechnice Poznańskiej. Obecnie pracuję w firmie zajmującej się montażem konstrukcji żelbetowych. W studenckich czasach tenis był ważną częścią życia. Wtedy na poważnie zacząłem uprawiać tę dyscyplinę sportu. Można powiedzieć, że wraz z kolegami staliśmy się fanatykami.
Aż tak?
– Graliśmy nawet zimą. Przy ul. Winogrady znajduje się kompleks sportowy. Ścianka zawsze była obowiązkowa. Z kolei gdy spadł śnieg przychodziliśmy na kort i zgarnialiśmy go na boki, zakładając własną siatkę. Pogoda nie była nam straszna. Wtedy zacząłem także lepiej poznawać amatorskie środowisko w stolicy Wielkopolski. To było w latach 90. Takie nazwiska jak: Paweł Poprawski, Włodzimierz Komorowski, Marek Fras, Krzysztof Schmidt, Tomasz Pawlaczyk, czy Janusz Nowicki wiele mówią sympatykom białego sportu w naszym regionie. Często grywaliśmy na kortach AZS przy Noskowskiego, albo w hali przy Pułaskiego.
Trenuje Pan pod okiem fachowca?
– Jestem samoukiem. Przekonałem się jednak, że fachowe porady są w pewnym momencie konieczne. W roli szkoleniowca świetnie spisuje się Andrzej Krawczyk, który prowadzi korty w Luboniu.
Ulubione tenisowe akcje Jarosława Hładika?
– Trudno mówić o swoich atutach, ale… lubię uderzać bekhendem i chodzić do siatki. Akacja serw i wolej wychodzi mi chyba nie najgorzej. Preferuję szybsze nawierzchnie, ale o takie trudno, więc przeważnie grywam na cegle.
Gra pojedyncza, czy podwójna?
– Do tenisa wróciłem w 2018 roku, po długiej, bo 10-letniej przerwie. Jedną z przyczyn absencji był wypadek na nartach i kontuzja. Chciałbym podkreślić, że preferuję grę pojedynczą i klasyczne rakiety. Gram modelem Voelkla o ciężarze 330 gram z główką, która ma 600 cm kw.
Fot. Ryszard Witkowski