Znamy rzecz jasna tegoroczne kalendarze turniejów ATP i WTA, lecz z początkiem lutego organizacja zawiadująca rozgrywkami męskiego opublikowała listę imprez zaplanowanych w 2026 roku. Kilka dni temu pojawiły się przecieki dotyczące kalendarza WTA na przyszły rok. Natomiast w gabinetach oficjeli ATP, WTA oraz ITF toczy się walka o wpływy i ostateczny kształt rozgrywek kobiet oraz mężczyzn.
O kalendarzu ATP na rok 2026 czytaj więcej na: Atp Tour ogłosiło kalendarz turniejów na przyszły rok
W poprzednich numerach TENIS MAGAZYNU w artykułach autorstwa Janusza Uznańskiego i Michała Samulskiego podjęliśmy gorący w tenisowym świecie temat – gigantycznych pieniędzy Arabii Saudyjskiej i jej chęci zawładnięcia światowym tenisem, co wiązałoby się ze rewolucyjnymi zmianami nie tylko w kalendarzu rozgrywek, lecz samym ich kształcie. W tej chwili na mamy dwie rywalizujące koncepcje: organizatorów turniejów wielkoszlemowych i zarządzający rozgrywkami ATP i WTA.
1. Organizatorzy turniejów wielkoszlemowych chcą utworzyć wspólny dla tenisistek i tenisistów trzypoziomowy system rywalizacji:
Premier Tour składałaby się z czterech turniejów wielkoszlemowych, co najmniej dziesięciu imprez Masters (obecnie kategorii 1000), kończących sezon finałów dla kobiet i mężczyzn, Pucharu Davisa i Pucharu Billie Jean King. Wszystkie zawody rozgrywane byłyby na kortach otwartych, a drabinki 10-dniowych turniejów Masters liczyłyby 96 uczestników.
Contender Tour obejmowałby imprezy zarówno halowe, jak i organizowane na powietrzu, posiadające obecnie kategorię 500 i wybrane ze statusem 250. Cykl około 75-100 turniejów przeznaczony byłby dla grupy 200 kolejnych tenisistek i tenisistów.
Challenger Tour – tam starowaliby zawodnicy i zawodniczki poniżej 300. miejsca w rankingu.
W każdym sezonie przewidziane byłyby awanse oraz spadki między poszczególnymi poziomami, a przerwa na koniec roku trwałaby osiem tygodni (nie dotyczy uprawnionych do udziału w kończących sezon turniejach finałowych).
Na obecnym etapie nie przedstawiono jeszcze, jak miałaby wyglądać rywalizacja w deblu. Nie zebrano również odpowiednich środków finansowych. Te miałyby być dzielone według zasady – najlepsi zarabiają więcej, ale grają mniej.
2. Konkurencyjna koncepcja powstająca w gabinetach ATP i WTA bazuje na zasobach pochodzącego z Arabii Saudyjskiej prywatnego funduszu inwestycyjnego, oferującego 2 miliardy dolarów. We wstępnej fazie rozgrywki ATP i WTA miałyby zachować dotychczasową samodzielność, ale docelowo stać się jednym organizacyjnym tworem. Nadrzędnym celem nowo utworzonego podmiotu byłaby wspólna sprzedaż praw telewizyjnych i internetowych oraz pakietów sponsorskich. Jednak jednym z brzegowych warunków otrzymania saudyjskich funduszy byłoby wpisanie w turniejowy kalendarz imprezy Masters 1000 zlokalizowanej w Arabii Saudyjskiej. Dodatkowym elementem komplikującym przeprowadzenie tzw. Saudi Masters jest chęć sponsorów do połączenia go z turniejem kobiet.
Jakie są zatem opinie gronie ekspertów dotyczących tych rewolucji i ewentualnych zmian w światowym tenisie?
Michał Samulski (dziennikarz, członek International Tennis Writers Association): ATP i WTA zbyt dużo dzieli pod kątem jakości oferowanego produktu

Która z przedstawionych powyżej, dwóch konkurencyjnych koncepcji, ma większe szanse na wejście w życie i kiedy możemy liczyć na konkretne decyzje?
