Kiedy mowa o rodzinie Puchalskich, od razu wiadomo, że jednym z głównych tematów musi być tenis. Trzech braci: Tomasz, Piotr i Jakub od dzieciństwa związani są z białym sportem. Najmłodszy Kuba zarządza Działem Sportu w Centrum Medycyny Sportowej Rehasport Clinic. Od grudnia jest zaręczony z Justyną Pietrzak, która właśnie zaczęła grać w… tenisa.

– Tenis, a może bardziej ogólnie – sport, wpłynął na całe moje życie. Cieszę się, że robię to, co lubię – mówi Jakub Puchalski, który od dwóch i pół roku pracuje w Rehasport, gdzie odpowiada m.in. za kontakty ze Związkiem Piłki Ręcznej w Polsce, Polskim Związkiem Żeglarskim i od niedawna Polskim Związkiem Tenisowym. Współpracuje również z czołowymi klubami w kraju, w tym z KKS Lech Poznań czy Lechią Gdańsk oraz najlepszymi polskimi sportowcami.
– Poznałem wielu świetnych sportowców, którzy wręcz zarażają dobrą energią – dodaje z uśmiechem najmłodszy z Puchalskich, podkreślając jednocześnie, że lubi realizować się w wielu dyscyplinach m.in.: golf, żagle, narty, ale pierwszą miłością pozostaje tenis.

Hala w Pomarzanowicach
Rodzice braci Puchalskich, Zofia i Leszek ukończyli Akademię Wychowania Fizycznego. Nic więc dziwnego, że sport w ich domu w Pobiedziskach był obecny od najmłodszych lat.
– Trójka sympatycznych chłopaków trafiła do PKT Pobiedziska. Najstarszy Tomek trenował w jednej z pierwszych grup powstającego w naszym mieście klubu. Dużego wsparcia udzielał sekcji ówczesny burmistrz miasta Leszek Puchalski – wspomina Jacek Durski, współzałożyciel, a obecnie sekretarz PKT. I przypomina historię hali w Pomarzanowicach, gdzie założono LZS z sekcją tenisa i gdzie zimą trenowali reprezentanci klubu z Pobiedzisk. – Hala była wcześniej suszarnią. Warunki były trudne, ale nic nie padało na głowę, wiatr nie przeszkadzał, a w razie czego można było założyć nauszniki i rękawiczki. Mówię o tym, ponieważ małego Kubę Puchalskiego z tego okresu często kojarzę właśnie w nausznikach – śmieje się Durski.
Jakub zaczął przygodę z tenisem w wieku 5 lat, biorąc przykład przede wszystkim ze swoich braci. Starszy o 12 lat Tomek i o 8 lat Piotr byli dla niego wzorami. Z kolei szkoleniowcem, który ukształtował go na początku tenisowej drogi, był pracujący w AZS Poznań, a pochodzący z Ukrainy Dymitrij Kostin.
– Oczywiście zawsze mogłem liczyć również na fachowe wsparcie Jacka Durskiego, który dbał o każdego zawodnika w ukochanym klubie – zaznacza J. Puchalski.
Zdobyty „skalp” Kubota
Kuba pierwsze starty w turniejach rozpoczął we wczesnym wieku i – chyba także dla niego – dość niespodziewanie przyszedł pierwszy sukces. Wziął udział w Halowych Mistrzostwach Polski do lat 12 w Łodzi. To był dla niego premierowy start w tak dużej imprezie. W grze podwójnej jego partnerem na korcie był Marcin Gołąb z Legnicy. Chłopcy byli rewelacją turnieju, zdobywając złoty medal. W półfinale pokonali faworytów imprezy Łukasza Kubota i Łukasza Pelowskiego.
– Sporo lat minęło od tamtego startu, ale takie wydarzenia pozostają w pamięci na całe życie – wspomina nasz bohater. I jednocześnie dodaje, że wszystkie jego sukcesy były również możliwe dzięki dziadkowi Longinowi i jego rodzicom, którzy wytrwale jeździli z nim i jego kuzynem Pawłem Polcynem na zawody.
Nastoletni Jakub Puchalski regularnie był powoływany do kadry Wielkopolski. Z kolegami z klubu z Pobiedzisk stanął na trzecim stopniu podium Drużynowych Mistrzostw Polski U14 w Łodzi, podczas których miała okazję zmierzyć się m. in. z Marcinem Matkowskim. Potem na stałe zadomowił się w pierwszej 20. rankingu Polskiego Związku Tenisowego zawodników do lat 18.
– W tym czasie bardzo pomagali mi bracia, zwłaszcza Tomasz, który podczas wyjazdów był moim trenerem – mówi najmłodszy z braci Puchalskich.
Co warto podkreślić to fakt, że Tomasz, który przecierał tenisowe szlaki w rodzinie Puchalskich, prowadzi szkółkę w Gnieźnie. Natomiast Piotr był zdolnym, zawodowym tenisistą, który zdobył punkty ATP startując w satelitach i challengerach.
Kierunek Australia
Po ukończeniu liceum przed młodym chłopakiem z Pobiedzisk otworzyła się szansa wyjazdu do Australii. Poleciał do Sydney, gdzie zamieszkał u wujostwa. Na Antypody wyemigrowała siostra Leszka Puchalskiego – Jadwiga.
– To było najbardziej intensywne pół roku pod względem tenisowym w karierze – wspomina szef Działu Sportu w Rehasport. – Trenowałem w klubie tenisowym Gosford niedaleko Sydney, gdzie zaprzyjaźniłem się właścicielem obiektu. Regularnie grałem z jego córką, która była na 300 miejscu listy WTA.
Po powrocie do Polski, Puchalski odniósł kilka znaczących wyników w rywalizacji seniorów. Przyszedł jednak moment w życiu i pytanie: studia czy kariera zawodowa? Zdecydował się na poznański AWF, ale o tenisie nie zapomniał.
– Ukończyłem dwa kierunki: zarządzanie i organizacja sportem oraz trenera tenisa. W tracie studiów rakiety na kołku nie odwiesiłem. Trenowałem, grałem też w lidze w Niemczech w Stuckenbrock – mówi Jakub Puchalski.
Po uzyskaniu magisterki bardzo ważny okazał się dla niego dwuletni pobyt w Norwegii. Polak występował w miejscowej lidze, ale przede wszystkim szkolił czołowych tenisistów norweskich, którzy trafili do reprezentacji kraju w klubie Bygdøy Oslo. Jego podopiecznymi byli m.in: Johannes Foss Abrahamsen i Marcus Nordby.
Dyrektor sportowy WTA Katowice
Dwa lata w Skandynawii to było kolejne świetne doświadczenie w życiu najmłodszego z klanu Puchalskich, które zaowocowało nowymi pomysłami realizowanymi już w Polsce.
– Byłem organizatorem Amatorskich Mistrzostw Wielkopolski. Turnieje odbywały się w kilku miastach regionu, a jednym z nich był Krotoszyn. Cykl cieszył się bardzo dużym zainteresowaniem. Nie umknęło to uwadze dwóch osób – Remigiusza Trawińskiego i Pawła Owczarza. Pierwszy z nich był właścicielem WTA Katowice, a drugi dyrektorem tych zawodów i mieszkańcem Krotoszyna. Padła propozycja, żebym został dyrektorem sportowym turnieju. Długo się nie zastanawiałem – wspomina z uśmiechem Puchalski.

