Radosław Szymanik to były kapitan reprezentacji Polski w Pucharze Davisa, dziś prezes Klubu Tenisowego Arka Gdynia, trener i komentator telewizyjny, a od niedawna także wiceprezes… Związku Polskiego Pickleballu, mówi „Tenis Magazynowi” o dynamicznym rozwoju i ogromnym potencjalne nowej dyscypliny, i o tym, dlaczego warto promować pickleball.
Pickleball to najbardziej dynamicznie rozwijający się sport w Stanach Zjednoczonych. W ciągu zaledwie kilku lat liczba graczy skoczyła do 13 milionów osób, a w 2030 roku ma ich być aż… 40 milionów. Skąd taka popularność tej dyscypliny?
– Powodów jest kilka. Po pierwsze Stany Zjednoczone są kolebką pickleballu, nie dziwi więc fakt, że właśnie za oceanem jest tak ogromne zainteresowanie.
Pickleball to dyscyplina, która jest połączeniem tenisa ziemnego i stołowego. Rozgrywki odbywają się na boisku, które jest wielkości kortu do badmintona. To ma bardzo duże znaczenie, bo na niedużej powierzchni może grać czworo osób. Taki kort można „zbudować” prawie wszędzie: na podjeździe przed domem, czy na pobliskim parkingu. Kolejny argument na „tak” to fakt, że jest to zdecydowanie prostsza gra niż tenis. Po kilku godzinach nauki można już spokojnie rywalizować na punkty na korcie.
Zwracam uwagę szczególnie na dwa kolejne atuty pickleballu: w trakcie gry konieczna jest oczywiście aktywność, ale nie tak intensywna jak w tenisie, a to pozwala uczestniczyć zarówno bardzo młodym osobom, jak i seniorom. Pickleball to sport wielopokoleniowy. Na korcie mogą świetnie się bawić nie tylko rodzice z dziećmi, ale również babcia i dziadek z wnukami. Patrząc, jak szybko starzeją się społeczeństwa na całym świecie, pickleball to idealny sposób na utrzymanie dobrej kondycji nawet w podeszłym wieku.
W Stanach Zjednoczonych pickleball staje się coraz większym biznesem.
– Przez wiele lat mieszkałem i pracowałem w USA. Patrzyłem na rozwój pickleballu i bardzo temu zjawisku kibicowałem. Ameryka to kraj, w którym ważne są pieniądze, dobry marketing i – co za tym idzie – zainteresowanie milionów ludzi. I tak się już dzieje w przypadku pickleballu. Na korcie pojawiają się tenisowe gwiazdy sprzed lat, które promują nowy sport. Na początku kwietnia rozegrany został tzw. pickleballowy Grand Slam. I było to wydarzenie przygotowane z wielką pompą, a stawką był milion dolarów. Do rywalizacji przystąpili m. in.: Andre Agassi, Andy Roddick, John McEnroe i Michael Chang.
Zawodową grą w pickleballa zaczynają się interesować byli profesjonalni tenisiści, którzy marzą jeszcze o rywalizacji na najwyższym poziomie, a tenis na to nie pozwala, bo jest zbyt intensywny. Wymienię kilka nazwisk: Eugenie Bouchard, Jack Sock, Sam Querrey, Donald Young. A lista, proszę mi wierzyć, jest znacznie dłuższa.
Co powoduje, że gra w pickleball jest mniej wymagająca niż tenis?
– W znacznym stopniu wielkość kortu, o czym wspominałem. Dodam jedynie, że na korcie, przeznaczonym do tenisa, mogą powstać aż cztery boiska do pickleballa.
Siatka jest zbliżona do tenisowej, a rakieta ma twardą powierzchnię i jest podobna do tej, jakiej używa się w grze w ping-ponga. Z kolei piłka jest wykonana z odpornego tworzywa sztucznego z otworami, dzięki czemu łatwiej jest przewidzieć kierunek jej lotu. Co ważne, piłkę można uderzać naprawdę mocno, ale nie poleci ona tak daleko jak tenisowa. W efekcie dochodzi do wymian wolejowych, które są esencją tej gry.
Jak, pana zdaniem, wygląda rozwój pickleballu w Polsce?
– Systematycznie, z każdym rokiem, dzieje się coraz więcej. To w dużej mierze zasługa osób ze Związku Polskiego Pickleballu. Staram się aktywnie uczestniczyć w tym procesie.
Jest organizowanych coraz więcej turniejów, w każdym województwie są ambasadorowie tej dyscypliny. Mamy kilku graczy, którzy zaczynają odnosić sukcesy na arenie międzynarodowej. Jednak, żeby się przebić, trzeba starać się o to, żeby pickleball stał się sportem masowym, tak jak to się dzieje w Stanach Zjednoczonych. Taką możliwość widzę, gdyż pickleball nie wymaga zbyt dużych nakładów finansowych. Na boisku asfaltowym przy szkole może powstać błyskawicznie kilka kortów, podobnie przy instytucjach publicznych. Wystarczy naprawdę mały skrawek twardej nawierzchni. Chcemy – jako Związek Polskiego Pickleballu – zainteresować burmistrzów, wójtów, dyrektorów szkół tym tematem. Myślimy o Ministerstwie Sportu.
I jeszcze jeden ważny aspekt – w naszym kraju jest coraz więcej kortów twardych, to daje ogromne pole do popisu dla nowej dyscypliny.
Porzuci Pan tenis dla pickleballu?
(śmiech) – Tenis to sport, na którym się wychowałem, wyrosłem i który kocham. Doceniam jednak mnóstwo pozytywnych aspektów związanych z pickleballem. Przede wszystkim zdrowotnych i tych, związanych z faktem, że to dyscyplina wielopokoleniowa. Wciąż gram w tenisa, ale również w padla, no i naturalnie coraz częściej w pickleball.
Rozmawiał Maciej Łosiak
Zasady gry w pickleball:
Kort
Kort można wytyczyć w bardzo krótkim czasie wystarczy, podjazd, małe asfaltowe boisko itd. Kort ma długość 13,40 m i szerokość 6,10 m. Siatka znajduje się dokładnie na środku, w odległości 6,70 m od linii końcowej. Linia w odległości 2,13 m od siatki wyznacza tzw. strefę „bez woleja” (ang. non-volley area, kitchen), w której nie jest dozwolone uderzenie piłki z powietrza. Pozostałe strefy do linii końcowej są przedzielone przez środek linią znajdującą się w odległości 3,05 m od linii bocznych i która wyznacza kara serwisowe.
Zasady gry
Serwuje się zawsze „z dołu” w taki sposób, by do kontaktu piłki z rakietą doszło poniżej pasa zawodnika. Każdy serwis, podobnie jak w tenisie, zagrywany jest po krosie zza linii końcowej.
Pierwszy serwis w secie zawsze zagrywany jest z prawej strony kortu. Obowiązuje zasada tzw. „dwóch kozłów”, w myśl której piłka musi się odbić od podłoża po serwisie po raz pierwszy oraz po returnie po raz drugi (gra wolejem zaraz po serwisie nie jest możliwa!). Po drugim koźle gracze mogą już bez przeszkód zagrywać woleje.
Punkty zdobywają tylko serwujący. Set kończy się, gdy osiąga się 11 punktów z konieczną dwupunktową przewagą.
czytaj też: Pickleball. Szybka piłka w marynacie