– W gabinetach zarządzających ATP i WTA prowadzone są rozmowy na temat przyszłej struktury cyklów oraz umiejscowienia w nich imprez wielkoszlemowych. Te ostatnie, przeciwstawiając się agresywnym działaniom Saudyjczyków, postanowiły wziąć sprawy w swoje ręce proponując zupełnie nową formułę rozgrywek, obejmującą trzy poziomy rywalizacji. Można założyć, że dyskusje dotyczące sezonu 2026 trwać będą maksymalnie do połowy przyszłego roku. Jeśli chodzi o strukturę cyklu w roku późniejszym, to spodziewam się negocjacji trwających przez rok, może półtora roku. Ich długość uzależniona będzie o zakresu ewentualnych zmian. Już teraz daje się zauważyć przyspieszenie w przypadku mniej kontrowersyjnych tematów, aniżeli docelowy kształt turniejowego kalendarza.
Czy możesz rozwinąć tę ostatnią myśl?
– Jak przekazał świetnie poinformowany amerykański dziennikarz Jon Wertheim, podczas zakończonego niedawno US Open potwierdzono powołanie wspólnego dla ATP i WTA Komitetu ds. Zasad i Standardów. Jego celem jest rozwiązanie bieżących problemów związanych z różnymi procedurami obowiązującymi w obu cyklach, a docelowo ujednolicenie regulaminów dla tych organizacji. To kolejny sygnał, po utworzeniu grupy roboczej mającej wspólnie negocjować prawa telewizyjne, świadczący o coraz silniejszej współpracy zarządzających męskim i kobiecym tenisem. Mimo podejmowanych inicjatyw, mam jednak sporo wątpliwości, czy pełna integracja ATP i WTA jest możliwa. Czy obie strony będą tym w ogóle zainteresowane.
Co zatem będzie miało decydujący wpływ na tę sprawę?
– Kluczowym argumentem przeciwko takiej fuzji jest siła przetargowa ATP i znacznie niższe pozycjonowanie w tej kwestii WTA. Wprawdzie organizacja prowadzona przez Andrea Gaudenziego nie poradziła sobie zbyt dobrze z komunikacją w czasie Covidu i wojny na Ukrainie, niemniej jej sytuacja jest dużo lepsza aniżeli partnerów zarządzających kobiecymi rozgrywkami.
Reasumując, czy twoim zdaniem możliwe jest, że dojdzie do połączenia rozgrywek ATP i WTA?
– Biorąc pod uwagę całkiem dobrą pozycję wyjściową ATP, przy jednoczesnych wahaniach i słabości WTA, nie widzę w najbliższej przyszłości szans na pełną integrację tych organizacji. Z pewnością będą one dążyć do ujednolicenia zasad, być może zwiększenia liczby wspólnych turniejów, ale w dalszym ciągu zbyt dużo je dzieli pod kątem jakości oferowanego produktu, zainteresowania mediów, jak i możliwych do zgarnięcia pieniędzy. ATP potrzebuje WTA do osiągnięcia pojedynczego celu, jakim jest pozyskanie saudyjskich funduszy. Jest skłonne do ograniczonej współpracy zapewniając sobie niezależność i stanowiska. Jednocześnie pokazuje inwestorom determinację do wprowadzenia Saudi Masters, poszukiwanie dróg rozwoju i już w obecnym formacie – dobrze opakowany produkt. A więc wszystko to, czego brakuje WTA.

Robert Davis (trener i dziennikarz tenisowy): Nie jestem optymistą, że będą to zmiany na lepsze
czytaj też: Robert Davis: Pokora i głód wiedzy są najważniejsze

Czy jest możliwe, że dojdzie do połączenia rozgrywek ATP i WTA? Czy ma to sens?
– Jak widzieliśmy w przypadku golfa, dzięki LIV Golf, wszystko jest możliwe (Arabski Publiczny Fundusz Inwestycyjny PIF za ponad cztery miliardy dolarów de facto przejęła golf, idąc na wojnę z organizacjami dotychczas zarządzającymi dyscypliną – przyp. red.). Biorąc pod uwagę ilość pieniędzy pochodzących z Arabii Saudyjskiej, moim zdaniem coś się zmieni. Nie jestem optymistą, że będą to zmiany na lepsze.
Która z powyższych, dwóch konkurencyjnych koncepcji, ma większe szanse na wejście w życie?
– Jeśli dojdzie do jakiejkolwiek fuzji, to wolałbym, aby ATP Tour miał największe wpływy i ogólną władzę w nowym podmiocie zarządzającymi rozgrywkami. Nie mam pewności, że WTA Tour, ITF (Międzynarodowa Federacja Tenisowa – przyp. red.) lub Rada Wielkiego Szlema (wspólnie z ITF zarządza czteroma turniejami wielkoszlemowymi – przyp. red.) i aktualnie zarządzający tymi organizacjami ludzie zrobią coś innego, niż tylko zniszczą istniejący tour kobiet i mężczyzn. Nie mam na myśli tylko Australian Open i jego dyrektora, Craiga Tileya, bo to najlepiej zarządzany turniej wielkoszlemowy.
