Dawid Żygowski, nauczyciel i trener tenisa ze Starogardu Gdańskiego. Jego styl bycia przyciąga młodzież. Nosi oversize’owe T-shirty z Kobe Bryantem, jerseye NBA i snapbacki daszkiem do tyłu, wzorem wielkiego fana basketu Nicka Kyrgiosa. Zresztą nie bez przyczyny Marcin Uszyński w rozmowie z Dawidem Żygowskim zaczyna od koszykówki.
Czy koszykówka może być świetnym przygotowaniem uzupełniającym dla młodego tenisisty?
– Kocham koszykówkę, ale z moich obserwacji wynika, że to piłkarze mają najlepsze zestawy motorycznych ćwiczeń. Obojętnie, jaki dzieciak przyjdzie do nas na kort z sekcji piłki nożnej, to na starcie jest lepszym „materiałem”, nawet od dziecka, które trenuje 3-4 miesiące.

To ciekawe. Wielu rodziców, w kontekście tenisa, szuka sportu dodatkowego dla swojego dziecka. Twoja opinia może być ciekawą radą. Słyszałem o gimnastyce, pływaniu, zajęciach lekkoatletycznych, ale rzadko o piłce nożnej. Zupełnie tak, jakby stała w sprzeczności do tenisa. Powiesz coś więcej o swoich obserwacjach?
– Najwięcej doświadczenia zbieram, prowadząc półkolonie, gdzie dzieci traktują tenis bardziej jako odskocznię od innej dyscypliny. Na koniec takich półkolonii robimy tenisowy turniej. 90 procent takich turniejów wygrywa chłopiec, który trenuje piłkę nożną, a wcześniej nie miał kontaktu z tenisem. Pamiętajmy, że trenuje tylko tydzień! Także na AWF-ie było widać między nami koszykarzami a piłkarzami dużą różnicę. Praktycznie każda dyscyplina, czy to piłka ręczna, czy siatkówka, lub inne, w wykonaniu piłkarzy dużo lepiej wyglądała niż u koszykarzy. Jasne, możliwe że na to również wpływały warunki fizyczne, takie jak wzrost, ale nie u wszystkich. Z moim tatą prowadziliśmy obiecującego zawodnika. Grał na wysokim poziomie. Również postawiliśmy na piłkę nożną jako drugi sport.
A wiesz dlaczego zacząłem od basketu?
– Oczywiście. Jeśli chodzi o koszykówkę, trenowałem tę dyscyplinę od 10. roku życia. Praktycznie na każdym szczeblu – od młodzika do juniora – byłem w kadrze Pomorza. Po okresie junior starszy już bardziej nazwałbym to zabawą. Grałem, ale w 3. lidze. Później były już amatorskie ligi.
Czemu więc tenis?
– Był tuż obok basketu, ponieważ, jak wspomniałem, mój tata był trenerem tenisa. Tak wyszło. Wychodziłem z parkietu na kort. Czy chciałem, czy nie, po treningu kosza lądowałem na zajęciach tenisowych u mojego taty.
Tata jako trener to często bombowa kombinacja. Jak to wspominasz? Chciał zrobić z Ciebie tenisistę?
– Tata trener to chyba jedna z najpiękniejszych rzeczy, jaka mnie w życiu spotkała. Osoba z wielką wiedzą i cierpliwością. Pasjonat i idealista w każdym aspekcie. Mój motywator, przeogromny autorytet. O wielkim sercu. Motywujący, wspierający trener i tata. Tysiące wykończonych na plecy odbić na korcie, i tyle samo oddanych rzutów z wykończonym nadgarstkiem. Osoba, która dla progresu mojego oraz mojej siostry, zawsze znajdywała czas.

