Piłkarskie emocje w tenisowej rodzinie Polki i Argentyńczyka

Sympatie przed meczem Polski z Argentyną w rodzinie Durskich-Tejerina jak widać podzielone.

Kto wygra mecz? Polska. Nie, nie: Argentyna. W domu Aleksandry Durskiej-Tejerina i jej męża Alejandro Tejeriny podczas meczu Polski z Argentyną w piłkarskich finałach mistrzostw świata będą dodatkowe emocje, bo część tenisowej rodziny będzie kibicować Biało-Czerwonym, a część Blanco-Celestes. Za kim kciuki trzymać będzie ich trzech synów: Ignacy, Sebastian i Antek?

Naprzód Polsko! Vamos, vamos Argentina!
Naprzód Polsko! Vamos, vamos Argentina!

– Chyba będę w trudnej sytuacji, bo szala przechyla się na stronę drużyny Leo Messiego – mówi z uśmiechem Aleksandra Durska-Tejerina, która wraz z mężem prowadzi w Glince Szlacheckiej niedaleko Poznania Durski Tejerina Tennis Club. – Oczywiście, ja będę kibicowała Robertowi Lewandowskiemu i naszym chłopakom.

Za kim będzie ich trójka synów: 14-letni Ignacy, 12-letni Sebastian i najmłodszy, mający 11 lat Antek? – Chyba nieco więcej szans ma Argentyna – śmieją się Ola i Alejandro.

– Nie jestem wielkim kibicem piłki nożnej, ale jestem Argentyńczykiem, a u nas futbol to świętość. Oglądam Mundial. Są emocje – dodaje Alejandro Tejerina. – Podczas każdego spotkania naszej reprezentacji ulice w miastach pustoszeją. Zamykane są biura, szkoły. Zapełniają się puby, restauracje. Ludzie zasiadają przed telewizorami w domach.

– Ale przeżywał porażkę Argentyny z Arabią Saudyjską. W trakcie tego meczu prowadziłam trening na korcie, ale słyszałam, jak mąż głośno krzyczał, bardzo się denerwował – mówi Aleksandra.

– Miałem 5 lat, kiedy Argentyna zdobywała mistrzostwo świata w 1986 roku, ale pamiętam Mundial w Meksyku. Byłoby wspaniale, gdyby udało się powtórzyć ten sukces – zaznacza Alejandro.

Warto dodać, że Ignacy, Sebastian i Antek grają w tenisa. Największe sukcesy – jak dotychczas – odnosi Sebastian, który reprezentuje Kostrzyński Klub Tenisowy i jest złotym medalistą mistrzostw Polski do lat 12 w 2022 roku (hala i otwarte korty), odnosi także duże sukcesy na arenie międzynarodowej, jest w kadrze narodowej.

Ola i Ale tenis mają we krwi

Alejandro, rocznik 1981, urodzony w Mar del Plata, pierwszy raz rakietę wziął do ręki na korcie gdy miał sześć lat. To ważny szczegół, bo w tym samym mieście urodził się i trenował słynny Guillermo Vilas, który czterema zwycięstwami turniejów wielkoszlemowych wpisał Argentynę na karty światowego tenisa. Vilas był sam w sobie dobrą motywacją, do tego wcześniej grę pokazał ojciec, który też grał. Zatem szybki oraz wytrzymały na korcie młody Alejandro wybrał sport, który ustawił mu całe życie. Obaj zresztą są wychowankami tego samego klubu „Nautico” i znają się osobiście. Dodatkowo od czternastego roku życia Alejandro trenował pod okiem innego znanego argentyńskiego tenisisty Guillermo Perez Roldan w jego akademii, z której wywodzi się co najmniej ośmiu zawodników z pierwszej setki światowego rankingu takich jak Juan Martin del Potro, Juan Monaco czy Mariano Zabaleta.

Z rakietą – swoim życiowym drogowskazem – Alejandro zżył się jeszcze bardziej, gdy jako jeden z dziesięciu najlepszych juniorów w Argentynie otrzymał stypendium sportowe i wyjechał do USA na studia na Uniwersytecie Tulsa w stanie Oklahoma. Uczelnia zyskała wówczas niebanalnego zawodnika, bo Alejandro stał się czołowym tenisistą jej pierwszoligowej drużyny, laureatem nagród Objawienie Pierwszego Roku  i Obiecującego Gracza i zdobywcą mistrzostwa regionu. W czasie gry w uniwersyteckich barwach Argentyńczyk był sklasyfikowany na 30. miejscu listy zawodników w grze pojedynczej i 27. w grze podwójnej. To duży sukces, bo organizacja akademickiego tenisa prowadzi listy liczące zaledwie stu najlepszych zawodników, pozostali po prostu nie są klasyfikowani, a są ich tysiące.

Alejandro Tejerina rocznik 1981, urodzony w Mar del Plata, skąd pochodzi słynny Guillermo Vilas.
Alejandro Tejerina rocznik 1981, urodzony w Mar del Plata, skąd pochodzi słynny Guillermo Vilas.

W czasie studiów Alejandro poznał Aleksandrę, tenisową mistrzynię z rodziny Durskich. Można śmiało powiedzieć, że cała rodzina jest twarzy polskiego tenisa. Jej ojciec, Jacek Durski, jest m.in. twórcą profesjonalnego turnieju tenisowego Polish Open w Poznaniu! Ola na Uniwersytet Tulsa również trafiła ze stypendium sportowym i z wygranymi wcześniej medalami Mistrzostw Polski w kategoriach młodzików, juniorów i seniorów (w tej kolekcji jest np. złoto w grze podwójnej i srebro w grze pojedynczej Halowych Mistrzostw Polski do lat 18 w 1998 roku). Już grając w czasie studiów uzyskała imponującą skuteczność, wygrywając 75 procent meczów w grze pojedynczej, 70 procent w grze podwójnej (co jest rekordem uczelni). Jej najważniejszym osiągnięciem była wygrana Mistrzostw Regionu Centralnego w roku 2001 (Intercollegiate Tennis Association Central Regional Championships).

Alejandro i Aleksandra mieli bardzo dobrą pracę w USA – jak mówią, w najlepszym miejscu dla trenerów, jakie można sobie wyobrazić. Ale uznali, że chcą swoją przyszłość związać z Polską, gdzie kultura – według oceny Alejandro – jest bardzo zbliżona do argentyńskiej. W Glince Szlacheckiej wybudowali więc nowoczesne centrum tenisowe i… z zapałem pracują w nim, robiąc to, co najbardziej lubią. Tym bardziej, że już wspierają ich dzieci – Ignacy, Sebastian i Antonio, którzy z rakietą tenisową radzą sobie lepiej od niejednego dorosłego.

Dziś w ich domu na każdym kroku czuć tenisową atmosferę, i to nie tylko przez to, że ozdobami ścian są zdjęcia argentyńskich i polskich tenisistów, którzy rywalizowali w marcu 2016 w Ergo Arenie Gdańsk podczas Pucharu Davisa. Tu rytm życia dyktują treningi i lekcje, bo od przedpołudnia do niejednokrotnie godziny 22 przyjeżdżają amatorzy tenisa, chcący uczyć się od sympatycznych mistrzów.

– To duża radość, gdy widzimy postępy uczniów – mówi Alejandro. – Oni też się cieszą, gdy opanują jakiś element gry i mogą wejść wyżej, uczyć się kolejnego ruchu, kolejnej taktyki wykorzystującej nowe umiejętności.

Maciej Łosiak
Grzegorz Okoński

Udostępnij:

Facebook
Twitter

Podobne wiadomości