Carlos Alcaraz po kosmicznym finale zdobył swój drugi tytuł w wielkoszlemowym Roland Garros. Hiszpan po trwającym 5 godzin 29 minut meczu pokonał w pięciu setach lidera rankingu ATP Jannika Sinnera. 22-latek i rok starszy Włoch już stali się następcami wielkich gwiazd tenisa. Kariery zakończyli Federer, Nadal, Murray, a powoli o sportowej emeryturze myśli Djoković. Dla Carlitosa triumf w Paryżu oznacza piąty tytuł wielkoszlemowy: US Open 2022, Wimbledon 2023 i 2024 i Roland Garros 2024. Jak pisze Marcin Bratkowski, pochodzący z Murcji Carlitos z każdym kolejnym rokiem, ba miesiącem przeistacza się w toreadora, który podbija tenisowe areny.

czytaj też: Roland Garros 2025. Carlos Alcaraz obronił tytuł w grze pojedynczej mężczyzn po niesamowitym finale
Czwarte dziecko Juana Carlosa Ferrero
W okolicach Murcji, z których pochodzi Carlos Alcaraz, tradycja corridy wciąż jest żywa. Młodego Hiszpana z jednej strony można porównać do niezwykle sprawnego byczka, który biega po korcie tak, jak biegał chyba tylko Rafa Nadal. Z drugiej ma tak wielki talent, że już w wieku 22 lat został wielkim torero! – Corazón, cabeza y cojones – odpowiedział dziadek Alcaraza zapytany o klucze do sukcesu. Pierwsze to serce, drugie głowa, a trzeciego nie musimy chyba tłumaczyć.
Kiedy Carlos Alcaraz wychodzi na kort w ważnych meczach, setki jego sąsiadów z El Palmar, miasteczka na przedmieściach Murcji, spotykają się w centralnym punkcie miejscowości, żeby na wielkim telebimie śledzić jego sukcesy. Jego trener, Juan Carlos Ferrero, zawsze powtarza, że ma czwórkę dzieci i wlicza do tego zestawu Carlitosa, czyli Karolka. To chłopak, którego po prostu nie sposób nie lubić i nadzieja dla fanów tenisa, że życie po zmierzchu wielkiej trójcy wciąż będzie istniało. I tenis wciąż będzie dawał furę radości.
Niewiele brakowało, żeby o Carlosie Alcarazie jako o światowej sławie tenisowej mówiło się znacznie wcześniej niż teraz. Jak to możliwe, skoro zawodnik z Murcji ma dopiero 22 lata, a na koncie już wielkie sukcesy? Jego ojciec, również Carlos, był jednym z pierwszych tenisistów z tego regionu, który miał niezaprzeczalny talent. W wieku 14 lat otrzymał zaproszenie do prestiżowej akademii tenisowej Brugüery w Barcelonie. Niestety, jego żyjącej w biedzie rodziny nie było stać na czesne, które wynosiło 80 tysięcy peset – około 2,5 tysiąca złotych. Bez profesjonalnego wsparcia nigdy nie rozwinął się tak, jak mu wróżono. Największym sukcesem było dziecięce wicemistrzostwo Hiszpanii, a w rankingu ATP najwyżej znalazł się na 963. miejscu. Został dyrektorem lokalnego klubu tenisowego w El Palmar i obiecał sobie, że da synom szansę osiągnąć to, o czym on marzył. – Carlitos zaczął ćwiczyć, kiedy miał trzy latka. Rzucałem mu piłki, on je odbijał. I chociaż dostał najmniejszą rakietę, wciąż wydaje mi się, że była większa od niego. Zapoznawał się z siatką i z ubitą ziemią. I świetnie się przy tym bawił – opowiada tata młodego tenisisty.
Pieniądze zablokowały ojcu drogę do sukcesu, a w życiu syna pojawiły się bardzo szybko i to od razu w milionowych kwotach. Z kortu podniósł już miliony dolarów. Biorąc pod uwagę okoliczności, nic dziwnego, że są one w domu traktowane z ogromnym szacunkiem. – Pieniądze trzymają moi rodzice. Na drobne kaprysy nie muszę prosić o kieszonkowe, na przykład bez problemu kupuje sobie nowy sprzęt do golfa, jednak jeśli chodzi o większe ekstrawagancje, jak na przykład fajny samochód, to muszę z nimi mocno negocjować. Na razie te rozmowy wciąż trwają – śmieje się Carlitos, który przyznaje, że jeśli chodzi o pilnowanie finansów, to tata jest bardziej surowy. – Z nim się zdecydowanie trudniej negocjuje w kwestii wydatków. Mama z kolei jest ostrzejsza, jeśli chodzi o wyjścia z kolegami, zawsze powtarza „nie wracaj za późno, nie wracaj za późno”. Kiedy po takim spotkaniu wracam do domu, staram się skradać jak ninja, nie narobić hałasu. A oni i tak się budzą! – zdradza 22-latek.

