Niestety, Iga Świątek jest pierwszą tenisistką, która już po dwóch meczach rozgrywanego w meksykańskim mieście Guadalajara turnieju AKRON WTA Finals 2021 straciła definitywnie szanse na awans do półfinału. W drugim spotkaniu rozstawiona z numerem piątym Iga Świątek doznała drugiej porażki, przegrywając w nocy z soboty na niedzielę polskiego czasu 6:2, 2:6, 5:7 z Aryną Sabalenką z Białorusi i już teraz wiadomo, że poniedziałkowy mecz z Hiszpanką Paulą Badosą Gibert będzie pożegnalnym występem. Nie tak to miało wyglądać.
W grupie Chichén Itzá pewna awansu do półfinału jest już Paula Badosa Gibert, a o tym, która z zawodniczek tej z grupy, oprócz Hiszpanki, zamelduje się w półfinale, zadecyduje poniedziałkowy mecz Aryny Sabalenki z Greczynką Marią Sakkari.
Awans do półfinału debla zapewniły sobie najwyżej rozstawione Barbora Krejcikova i Katerina Siniakova.
Miłe złego początki
Iga Świątek, przystępując do spotkania z Aryną Sabalenką, wiedziała już, że drugie zwycięstwo w turnieju odniosła Paula Badosa Gibert, a to oznaczało, że Polka, chcąc pozostać w imprezie, nie mogła meczu z Białorusinką przegrać. Niestety, przegrała 6:2, 2:6, 5:7 i już po fazie grupowej zakończy swój debiutancki występ w WTA Finals.
Świątek zaczęła mecz z Aryną Sabalenką bardzo obiecująco – od wygrania gema serwisowego do zera. Dalej tak łatwo już nie szło, ale przez następnych kilka gemów nic istotnego dla losów seta się nie wydarzyło. Kluczowy w tej partii był, jak się wydaje, gem piąty, którego Iga Światek rozpoczęła od dwóch błędów, lecz – na szczęście – utrzymała podanie. Z pomocą przyszła Polce rywalka, popełniając serię prostych, niewymuszonych błędów. To do tego stopnia zbiło z tropu Sabalenkę, że od wyniku 0:30 w tym gemie zaczęła się fatalna wręcz gra Białorusinki. I Iga potrafiła to wykorzystać, bo w kolejnym gemie przełamała serwis wiceliderki rankingu, obejmując prowadzenie 4:2, a przełamanie dał Polce podwójny błąd serwisowy przeciwniczki. Co więcej, Białorusinka już do końca seta nie zdołała się podnieść i nie zdobyła żadnego gema, a po 40 minutach Iga Świątek wygrała premierową partię spotkania 6:2!
Pierwsze kłopoty tenisistki z Raszyna rozpoczęły się tak naprawdę w trzecim gemie drugiego seta, ale Sabalenka nie wykorzystała szansy przy break-poincie, posyłając piłkę w siatkę. Iga Świątek utrzymała podanie dzięki efektownemu minięciu po uderzeniu z forhendu oraz skutecznej akcji przy siatce. Wówczas jeszcze naszej tenisistce udało się, ale w następnym własnym gemie serwisowym – niestety już nie. Fatalny gem Świątek z dwoma podwójnymi błędami serwisowym, w tym jednym na zakończenie gema, skutkował przełamaniem i objęciem prowadzenia przez Sabalenkę. Tym razem wszystko potoczyło się odwrotnie, jak w secie pierwszym, bo to Białorusinka raz jeszcze odebrała serwis naszej reprezentantce, wygrywając seta 6:2. Polka miała wprawdzie okazję, żeby przynajmniej przedłużyć partię, lecz w 10. gemie nie wykorzystała trzech break-pointów. Za pierwszym razem Sabalenka zepchnęła Świątek do bardzo głębokiej defensywy, wymuszając błąd, natomiast za drugim i trzecim – wybroniła się asami serwisowymi.
