Gael Monfils i Elina Switolina. W tenisie „love” nie zawsze znaczy „zero”

16 lipca ubiegłego roku w Genewie, gdzie Monfils mieszka sakramentalne "tak" powiedzieli sobie Elena i Gael.

Angielskie słowo „love”, czyli „miłość”, ma w świecie tenisa zupełnie inne znaczenie – oznacza po prostu zero punktów zdobytych w gemie. Dlaczego? Najbardziej akceptowana przez językoznawców teoria głosi, że ci, którzy nie zdobywają punktów, grają z „miłości do gry”. Okazuje się jednak, że tenisowe „love story” nie musi prowadzić do odpadnięcia z turnieju, a może być drogą na ślubny kobierzec. Zupełnie jak w przypadku zakochanej pary: Gael Monfils i Elina Switolina. Warto podkreślić, że Ukrainka po agresji Rosji na każdym kroku wspiera swoją Ojczyznę.

Randka w Paryżu, ślub w Genewie

Pierwsza randka w Paryżu, ślub w Genewie, miesiąc miodowy w Tokio. A na dodatek wszystko na oczach setek tysięcy kibiców, którzy z ciekawości obgryzają paznokcie, śledząc w mediach społecznościowych kwitnącą miłość dwóch gwiazd światowych kortów.

Para młoda wybrała kolor fioletowy.

Powiedzieć, że związek Eliny Switoliny i Gaela Monfilsa to jeden z najgorętszych tematów w świecie tenisa, to mało. Sami zresztą robią wiele, żeby dodatkowo podgrzewać zainteresowanie – kiedy pojawiły się pierwsze doniesienia o ich związku, zaczęli na Instagramie prowadzić wspólne konto G.E.M.S Life (od inicjałów ich imion i nazwisk, ale również nawiązujące do kamieni szlachetnych – po angielsku „gems” i tenisowych gemów), na którym od tego czasu zasypują kibiców czasem uroczymi, czasem zabawnymi, a czasem po prostu zakulisowymi treściami.

– To Gael wpadł na pomysł, żeby tak nazwać nasz profil. Całkiem sprytna nazwa – uśmiecha się Switolina. – Chcieliśmy trochę przejąć kontrolę nad tym, co o nas wiadomo i co się mówi; zabrać w tym temacie głos – tłumaczy kulisy powstania instagramowego konta francuski tenisista. Do tego ruchu popchnął ich niełatwy dla Ukrainki pomeczowy wywiad.

Nerwowy śmiech w Melbourne

17 stycznia 2019 roku – z tego dnia Elina z całą pewnością bardziej niż łatwe zwycięstwo 6:4; 6:1 w II rundzie Australian Open nad Viktorią Kuzmową zapamięta to, co wydarzyło się po wygraniu ostatniej piłki.

– Zauważyliśmy w twoim boksie znajomą twarz Gaela Monfilsa – stwierdził reporter, po czym nastąpiła długa chwila nerwowego chichotu Ukrainki. – Taaaaaak. Wszyscy go widzieli, faktycznie mnie wspiera. Mam nadzieję, że będziemy go jeszcze wiele razy oglądać w przyszłości, nie tylko w moim boksie, ale też na korcie – odpowiedziała enigmatycznie zawodniczka, która w trakcie tego turnieju doszła do ćwierćfinałułu. Pozasportowe zawirowania nie przeszkodziły jej w dobrej grze.

Trudno się dziwić, że pytanie onieśmieliło tak odważną na korcie zawodniczkę. W końcu jej związek z Monfilsem był jeszcze zupełnie świeżą sprawą. Na pierwszą randkę para poszła trzy miesiące wcześniej, gdzieżby indziej niż w mieście miłości, Paryżu.

– Napisałem SMS-a, że wychodzę z przyjaciółmi na miasto i zapytałem, czy Elina chce wyskoczyć na drinka. Od razu powiedziała, że tak, oczywiście – śmieje się Francuz. Jego obecna żona zupełnie inaczej to pamięta. – Dopiero przyleciałam z Singapuru i miałam taki jetlag, że bałam się, że jeśli wyjdę na miasto, to zasnę na stojąco! Dlatego długo się wzbraniałam – opowiada Switolina.

Gael Monfils i Elina Switolina dobrze rozumieją się w życiu osobistym i – jak widać – także na korcie.

Ostatecznie jednak dotarła do restauracji, poznała, jak sama mówi, „prawdziwego Gaela”, a tenisowy duet miał po raz pierwszy okazję porozmawiać o czymś innym niż forhendy, backhandy i smecze. Zaiskrzyło. Od tej pory spotykali się coraz częściej, a ciągłe życie w tourze przestało być ciągłą rozłąką z najbliższymi, stając się okazją do spędzania czasu i poznawania świata ramię w ramię z ukochaną osobą.

Równowaga: Monfils&Switolina!

W tenisie, kiedy w gemie idzie się łeb w łeb, każdy chce uzyskać przewagę. W życiu osobistym tym, czego oboje poszukiwali, była jednak równowaga. Równowaga pomiędzy pracą, sportem, a życiem osobistym. – Podróżujemy przez blisko 50 tygodni w roku, więc zanim zaczęłam się spotykać z Gaelem, było o to niezwykle ciężko. To trudne szczególnie dla dziewczyn, bo potrzebujemy więcej miłości, chcemy mieć swojego ukochanego zawsze koło siebie. Dlatego mam wielkie szczęście, że trafiliśmy na siebie – przyznaje ukraińska zawodniczka, która będąc w związku z Monfilsem nauczyła się nie tylko tego, jak stworzyć udaną parę, ale też… jak cicho wymykać się rano z pokoju. – Gael lubi pospać tak ze 12 godzin na dobę i wstaje późno, ja z kolei przeważnie zaczynam treningi koło 7 rano. Musiałam nauczyć się, jak poruszać się naprawdę bezgłośnie – śmieje się Switolina.

Tenisowa para Gael i Elina udzielają się także w różnego rodzaju akcjach pomocowych.

Te trudności okazały się jednak na tyle łatwe do pokonania, że para po niewiele ponad roku od oficjalnego ogłoszenia związku, mogła się pochwalić zaręczynami. Szwajcarskie Alpy, piękny diament na dłoni i szerokie uśmiechy – zakochani zrobili to w efektownym stylu, a zaledwie kilka miesięcy później, latem tego roku, wzięli ślub.

O skoczkach narciarskich kiedyś mówiło się, że po ślubie skaczą 10 metrów krócej. Ta ludowa mądrość nie potwierdza się jednak ani na skoczniach, ani tym bardziej na tenisowych kortach. Switolina sama przyznaje, że związek z Monfilsem pozwolił jej ustabilizować formę i stać się lepszą zawodniczką, co potwierdza chociażby świetny występ w ubiegłorocznym US Open. Co ciekawe, w lutym, dwa miesiące przed zaręczynami, para wystosowała oświadczenie, że „robi sobie przerwę”. Na szczęście znów szybko ten zgrany debel doprowadził do równowagi.

Marcin Bratkowski

Udostępnij:

Facebook
Twitter

Podobne wiadomości

- Mam taką zasadę, aby nie dotykać i nie fotografować się z tenisowymi trofeami - mówi Giorgio Di Palermo. Fot. Archiwum Giorgio Di Palermo

Giorgio Di Palermo: Z miłości do tenisa

Prawnik, wierny kibic AS Roma, miłośnik klasycznej literatury, w wolnych chwilach słuchający rocka i jazzu. Giorgio Di Palermo, w przeszłości manager ATP Tour, obecnie zasiadający