Hubert Malinowski: W moim domu sport jest wszechobecny

Hubert Malinowski, dziennikarz sportowy, pracował podczas Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro oraz w Tokio.

Hubert Malinowski, komentator i dziennikarz sportowy, tenisowy organizator, założyciel Skowrońska-Fularczyk-Malinowski Fundacji Aktywnego Rozwoju mówi o swoich sportowych początkach, także tych na korcie, o pracy na rzecz propagowaniu aktywności ruchowej i świadomości ekologicznej wśród dzieci i pomysłach na upowszechnienie białego sportu.

Sport jest Panu bliski zawodowo, ale także rodzinnie. Podejrzewam, że ruch, codzienna aktywność to dla Pana coś naturalnego.

– Zdecydowanie tak. Cała moja rodzina związana jest ze sportem. Żona Alicja (z domu Szajek – przyp. red.) zawodowo grała w siatkówkę. Z kolei ja w młodości uprawiałem koszykówkę. Dzieci otrzymują od nas sportowe wychowanie (śmiech). Najstarsza, 20-letnia Barbara, która obecnie studiuje w Willem de Kooning Academie, szkole sztuk pięknych w Rotterdamie, w dzieciństwie uczyła się tenisa. Z kolei dwóch synów, 11-letni Albert i 7-letni Cyryl chodzą do klas o profilu pływackim. W domu są szachy, bo chłopaki chodzą także na zajęcie związane z „królewską grą” do Młodzieżowego Domu Kultury w Bydgoszczy. U nas sport jest wszechobecny, ale to jest nasz wybór. Chcieliśmy, żeby tak było. To właśnie do rodziców należy przekazanie pasji, wysłanie sportowych bodźców. Kto wie, może Albert pójdzie w ślady swojego ojca chrzestnego – Jarka Kotewicza – byłego skoczka wzwyż i olimpijczyka z Atlanty, który jest bardzo dobrym tenisistą i prężnym organizatorem turniejów amatorskich w Bydgoszczy i Iławie.

Skąd u Pana zainteresowanie tenisem?

– Jestem dziennikarzem sportowym, pracowałem nawet podczas Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro oraz w Tokio, ale nie specjalizowałem się w branży tenisowej. Dziennikarski, tenisowy potencjał wypatrzyła u mnie Renia Sokołowska, która od wielu lat działa na terenie województwa kujawsko-pomorskiego. Współpracowałem przy tworzeniu biura prasowego przy kolejnych edycjach turnieju Bella Cup, jak również w trakcie dwóch edycji Sopot Open. Miałem okazję współpracować z PZT przy medialnej obsłudze meczów Davis Cup i Fed Cup. W 2021 roku prowadziłem biuro podczas turnieju BNP Paribas Polish Cup w Warszawie, który zorganizowała Fundacja Mariusza Fyrstenberga. Siłą rzeczy na co dzień obracam się w tenisowym środowisku, także tym amatorskim.

Hubert Malinowski podczas Narodowego Dnia Tenisa.
Hubert Malinowski podczas Narodowego Dnia Tenisa.

Na korcie także próbował Pan swoich sił?

– Tak i tutaj pojawia się nazwisko drugiej ważnej osoby w moim tenisowym życiorysie. Będąc któregoś dnia u fryzjera, wdałem się w dyskusję z innym klientem. Okazało się, że był to – niestety, nie żyjący już – Maciej Michliński, trener Polonii Bydgoszcz. Porozmawialiśmy, a ja powiedziałem, że chętnie nauczyłbym się grać. I tak zostałem uczniem pana Macieja. Przez prawie rok, bez taryfy ulgowej zasuwałem na korcie, biorąc lekcje indywidualne. Powtórzę: „zasuwałem”, bo jak każdy początkujący zbierałem piłki, sprzątałem kort, ale było warto. Poznałem podstawy techniki, nauczyłem się pracy nóg. To bardzo pomogło w pracy zawodowej, np. przy komentowaniu tenisowych meczów.

No i sprawdziło się to, co powiedział trener Michliński na początku naszej współpracy: „Hubert, jedno mogę tobie obiecać. Na pewno nie będziesz wymachiwał na korcie rakietą jak Flinston”. (śmiech)

Jak Pan obecnie postrzega rozwój tenisa w Polsce?

– Krótko: szczególnie w mniejszych miejscowościach wciąż pokutuje stereotyp: tenis to dyscyplina elitarna, dla bogatych. Łatwiej jest grać w siatkówkę czy piłkę nożną. Błąd. Problem tkwi w dostępności do obiektów, instruktorów. Moim zdaniem ważne jest „wciągnięcie” lokalnych społeczności i sporo rzeczy w tym temacie można zrobić. Mamy budżety obywatelskie. Budowa orlika nie jest już czymś nadzwyczajnym, a dodanie dwóch słupków i możliwość zamontowania siatki to przecież żaden problem. Masowość, dostępność bez lub z symbolicznymi opłatami. W tym kierunku powinien iść rozwój tenisa i w tym kierunku powinien też działać Polski Związek Tenisowy.

Czy powstała w ubiegłym roku Skowrońska-Fularczyk-Malinowski Fundacji Aktywnego Rozwoju będzie także wspierać rozwój białego sportu?

Skowrońska-Fularczyk-Malinowski Fundacja Aktywnego Rozwoju w pełnym składzie.
Skowrońska-Fularczyk-Malinowski Fundacja Aktywnego Rozwoju w pełnym składzie.

– Trudno się nam rozpędzić, bo czas pandemii temu nie służył. W tym roku rozpoczęliśmy dwa pierwsze projekty. Myślimy też o tenisie. Ale po kolei. W Fundacji są dwie wspaniałe sportsmenki. Magdalena Fularczyk-Kozłowska to m.in. mistrzyni olimpijska z Rio de Janeiro w wioślarstwie, a Katarzyna Skowrońska jest dwukrotną mistrzynią Europy z reprezentacją Polski w siatkówce. Nie ukrywam, że te nazwiska otwierają nam wiele drzwi, ale bez naszego prywatnego czasu, a zdarza się i prywatnych pieniędzy, na początku nie udałoby się zbyt dużo osiągnąć. Opracowaliśmy szereg programów w zakresie ekologicznej edukacji pozaszkolnej z elementami rekreacji ruchowej, integracji społecznej, rozwoju dyscyplin sportowych i zapobiegania wykluczeniu społecznemu, które w nietuzinkowy sposób łączą pielęgnację zdrowego trybu życia z troską o środowisko. W tym roku zainicjowaliśmy dwa programy. Ekoaktywni – jego celem jest kształtowanie i popularyzacja postaw proekologicznych i ochrony środowiska wśród dzieci i ich rodziców. Piłka-Siatka-Mistrz – tutaj skierowaliśmy uwagę na popularyzację piłki siatkowej jako sportu i formy aktywności dla każdego – bez względu na wiek, status społeczny i miejsce zamieszkania.

Myślimy o tenisowym wątku. Może nawet będziemy chcieli trafić do mniejszych ośrodków, gdzie można propagować aktywność właśnie na bazie infrastruktury, która już tam jest.

Rozmawiał Maciej Łosiak

Udostępnij:

Facebook
Twitter

Podobne wiadomości