Jan Zieliński: Zapisałem się na kartach polskiego i światowego tenisa

Jan Zieliński z repliką pucharu, wywalczonego w Melbourne. Fot. Olga Pietrzak

Jan Zieliński (CKT Grodzisk Mazowiecki) wrócił do kraju po triumfie w wielkoszlemowym Australian Open w mikście i udanym występie w reprezentacji Polski w Taszkiencie, gdzie pomógł awansować do Grupy Światowej I w Pucharze Davisa. Dopiero w środę udało mu się odzyskać replikę pucharu, wywalczonego w Melbourne, a zatrzymanego przez służby celne na granicy.

– Oryginalny puchar gołymi rękoma mogą dotykać tylko zwycięzcy turnieju - mówi Jan Zieliński. Fot. Olga Pietrzak
– Oryginalny puchar gołymi rękoma mogą dotykać tylko zwycięzcy turnieju – mówi Jan Zieliński. Fot. Olga Pietrzak

– Oryginalny puchar gołymi rękoma mogą dotykać tylko zwycięzcy turnieju, a każda inna osoba, również członkowie naszych sztabów, mogą to robić tylko w rękawiczkach, podobnie jak osoba na co dzień opiekująca się trofeami. A potem zwycięzcy otrzymują na własność mniejszą replikę pucharu. Zabrałem ją do hotelu, a po rozpakowaniu zauważyłem, że są przestawione litery „k” i „s” więc następnego dnia zaniosłem do grawera, ale poprawienie zajęło trochę czasu, a ja leciałem od razu na mecz Pucharu Davisa w Uzbekistanie, więc organizatorzy musieli mi go wysłać kurierem – powiedział z uśmiechem Jan Zieliński.

– Moja replika pucharu wędrowała do mnie przez sześć czy siedem krajów, po czym utknęła na polskiej odprawie celnej, gdzie nie powinna trafić, no i od niedzieli walczyłem o odzyskanie pucharu – mówi Zieliński. – Udało się dzisiaj rano, choć nie było łatwo. Dzisiaj moja mama pojechała tam i po kilku godzinach przekonywania udało się załatwić, żeby przesyłka trafiła wreszcie w moje ręce. W sumie nie wiem, czy przypadkiem odzyskanie repliki nie kosztowało mnie więcej sił, niż zdobycie właściwego pucharu na korcie w Melbourne – śmieje się jeden z najlepszych polskich tenisistów.

– Moja replika pucharu wędrowała do mnie przez sześć czy siedem krajów, po czym utknęła na polskiej odprawie celnej - tłumaczy Jan Zieliński. Fot. Olga Pietrzak
– Moja replika pucharu wędrowała do mnie przez sześć czy siedem krajów, po czym utknęła na polskiej odprawie celnej – tłumaczy Jan Zieliński. Fot. Olga Pietrzak

Zawodnik PZT Team pierwszy wielkoszlemowy tytuł w karierze zdobył z Su-Wei Hsieh z Tajwanu, jedną z najlepszych deblistek ostatnich lat, obecnie wiceliderką rankingu WTA. Niepokonany w Melbourne mikst stworzyli trochę przypadkowo i niemal w ostatniej chwili.

– W mikście zapisują się gotowe pary, ale są też osobne listy zawodniczek i zawodników, na które wpisuje się nazwisko i numer telefonu. Skontaktowałem się z nią, a właściwie z jej trenerem, bo to był jego numer – zdradza Zieliński. – Szybko obgadaliśmy kwestie techniczne, jak np. ustawienie na korcie, no i wystąpiliśmy razem. Dla Su-Wei Hsieh priorytetem jest debel, ma też swoje lata, więc praktycznie jedyny wspólny trening przeprowadziliśmy dopiero przed finałem. W sumie też nie było zbyt dużo okazji, żeby się lepiej poznać. Tak naprawdę jedyne okazje, żeby dłużej ze sobą porozmawiać, to była droga na kort i z kortu do szatni – wspomina Polak.