Gra błędów i nerwów z happy endem dla Sabalenki
Decydująca partia była bardzo nerwowa. Sporo było efektownych zagrań, ale też wiele błędów. Iga Świątek już w trzecim gemie straciła podanie, ale wówczas nic się jeszcze bardzo złego dla Polki nie stało, zwłaszcza że raszynianka natychmiast zaliczyła re-breaka, błyskawicznie odrabiając straty. Następnie obie tenisistki, choć czasem nie bez kłopotów (zwłaszcza Iga Świątek) utrzymywały swój serwis i wiele wskazywało, że rozstrzygający dla wyniku spotkania może być tie-break trzeciego seta. Tak się jednak nie stało, a kluczowe znaczenie miała strata serwisu przez Igę Świątek w 11. gemie. Aryna Sabalenka objęła prowadzenie 6:5 i chwilę później pewnie zakończyła spotkanie, wygrywając własny gem serwisowy na sucho. Mecz, którego Iga Świątek przegrać nie musiała, dobiegł do końca, gdy już przy pierwszym meczbolu piłka po returnie Polki poleciała poza kort.
Było to pierwsze spotkanie Świątek z Sabalenką. Po dwóch godzinach i 18 minutach batali wygrała wiceliderka rankingu WTA i to ona zachowała szansę na wyjście z grupy. Bardziej bezkompromisowo grająca Białorusinka miała 29 wygrywających uderzeń przy 17 Polki. Ale miała też 42 niewymuszone błędy przy 22 naszej reprezentantki. Obie tenisistki wypracowały po osiem break-pointów, z których Sabalenka wykorzystała cztery, zaś Iga Świątek trzy.
Jeszcze nie potrafi grać, gdy nie idzie
Spotkanie pokazało, że Iga Świątek wciąż jeszcze największe problemy ma, gdy gra pod presją, gdy nie wszystko układa się po jej myśli. Tak długo, jak większość akcji wychodzi, a przede wszystkim wynik jest korzystny, gra się układa. Gdy coś zaczyna być nie tak, Iga Świątek się „sypie”, pojawiają się błędy oraz problemy z serwisem. A to prowadzi do porażek.
W poniedziałek pożegnanie z Guadalajarą
Przed Igą Świątek jeszcze ostatnie spotkanie grupowe w poniedziałek z pewną już występu w półfinale Paulą Badosą Gibert.
Zapewne już sam pierwszy w karierze awans tenisistki z Raszyna do WTA Finals jest sporym osiągnięciem i potwierdzeniem przynależności do światowej czołówki, ale nie ma też sensu opowiadanie, że „nic się nie stało”. Występ Polki w Meksyku nie tak miał wyglądać. Oczekiwania, zarówno kibiców jak i samej zawodniczki, były większe.
Kapitalny mecz Sakkari z Badosą
Na początek drugiej kolejki spotkań w grupie Chichén Itzá, w bardzo późny sobotni wieczór w Polsce, zmierzyły się w Guadalajarze Hiszpanka Paula Badosa Gibert (7) i pogromczyni Igi Świątek z pierwszej kolejki, Greczynka Maria Sakkari (4). Po kapitalnym spotkaniu, w którym nie brakowało zwrotów sytuacji, drugie zwycięstwo w turnieju AKRON WTA Finals 2021 odniosła Paula Badosa Gibert, wygrywając 7:6 (4), 6:4. Po zakończeniu meczu Hiszpanka była już bardzo blisko awansu do półfinału AKRIN WTA Finals 2021, a po zwycięstwie Aryny Sabalenki z Igą Świątek tego awansu jest już pewna.
Pierwszy, bardzo zacięty i wyrównany set, rozstrzygnął dopiero tie-break. Lepsza była Badosa, która już na początek uzyskała miniprzełamanie, następnie, po kolejnym miniprzełamaniu, objęła prowadzenie 4:0 i przewagi już nie roztrwoniła, wygrywając 7:4. Greczynka mogła przy swoim serwisie doprowadzić do wyniku 5:6, ale nie dała rady. Badosa zakończyła seta wygrywającym forhendem po krosie.
