Od siedmiu lat trenuje młodych tenisistów – obecnie Nicolasa oraz Norberta, którzy zaczynają odnosić sukcesy na szczeblach juniorskich. Sam wrócił do dyscypliny po kilku latach przerwy. 35-letni Filip Anioła – przez wiele lat zawodnik sklasyfikowany na listach ATP (najwyższy ranking singlowy: 641, deblowy: 357),
a także reprezentant Polski w Pucharze Davisa. Czołowy polski tenisista przełomu wieków.
Filip Anioła największe sukcesy odnosił będąc juniorem. Został wielokrotnym mistrzem Polski w singlu, deblu i mikście we wszystkich kategoriach wiekowych, mistrzem Europy do lat 14 (singiel i debel) oraz do lat 18 (debel). Uczestniczył w juniorskich turniejach wielkoszlemowych: US Open, Roland Garros, Wimbledon. W turniejach ITF do lat 18 walczył z Rogerem Federerem, Radkiem Stepankiem, Nicolasem Massu, Luisem Horną, Paradornem Srichaphanem, Olivierem Rochusem czy Arnaudem Di Pasquale.
– Moim największym sukcesem było ogranie Federera, Safina i Gonzaleza. Jako junior klasyfikowany byłem około 20 miejsca na świecie. Poza Australian Open grałem we wszystkich juniorskich odsłonach Wielkiego Szlema i tam docierałem do pierwszej szesnastki, czyli wygrywałem po trzy, cztery pojedynki w turnieju głównym – wspomina Anioła.
Federer, Safin, Gonzalez. Dlaczego tak utalentowany zawodnik zatrzymał się na karierze juniorskiej, a nie utrzymał kroku później tak znanym na całym świecie kolegom z kortu? – Popełniłem kilka błędów. Wróciłem do Polski, tu dwie drogi, kariera i życie osobiste, kompletnie się rozeszły. Poznałem dziewczynę i – nie ukrywam – w sporcie rozleniwiłem się. Mając 17 lat zagrałem już kilka meczów w Davis Cup, zacząłem zarabiać dobre pieniądze. To może uderzyć młodemu chłopakowi do głowy. Pogubiłem się, a nie miałem osoby, która by poprowadziła mnie przez ten trudny, młodzieńczy okres. W takim wieku wydaje ci się, że wszystko wiesz najlepiej, a wcale tak nie jest – przyznaje nasz rozmówca.
Dziś swoje własne doświadczenie może przekuć w trenerski sukces. – Staram przekazać moim uczniom, że tenis to nie jest prosta droga i wymaga wielu poświęceń. Trzeba poświęcić kilka lat i zobaczyć co z tego będzie, a dopiero potem myśleć o innych przyjemnościach – mówi.
Dodaje: – Młode pokolenie żyje teraz w zbyt skomputeryzowanym świecie. Za dużo gier, Internetu. Za dużo pokus dookoła, które powodują rozkojarzenie, zamiast skupić się na treningu. Trener może pomóc, ale wszystko zależy od samych zawodników. Decyduje psychika. W tenisie to 70 procent – zapewnia Filip Anioła.
– Nie chce mówić, że miałem łatwiej czy gorzej od obecnego pokolenia, bo to byloby niesprawiedliwe. Ale jedno jest pewne, dziś są większe możliwości. Chociażby koszty wyjazdów, stosunek wymiany walut czy obiekty sportowe. Nawiązując do wypowiedzi Jerzego Janowicza, który jest jednak młodszy ode mnie, w moich czasach jeździliśmy sporo kilometrów, żeby pograć w „szopach”, boiskach zrobionych w pozostałościach po pegieerach. Nie było kortów, a dziś jest to szeroko dostępne – dodaje.
– Po latach wyjazdów na turnieje człowiek uzależnia się od tego, całe życie kręci się wokół sportu. Niektórzy rodzice zapominają jednak, że sukces osiągają jednostki, a nadmierna chęć „pomocy” dziecku wpływa źle na psychikę młodego sportowca. Myślę nad większym zaangażowaniem w sport profesjonalny, ale nie podjąłem jeszcze ostatecznej decyzji. Życie pokaże – mówi Filip Anioła.