Jakie opinie na ten temat można usłyszeć w szatni od innych tenisistek i tenisistów podczas turniejów?
– Ze względu na ewentualną możliwość narażenia się na dyskwalifikację czy karę, prawie każdy chce po prostu pozostać poza centrum uwagi. Więc trenerzy oraz zawodnicy wzruszają tylko ramionami i idą dalej.
A zatem może nie warto nic zmieniać i niech będzie tak jak jest teraz?
– To byłoby najlepsze dla tych wszystkich, którzy szczerze doceniają ATP Tour i wszystko, co zrobiło to stowarzyszenie dla tenisistów, trenerów, sędziów, mediów, itp. Nie każda zmiana jest dobrą zmianą. Niech WTA Tour nadal zarządca rozgrywkami dla kobiet, a ITF niech pozostanie organizatorem turniejów wielkoszlemowych, Pucharu Davisa itp.
Magdalena Fręch (polska tenisistka w rankingu WTA): Lepiej od turnieju igrzysk olimpijskich były organizowane w Polsce OTK do lat 12

Czy możliwe jest, że dojdzie do połączenia rozgrywek ATP i WTA? Czy ma to sens?
– Generalne myślę, że zawsze chodzi o pieniądze. Jeżeli zatem nagrody pieniężne będą takie same, czyli de facto znacznie wzrosną w rozgrywkach kobiet, to raczej nie powinno być głosów sprzeciwu. Tą są duże rozgrywki, duże turnieje i wymagają większych obiektów. Tak naprawdę jest też bardzo ograniczona możliwość trenowania podczas takich turniejów, no może za wyjątkiem TOP 10. Poza tym powinna się zmniejszyć ilość turniejów obowiązkowych, bo bardzo ciężko jest cokolwiek zaplanować treningowo i pomyśleć o regeneracji.
Która z powyższych, dwóch konkurencyjnych koncepcji, ma większe szanse na wejście w życie?
– Szczerze mówiąc to, to wy dziennikarze wiecie więcej od nas, więc nie mam pojęcia na jakim to jest etapie i jak to wygląda od środka. Chodzą jakieś słuchy, ale żadnych konkretów nie ma, więc nie ma co komentować.
„Zbyt przeciążony kalendarz startów” – słyszymy z ust tenisistek, trenerów. Jaka byłby zatem optymalna liczba startów w sezonie dla grających w TOP 50 światowych rankingów?
– Tak jak wspomniałam wcześniej, kalendarz leci tydzień po tygodniu i zbyt dużo jest turniejów obowiązkowych. Czasami trzeba z czegoś zrezygnować i tutaj powinno być dużo większe pole manewru. Nie można karać zawodniczek i zawodników za to, że po zagraniu czterech, pięciu meczów dzień po dniu, często w ekstremalnych warunkach, chcą tydzień odpocząć. Uważam, że dużo pomogłyby tzw. Performance bye, tzn. jeśli zawodniczka jest w finale turnieju, to następny turniej zaczyna z wolnym losem (bye) w pierwszej rundzie. Natomiast zlikwidowałbym wolny los (bye) dla rozstawionych, bo często zdarza się ze kwalifikanci grają trzy mecze dzień za dniem (dwa w eliminacjach, a jeden wygrywają w turnieju głównym) i wchodzą zaraz na rozstawionego „świeżaka”, no i nawet dobrze grając, to mają już dużo mniejsze szanse.
A może w ogóle nie warto nic zmieniać i niech będzie tak jak jest obecnie?
– Szczerze mówiąc po tegorocznych doświadczeniach podczas igrzysk olimpijskich w Paryżu, gdzie turniej był zorganizowany (przez ITF – przyp. red.) fatalnie… to było dno, a lepiej zorganizowane były OTKi w Polsce do lat 12 jak w nich grywałam, to nie powinnam narzekać na WTA. A co będzie, czas pokaże…
Zebrał Paweł Pluta. Cały artykuł przeczytacie w TENIS MAGAZYN (nr 44) na naszej stronie – sklep.tenismagazyn.pl (w wersji papierowej i PDF).