Masz dziecko, prawda? Miałeś piękny trenerski wzór. Zechcesz to powielić?
– Co do mojego synka, Kazika, mam jeden cel – aby pokochał sport. Nie przez przymuszanie, ale z czystej miłości. To jest moje główne założenie, aby sam wybrał, jaką dyscyplinę chce trenować i aby wiedział jedno, że obojętnie jakiego wyboru dokona, to może zawsze liczyć na moje wsparcie.
Starogard Gdański. Mniej więcej 48 tysięcy mieszkańców. Jakie jest zainteresowanie tenisem w mieście?
– Bardzo duże. Do naszej Akademii zgłaszają się rodzice, którzy zapisują swoje dzieci do szkółki, ale też i sami dorośli są zainteresowani wzięciem rakiety do ręki.
No właśnie, chyba jesteś specjalistą od trenowania młodzieży. Z tego co widać, na Twoich socjalach, łapiesz z dzieciakami super kontakt. Mam wrażenie, że to często… przyjaźń?
– Na co dzień również pracuję w szkole. Jestem nauczycielem wychowania fizycznego oraz wychowawcą, teraz już klasy 7. Co do kontaktu z dzieciakami, to ważne, aby być w ich oczach ciekawą osobą, z którą można porozmawiać nie tylko o technice w tenisie, ale również o tym, co jest modne i na topie. Nie będę ukrywał, pomaga YouTube i to, co się dzieje na Tik Toku oraz na Instagramie.
Flow z młodzieżą to Graal. Wielu nie potrafi go znaleźć. Kluczem może być to, że wciąż jesteś młody, masz 34 lata, ale jednak posiadasz charyzmę gościa z doświadczeniem, autorytetem. Zresztą wygląda na to, że to po prostu powołanie.
– Bycie autorytetem dla dzieciaków w dzisiejszych czasach wymaga nie tylko ogromnej wiedzy, ale przede wszystkim umiejętności przekazania jej w sposób, który ich zainteresuje. A bycie osobą, która ich interesuje i ciekawi, również pomaga im w skupieniu się później na zajęciach i oswajaniu przekazywanej wiedzy. Niewątpliwie niebagatelny jest fakt, że moi rodzice to również nauczyciele. Także uczący wuefu, więc nie miałem wyboru.
Trener jako autorytet, ale też partner do rozmowy. Dzieciaki mają nosa do takich coachów. Jestem przekonany, że na pewno śledzą Twój profil na Instagramie – posty, stories i rolki wyglądają bardzo profesjonalnie i trendy. Jest widoczny pewien koncept – tenis, motywacja i lifestyle. Lubię zaglądać na ten profil. Taki jest Twój zamiar, czy wychodzi Ci to naturalnie?
– Cel jest jeden – aby każdy obserwator mojego profilu kojarzył mnie z tenisem, ale też żeby nie widział na nim jedynie osoby grającej w tenisa; żeby zauważył, że tenis to kultura, która wychodzi coraz bardziej poza schematy. Mam na myśli coraz więcej luzu, czy to w ubiorze, czy w zachowaniu. Pierwszym z większych pionierów tego trendu był Nick Kyrgios. Nie ma co ukrywać, tenis jest piękną grą, ale dla osób, które nie śledzą tego sportu, może być nudny. Oglądając Nicka czy Aleksandra Bublika, mogą się nim zainteresować. Szczególnie młodzież. Podobny pomysł na prowadzenie Instagramu mam i ja. Jeśli chodzi o kwestię wizualną, zawsze lubiłem bawić się grafiką. Wiec dosyć naturalnie mi to wychodzi.

Twój profil na Instagramie jest faktycznie wyjątkowy i chyba dość popularny. Masz nawet Partnerów profilu.
– Coś w tym widocznie jest, bo osoby odpowiedzialne za marketing firmy, z którą współpracuję, znalazły mnie właśnie na Instagramie. Odezwali się do mnie, czy jestem zainteresowany współpracą, po czym przez kilka miesięcy obserwowali moją aktywność na koncie, aby następnie zaprosić do ekipy „Strefy Mocy”. Mija rok od początku naszego partnerstwa. Co miesiąc otrzymuję ze Strefy pełną suplementację, a odwdzięczam się im, tworząc posty, relacje oraz reelsy na swoich social mediach. To dla mnie duże wsparcie.
Nie dziwię się, że potrzebujesz dodatkowej suplementacji. Uczysz, trenujesz, jesteś tatą. Ale jeszcze rywalizujesz na korcie, prawda? Liga i pojedyncze turnieje…
– Dokładnie, staram się grać jak najwięcej sparingów oraz brać udział w jak największej liczbie turniejów. Biorę udział w rozgrywkach, organizowanych przez PLT (Polska Liga Tenisa) oraz w innych turniejach. Na dziś jestem mistrzem Starogardu (rozmowa przeprowadzona została w połowie września – przyp. red.). Gra na punkty, udział w turniejach, to nie tylko rywalizacja, którą kocham, ale przede wszystkim nabywanie doświadczenia, które później mogę przekazać moim podopiecznym. Bo granie pod wpływem stresu i presji jest innym rodzajem gry, której nie doświadczy się na treningu.
Okej. Załóżmy, że ktoś, kto przeczyta ten wywiad, mieszka w Starogardzie i zechce zapisać na tenis siebie lub swoje dziecko. Wybiera Akademię Tenisa Starogard Gdański. I trenera Dawida. Jak się z Wami skontaktuje, gdzie macie obiekt?
– Starogard Gdański przy ulicy Traugutta 2. Więcej o nas na akademiatenisamm.pl.

Macie jakąś misję, cel, specjalizację? Młodzież czy dorośli? Są rokujący wychowankowie?
– Patrząc na to, co dzieje się w szkołach w Polsce – aktywność fizyczna jest na coraz to niższym poziomie – to moim celem jest robić wszystko, aby dzieciaki pokochały nie tylko tenis, ale także sport w ogóle. Aby przychodziły na zajęcia, bo chcą, a nie muszą. Bo lubią, a nie dlatego, że są zmuszane.
Jeśli chodzi o dorosłych… Często jest im ciężej zrozumieć specyfikę tego sportu, jeśli wcześniej znali tenis tylko z telewizji. Ciężko im się oswoić z tym, że gra, którą widzą w TV, może się bardzo różnić od tej, jaką oni mogą prowadzić na początku swojej tenisowej kariery (uśmiech).
A co do wychowanków – szukamy. Celem jest znalezienie perełki, która mogłaby grać na najwyższym poziomie. Nic jednak nie wydarzy się bez kształtowania umiejętności ogólnych – nie tylko tych tenisowych, także mentalnych.
Rozmawiał Marcin Uszyński