Zdaje sobie jednak sprawę z tego, że to właśnie rodzicom zawdzięcza swoje sukcesy. Tata, któremu obok nosa przeszła szansa na treningi w akademii Brugüery, bez wahania zrobił wszystko, żeby syn w wieku 13 lat mógł się uczyć od najlepszych. Tak trafił pod skrzydła byłego mistrza Rolanda Garrosa i światowej jedynki, Juana Carlosa Ferrero. – Do tego momentu jeszcze z nim wygrywałem na korcie, później już nie dawałem rady – uśmiecha się Alcaraz senior, który ma „w rękawie” jeszcze dwóch młodszych synów: 14-letniego Sergio oraz 12-letniego Jaime. Czy klan Alcarazów pójdzie w ślady Williamsów? Podobnie jak Papie Williamsowi, Alcarazom zależy na edukacji. Nastoletni Carlitos zawsze miał dobre oceny w szkole, prace domowe odrabiał w samolotach wracając z turniejów, a po nocach konsultował się z korepetytorką, która pomagała mu w nauce.
Alcaraz szybko uczy się również na korcie. Jego styl gry jest oczywiście bardzo hiszpański: nie brakuje w nim niesamowitego biegania, umiłowania gry na mączce czy silnych topspinów, jednak do swojego repertuaru wprowadza szereg rozwiązań spoza tradycyjnego repertuaru Iberyjczyków. Dwa lata temu brakowało mu nieco kondycji i siły, to już chyba jednak przeszłość, bo teraz widać, jak wzmocnił się pod tym względem. Przypomina, wracając do porównań z corridą, młodego silnego byczka, który jest w stanie zabiegać każdego rywala. A co najlepsze – nie musi ich wcale „zabiegiwać”, bo umiejętności techniczne dają mu wszelkie narzędzia ku temu, żeby stać się również wyrachowanym toreadorem, który zmusi przeciwnika do biegania tylko po to, żeby na koniec dobić go precyzyjnym uderzeniem.
Alcaraz jak Kamil Stoch
W 2022 roku Internet obiegło nagranie wywiadu z 12-letnim Carlitosem – bardzo podobne do słynnego wywiadu z małym Kamilem Stochem, który pod Wielką Krokwią opowiadał o „Pani Jadzi” oraz marzeniu o olimpijskim złocie. Alcaraz również śmiało podzielił się swoimi planami i do pewnego momentu idealnie wpisywał się w stereotyp Hiszpana: chce wygrać Rolanda Garrosa, w wolnym czasie uwielbia grać w piłkę nożną oraz łowić ryby na plaży. Szok nastąpił jednak w momencie, w którym dziennikarz zapytał go o tenisowego idola, a w odpowiedzi zamiast nazwiska pewnego majorkańskiego mistrza padło krótkie „Roger Federer”. Z czasem się to jednak zmieniło i Rafael Nadal stał się dla Carlosa wzorem. Obaj wspólnie wystąpili podczas Igrzysk Olimpijskich w Paryżu w grze podwójnej.

Następca Rafy zawsze jednak powtarza: – Jestem Carlosem Alcarazem i chcę być oceniany jako Carlos Alcaraz, a nie jako następca Nadala – mówi wprost młody tenisista, choć jak wspomniałem obaj są oczywiście przyjaciółmi.
Marcin Bratkowski
Fot. www.depositphotos.com