– Wygrałem Australian Open w mikście, choć wiadomo, że apetyt był na tytuł w deblu, szczególnie po ubiegłorocznym występie w finale. Zapisałem się na kartach polskiego i światowego tenisa i nie zamierzam w żaden sposób tego umniejszać. Jestem mistrzem wielkoszlemowym i to jest powód do dumy. Tym bardziej, że dostanie się do miksta rankingowo jest najtrudniejsze i od pierwszej rundy trafia się na rywali ze światowej czołówki. W ubiegłym sezonie zagrałem w mikście cztery mecze i nie wygrałem żadnego. Ten sukces w Melbourne to wielka odmiana. Jestem po słowie z Su-Wei Hsieh na pozostałe tegoroczne Wielkie Szlemy i jeśli jej zdrowie i przygotowanie fizyczne pozwoli, to powinniśmy je razem zagrać – dodaje Jan Zieliński.

Zieliński planuje w tym roku występ na igrzyskach olimpijskich w deblu, razem z Hubertem Hurkaczem (Redeco Wrocław). Być może powalczy też o medal w grze mieszanej w parze z Magdą Linette.

– Mój występ na igrzyskach w Paryżu z Hubertem jest już potwierdzony. Znamy się dobrze od wielu lat, przyjaźnimy, graliśmy razem w debla nie raz, nawet wygraliśmy turniej ATP. Nie ukrywam, że apetyty są duże, ale staramy się je tonować, żeby nie nabijać nadmiernie bębenka przed Paryżem. Natomiast poważnie myślę też o występie na igrzyskach w mikście. Rozmawiałem o tym już wstępnie z Magdą Linette podczas styczniowego turnieju w Adelajdzie. Będziemy próbować się dostać, tylko musimy jeszcze sprawdzić czy regulamin pozwala na udział dwóch par z jednego kraju. Poprzednio w Tokio rywalizowały ze sobą choćby pary francuskie, więc jak tylko będzie szansa, to spróbujemy się dostać. Teraz możemy tylko obydwoje zrobić wszystko, by poprawić nasze rankingi deblowe do czerwca – podkreślił Zieliński, który do kraju wrócił w niedzielę, po ponad miesiącu startów na drugim końcu świata.

Dariusz Łukaszewski, prezes Polskiego Związku Tenisowego i Jan Zieliński przekazali koszulkę z autografami reprezentantów kraju Sławomirowi Nitrasowi, ministrowi sportu. Fot. Olga Pietrzak
Dariusz Łukaszewski, prezes Polskiego Związku Tenisowego i Jan Zieliński przekazali koszulkę z autografami reprezentantów kraju Sławomirowi Nitrasowi, ministrowi sportu. Fot. Olga Pietrzak

Sezon rozpoczął Australii, dochodząc z polską drużyną do finału United Cup. Potem z Nysem wystąpili w półfinale turnieju ATP w Adelajdzie i doszli do ćwierćfinału w Australian Open, w którym nie obronili wszystkich punktów za ubiegłoroczny pierwszy w ich karierach wielkoszlemowy finał.

– Na pewno jest niedosyt, bo liczyliśmy z Hugo co najmniej na powtórzenie tamtego wyniku, ale nie traktuję tego startu jako porażki. Doszliśmy do ćwierćfinału w Wielkim Szlemie, przegraliśmy z nietypową parą, bo złożoną bardziej z dwóch singlistów. Ale na przykład drugi set tego ćwierćfinału był chyba naszym najlepszym w całym tegorocznym Australian Open. Trochę punktów straciliśmy, nieznacznie spadliśmy w rankingu, ale prezentujemy dobrą formę i zamierzamy jak najlepiej wypaść w kolejnych turniejach. Już w sobotę lecimy do Delray Beach, ze Stanów Zjednoczonych udamy się do Meksyku na dwa turnieje ATP, no i w marcu czeka nas Sunrise Swing, czyli występy w  Indian Wells i Miami – kończy Jan Zieliński. 

Tomasz Dobiecki

Udostępnij:

Facebook
Twitter

Podobne wiadomości

Stefan Hula pracuje teraz z kadrą kobiet, ale w wolnym czasie lubi oglądać tenis i chwyta za rakietę. Fot. Polski Komitet Olimpijski

Stefan Hula. Mistrz skoków chwyta za rakietę

Nawet jeśli ktoś nie pasjonuje się skokami narciarskimi, to musi kojarzyć Stefana Hulę. Były zawodnik narciarski skakał razem z Adamem Małyszem, a potem z Kamilem Stochem,. Stefan Hula pracuje teraz