Trzykrotna triumfatorka paryskiej imprezy Iga Świątek pokonała byłą numer jeden na świecie Japonkę Naomi Osakę 7:6 (1), 1:6, 7:5 w drugiej rundzie wielkoszlemowego turnieju na kortach im. Rolanda Garrosa. Mecz aktualnej i byłej liderki rankingu WTA był anonsowany przez organizatorów i media jako wielka uczta tenisowa i z pewnością zaspokoić nawet największe apetyty.
Już na otwarcie serwująca Osaka musiała się zmierzyć z poważnym oporem Igi, która miała do dyspozycji jednego break-pointa przy 40:30. Wyszła jednak z opresji i objęła prowadzenie 1:0, a chwilę później sama nie wykorzystała piłki na przełamanie. Od tego momentu Polka zapisała na swoim koncie serię aż 12 wygranych punktów, co pozwoliło jej odskoczyć na 3:1 i 15:0.
Wydawało się, że taka zaliczka i późniejsze prowadzenie 4:2 stanowią solidną zaliczkę na poczet zdobycia seta. Naomi zdołała jednak wyrównać na 4:4, zdobywając breaka. Ósmy gem miał dość zaskakujący przebieg, ponieważ serwująca Świątek wypuściła go z rąk, chociaż prowadziła 4:0. Przegrała siedem kolejnych wymian, do 0:30 w następnym.
Ponownie w opałach tenisistka z Raszyna znalazła się przy własnym podaniu, ponieważ przy 4:5 i 30:40 musiała bronić piłkę setową i zrobiła to skutecznie. Ostatecznie doszło do tie-breaka, a w nim Polka łatwo odskoczyła na 4-0 i wówczas oddała jedyny punkt rywalce, po czym zakończyła tę partię po 69 minutach niesamowicie wyrównanej walki z obydwu stron siatki.
Taki przebieg gry nie zapowiadał tego, co się stało w drugim secie, w którym całkowicie zaczął zawodzić Igę serwis. W jej grę wkradła się duża nerwowość, za to Osaka czuła się coraz pewniej, a chwilami całkowicie dominowała na korcie. Potwierdzał to wynik błyskawicznie zmieniający się na tablicy na jej korzyść. Dopiero przy 0:4 polska tenisistka zdołała utrzymać podanie, ale był to jedyny gem wywalczony przez nią w trwającej 25 minut partii.
Na otwarcie decydującego seta Japonka obroniła trzy break-pointy, a chwilę później sama wykorzystała pierwszą okazję i wyszła na 2:0. Trzeci gem rozgrzał widownię do czerwoności. Świątek odskoczyła na 40-0, ale coraz lepiej spisująca się rywalka doprowadziła do równowagi, a potem jeszcze przetrwała dwie kolejne piłki na przełamanie zanim podwyższyła wynik na 3:0.
Przy 1:4 Iga obroniła kolejnego break-pointa, zanim utrzymała swoje podanie. Potem wyszła na 3:5 zdobywając cztery punkty od 0:30. To oznaczało, że Osaka będzie serwować na mecz. Jednak ta nie wytrzymała presji i zmarnowała jednego meczbola, zanim nieoczekiwanie pozwoliła się przełamać.
To wyraźnie dodało skrzydeł Polce, która coraz częściej zaczynała przejmować inicjatywę w poszczególnych akcjach, a po stronie Naomi mnożyły się błędne decyzje i miała coraz większe problemy z precyzją.
Kluczowe okazało się przełamanie serwisu Osaki w 11. gemie, przy drugim break-poincie. W kolejnym Iga oddała jej tylko jeden punkt i po blisko trzygodzinnej walce wykorzystała pierwszego meczbola, który zwieńczył serię pięciu wygranych gemów w końcówce.
Było to dopiero trzecie spotkanie tych tenisistek, ponieważ Osaka ma za sobą dłuższą przerwę spowodowaną urlopem macierzyńskim. Wróciła na korty i planuje występ w Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu. Japonka w dwóch setach okazała się lepsza w Toronto w 2019 roku, a Iga bez straty seta uporała się z nią w 2022 r. w Miami. Obydwa pojedynki rozegrały na twardej nawierzchni.
Był to dopiero czwarty trzysetowy mecz Świątek na kortach im. Rolanda Garrosa, a poprzedni miał miejsce w ubiegłorocznym finale z Czeszką Karoliną Muchovą. W środę wygrała swój 30. mecz w Paryżu, gdzie poniosła dotychczas tylko dwie porażki.
Od początku tegorocznej edycji Roland Garros pogoda nie rozpieszcza organizatorów, a długotrwały kilkugodzinny deszcz albo nagłe intensywne opady mocno korygują coraz ciaśniejszy plan gier. Właściwie tylko wąskie grono najlepszych tenisistek i tenisistów świata może spokojnie przygotowywać się do meczów i mieć pewność, że te dojdą do skutku i potoczą się bez nieprzewidywalnych okoliczności.
To zasługa wielomilionowej inwestycji Francuskiej Federacji Tenisowej w przebudowę i zaopatrzenie w rozsuwane dachy dwóch największych obiektów: kortu centralnego im. Philippa Chatriera oraz kortu im. Suzanne Lenglen. To one zapewniły dzisiaj, zresztą podobnie jak i we wtorek, niezakłócony niczym harmonogram kilku pojedynków z udziałem największych gwiazd, w tym Świątek i Osaki.
Na pewno najbardziej zadowoleni z tego są posiadacze najdroższych biletów właśnie na te dwa stadiony oraz stacje telewizyjne, które mają gwarancję codziennych transmisji, nawet jeśli otwarte korty są przykryte pomarańczowymi płachtami z logiem turnieju Oczywiście nie rozwiązuje to w pełni uciążliwości sytuacji pozostałych kibiców szukających schronienia przed deszczem w oczekiwaniu na wznowienie gier.
Ale w tym przypadku powodów do narzekań nie mają ajenci stoisk i pawilonów gastronomicznych licznie porozstawianych na obiekcie. Tym bardziej, że ceny mogą mocno nadwerężą prawie każdy portfel, a przy przejściu przez bramki podczas kontroli biletów, ochroniarze skrupulatnie sprawdzają wszystkie torby i plecaki, pilnując by nikt nie wniósł na obiekt własnego jedzenia i napojów.
W środę mecze na otwartych kortach przerwały ciągłe opady deszczu, a dotknęło to dwójkę Polaków: rozstawionego z numerem ósmym Huberta Hurkacza przy 5:6 w pierwszym secie pojedynku z Amerykaninem Brandonem Nakashimą, a także przy stanie 4:3 w pierwszej partii dla debla Magda Linette (LOTTO PZT Team/AZS Poznań) i Amerykanki Bernardy Pery z włoskimi rywalkami.
Po wielogodzinnym i bezskutecznym oczekiwaniu na poprawę pogody organizatorzy podjęli pod wieczór decyzję o odwołaniu wszystkich meczów singlowych i przeniesieniu ich na czwartek. To z pewnością opóźni (co najmniej do piątku) pierwsze występy w grze podwójnej Jana Zielińskiego (LOTTO PZT Team) i Katarzyny Piter (obydwoje CKT Grodzisk Mazowiecki).
Tomasz Dobiecki