Wcześniej też bliżej rozstrzygnięcia partii na swoją korzyść była Hiszpanka. Wprawdzie w czwartym gemie Paula Badosa Gibert zaprzepaściła dwa break-pointy, by objąć prowadzenie 3:1, ale w gemie szóstym okazji już nie zmarnowała. Mocno pomogła jej Sakkari, która popełniła w tym gemie podwójny błąd serwisowy oraz popsuła trzy uderzenia z forhendu. Później Hiszpanka prowadziła już 5:3 i 30:0 przy własnym podaniu, ale właśnie wtedy przydarzył się jej moment słabości. Greczynka natychmiast to wykorzystała, odrabiając stratę przełamania i doprowadziła do remisu 5:5, ale w tie-breku to Sakkari popełniła jednak więcej błędów. Greczynka przegrywała już nawet 1:5 i choć rzuciła się w pogoń, set na swoje konto zapisała Badosa Gibert.
W secie drugim emocji i zwrotów sytuacji było jeszcze więcej. Hiszpanka przełamała podanie rywalki w trzecim gemie, a wygrywając 3:1 nie wykorzystała aż sześciu okazji, żeby jeszcze podwyższyć prowadzenie. Sakkari w bardzo trudnym momencie zaczęła grać świetny tenis, co przyniosło efekt i w ósmym gemie odrobiła straty. Niestety dla siebie, Greczynka nie zdołała kontynuować zwycięskiej passy. Kiedy wydawało się, że na dobre wróciła do meczu, moment dekoncentracji kosztował ją kolejną stratę podania i tego prowadzenia Paula Badosa Gibert już nie wypuściła. Łatwo nie było, gdyż w 10. gemie Hiszpanka musiała bronić break-pointa, ale w końcu, przy trzeciej piłce meczowej, zamknęła spotkanie skutecznym krosem bekhendowym
Całe spotkanie stało na bardzo wysokim poziomie. Minimalnie lepsza okazała się Paula Badosa Gibert, choć jej zwycięstwo było jednak zasłużone. W trwającym dwie godziny i cztery minuty meczu Hiszpanka zaserwowała 10 asów, zdobyła 39 z 55 punktów przy własnym podaniu, dwukrotnie straciła serwis, zaś sama wykorzystała trzy z 12 szans na przełamanie serwisu rywalki. Paula Badosa Gibert okazała się nieznacznie solidniejsza. Popełniła 22 niewymuszone błędy, podczas gdy Maria Sakkari aż 49. Tej różnicy nie mogły zniwelować trzy winnery więcej, które miała na koncie Greczynka (25-22).
Mistrzynie French Open lepsze od mistrzyń Wimbledonu
W sobotę w turnieju gry podwójnej odbyły się drugie spotkania w grupie El Tajin. Drugie zwycięstwo odniosła najwyżej rozstawiona para czeska Barbora Krejcikova/Katerina Siniakova. Czeszki, triumfatorki French Open 2021, złote medalistki Igrzysk Olimpijskich Tokio 2020, pewnie pokonały 6:3, 6:1 rozstawioną z „trójką” parę Hsieh Su-wei (Tajwan)/Elise Mertens (Belgia). Mistrzynie Wimbledonu tylko w pierwszym secie nawiązały walkę z rywalkami. W tej partii aż pięć razy, w tym cztery razy przy podaniu Czeszek, o losach gemów rozstrzygała ostatnia akcja przy stanie 40:40. W drugiej partii Czeszki zdeklasowały przeciwniczki.
W drugim spotkaniu, już w niedzielę nad ranem czasu polskiego, para chilijsko-amerykańska Alexa Guarachi/Desiree Krawczyk (6) wygrała 0:6, 6:3, 11-9 z parą kanadyjsko-meksykańską Sharon Fichma/Giuliana Olmos (8). Oznacza to, że para Krejcikova/Siniakova jest już w półfinale, a pozostałe zachowały jeszcze szanse.
W ostatniej kolejce Barbara Krejcikova i Katerina Siniakova (2 zwycięstwa) zmierzą się z Alexą Guarachi i Desirae Krawczyk (zwycięstwo i porażka), a Su-wei Hsieek i Elise Mertens (zwycięstwo i przegrana) z Sharon Fichman i Giulianą Olmos.
Krzysztof Maciejewski