– Byłem organizatorem Amatorskich Mistrzostw Wielkopolski. Turnieje odbywały się w kilku miastach regionu, a jednym z nich był Krotoszyn. Cykl cieszył się bardzo dużym zainteresowaniem. Nie umknęło to uwadze dwóch osób – Remigiusza Trawińskiego i Pawła Owczarza. Pierwszy z nich był właścicielem WTA Katowice, a drugi dyrektorem tych zawodów i mieszkańcem Krotoszyna. Padła propozycja, żebym został dyrektorem sportowym turnieju. Długo się nie zastanawiałem – wspomina z uśmiechem Puchalski.
Przez cztery edycje (dopóki turniej odbywał się w Polsce) Jakub Puchalski odgrywał ważną rolę podczas tych zawodów. Jak sam mówi, to był bardzo ciekawy etap w jego życiu zawodowym. Poznał takie gwiazdy kobiecego, światowego tenisa, jak: Agnieszka Radwańska, Petra Kvitova, Alize Cornet, Camila Giorgi. Z niektórymi z nich do dzisiaj pozostaje w bliskim kontakcie.
– Dzięki tej imprezie zostałem też koordynatorem Akademii Karoliny Woźniackiej w Polsce i przez trzy lata byłem menedżerem Magdy Linette – wylicza Jakub Puchalski. I podkreśla, że będąc istotnym ogniwem turnieju w Katowicach wyjeżdżał na turnieje Wielkiego Szlema do Londynu, czy Paryża przyglądając się organizacji tych zawodów.
– To pobyt w Australii oraz Norwegii ukształtował mnie najbardziej, ale te cztery lata w Katowicach traktuję jako jedną z najlepszych przygód w moim życiu – mówi.
Rehasport – nowe otwarcie
Jakub Puchalski równolegle prowadzi w Centrum Tenisowym Arena szkółkę – IMP World Academy. Uczy zarówno dzieci i dorosłych. To właśnie tam poznał doktora Tomasza Owczarskiego, związanego ze Związkiem Piłki Ręcznej w Polsce, który z kolei zarekomendował Puchalskiego właścicielowi kliniki Rehasport, Witoldowi Dudzińskiemu. – To była propozycja z gatunku tych nie odrzucenia – tłumaczy nasz bohater. I tak zaczął pracę w Rehasport, gdzie poznaje wybitnych sportowców, a na dodatek może realizować swoje sportowe pasje.

To również w trakcie swojej pracy trenerskiej, Jakub poznał swoją narzeczoną, którą zaraził pasją do tenisa oraz z którą realizuje swoje największe marzenia.
– Trudno powiedzieć skąd przyszedł mi do głowy pomysł nauki gry w tenisa. Patrząc z perspektywy czasu wierzę, że nie był to przypadek. Nie dość, że zdobyłam nową pasję i nowe umiejętności, to na korcie zyskałam coś znacznie więcej: znalazłam mężczyznę mojego życia. Tenis nie tylko rozwija ruchowo, uczy również pokory i cierpliwości, których czasem mi brakuje. Dzięki podejściu Kuby wiem, że cierpliwa praca nad każdym elementem daje efekty nawet jeżeli jest to tylko gra amatorska. Zatem wspólna pasja nie tylko może połączyć dwoje ludzi. Stawia nam również coraz to nowe wyzwania, dzięki którym coraz lepiej się poznajemy i stajemy się sobie jeszcze bliżsi – kończy Justyna Pietrzak, z którą od grudnia Kuba jest zaręczony, a latem weźmie ślub.