Małgorzata Kłos, poznańska malarka, która ma wiele wspólnego z tenisem. Trenuje tę dyscyplinę od kilkunastu lat, bierze udział w turniejach. Obrazy Małgorzaty Kłos były też inspiracją dla uczestników warsztatów choreografki Ewy Wycichowskiej – Dancing fairPlayce Poznań.
Tekst: Mikołaj Woźniak
W sztuce Małgorzaty Kłos dużą rolę odgrywa taniec. Na wielu jej obrazach odnaleźć można odwołanie do niego. Taniec staje się sposobem wyrażenia emocji. Poznanianka studiowała w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Poznaniu na wydziale malarstwa, grafiki i rzeźby. Przez lata pracowała jako projektant komputerowy. I właśnie to było jednym z powodów, z których zainteresowała się tenisem.
– Zaczęłam grać w wieku 40 lat, ze względów zdrowotnych. Od siedzenia w pracy miałam problemy z barkiem. Poza tym choruję na nadciśnienie i przeczytałam, że tenis jest dobrą metodą walki z nim. I faktycznie, przez półtora roku radziłam sobie bez innych leków – wspomina Kłos.
Pasją do tenisa zaraziła także synów. Zresztą sport zawsze był i nadal jest jej bliski. – Kiedyś trenowałam pływanie. Dziś uprawiam jeszcze jogę, pasjonuję się żeglarstwem czy narciarstwem – wylicza Kłos.
Ale nie ma wątpliwości, że tenisowa pasja stała się strzałem w dziesiątkę. – To taka dyscyplina, że człowiek cały czas się czegoś uczy. Ta gra wiele daje też towarzysko. Środowisko grających kobiet jest w Poznaniu bardzo rozległe. Gdyby nie tenis, nigdy nie miałabym tylu koleżanek – uważa Kłos.
Gra trzy razy w tygodniu, na różnych obiektach w Poznaniu. Bierze także udział w turniejach amatorskich – w deblu i mikście. Teraz jednak wraca do treningów po kontuzji i nie chce jeszcze nakładać na siebie turniejowych obciążeń. Jednak kilka sukcesów na koncie Małgorzaty Kłos się znajdzie.
– W 2016 roku z Elżbietą Michalak dotarłam do finału pocieszenia Ogólnopolskiego Deblowego Turnieju Kobiet Baba Cup. W finale znalazłam się także rok wcześniej, w mikście w parze z Piotrem Lechem w Sypniewo Cup. W tym turnieju regularnie biorę udział, w tym roku udało się wraz z Piotrem wygrać finał pocieszenia B – wylicza Kłosa.
Inne lubiane przez naszą rozmówczynię imprezy to choćby Tennis Art Cup na Kortowie. W tym turnieju charytatywnym bierze udział od lat i jest prawdopodobnie jedyną artystką, która gra i przekazuje obraz na aukcję. Drugim ciekawym turniejem jest Polibuda Retro Cup. – To impreza, łącząca zmagania sportowe ze spotkaniem towarzyskim w nostalgicznej atmosferze retro, gdzie część turnieju rozgrywa się drewnianymi rakietami w strojach z tamtej epoki – tłumaczy Kłos.
A co jest dla niej najtrudniejsze w tenisie? – Do dziś nie umiem się ślizgać na korcie. Dlatego lepiej gra mi się na tępej nawierzchni. Kiedyś problemy sprawiał mi serwis. Dziś jest już nieźle, ale wtedy myślałam, że z moją koordynacją coś jest nie tak – śmieje się pani Małgorzata.
Inne spojrzenie na obrazy
W połowie sierpnia w centrum tenisowym fairPlayce na poznańskich Naramowicach odbył się wernisaż wystawy Małgorzaty Kłos. Od tego czasu można tam oglądać 51 jej obrazów, powstałych na różnych etapach kariery. Wiele z nich nawiązuje do tańca, więc w FP znalazły się nieprzypadkowo. Wernisaż zbiegł się w czasie z warsztatami Dancing fairPlayce Poznań prowadzonymi przez choreografkę Ewę Wycichowską.
– Ta wystawa była propozycją Jakuba Rękosia, współwłaściciela fairPlayce. Często w tym obiekcie odbywają się imprezy związane ze sztuką. To bardzo wzbogaca doznania jakie daje przebywanie w nim – przedstawia Kłos.
I dodaje: – Taniec, malarstwo, tenis – wydało mi się to bardzo ciekawe i spójne. Dodatkowo Ewa Wycichowska jedne z warsztatów prowadziła w sali z moimi obrazami. Ich efekty były dla mnie zupełnie nowym doświadczeniem.
Na warsztatach uczestnicy mieli przypatrywać się obrazom pod kątem form ujęcia ruchu. Musieli „oddać” obrazy w tańcu. Efekty przedstawili na końcowym przedstawieniu. Kiedy tańczyli, na scenie pojawiały się prace Małgorzaty Kłos.
– Samej trudno mi mówić o swoich obrazach. Zwykle to ludzie się o nich wypowiadają. Dzięki warsztatom na wiele z nich spojrzałam w nowy, świeży sposób. Ludzie widzieli tam rzeczy, które do głowy by mi nie przyszły. Każdy patrzy inaczej, a praca Ewy Wycichowskiej polegała na tym, by wydobyć to z uczestników – podsumowuje malarka.