Kacper Żuk, po przejściu dwóch rund eliminacji, w turnieju głównym dotarł do ćwierćfinału halowego challengera ATP we francuskiej miejscowości Quimper (pula nagród 88 520 euro). Zawodnik LOTOS PZT Team, wygrał tam cztery mecze bez strat seta, a w piątek przegrał ze Słowakiem Filipem Horanskym 3:6, 5:7.
Tekst: Tomasz Dobiecki
– Taki wynik na pewno jest dobry na początek sezonu i bardzo mnie cieszy. Zagrałem tu pięć meczów, cztery naprawdę bardzo dobre, z bardzo doświadczonymi zawodnikami. Jedynie do dzisiejszego mogę mieć tylko jakieś zastrzeżenia i poczucie niedosytu. Ale na pewno jestem zadowolony z występu i swojej formy. Tym bardziej, że praktycznie w ostatniej chwili wskoczyłem do drabinki eliminacji, jako przedostatni zawodnik. Tak naprawdę już wtedy byłem w drodze do Quimper, bo liczyłem, że się zwolni miejsce – podsumował występ tenisista LOTOS PZT Team.
W eliminacjach Kacper pokonał bez straty seta Rosjanina Aleksieja Watutina i Niemca Tobiasa Kamke. W głównym turnieju, również w dwusetowych pojedynkach, okazał się lepszy od innego Niemca Petera Gojowczyka i Francuza Arthura Rinderknecha.
– Teraz czeka mnie krótki odpoczynek po dzisiejszym ćwierćfinale i oczekiwanie na wieczór, bo wtedy nastąpi zamknięcie listy zgłoszeń do drugiego challengera w Quimper, który odbędzie się w przyszłym tygodniu w tej samej hali. Na razie jestem 3-4 wśród oczekujących na zwolnienie miejsca, ale liczę, że do wieczora to się zmieni i będę mógł tu zagrać – dodał.
W poniedziałek Żuk powinien awansować o 24 lokaty – na 243. miejsce w rankingu ATP Tour, najwyższe w dotychczasowej karierze. Co zwiększy jego szanse na udział w mocno obsadzonych większych challengerach, których w pierwszych tygodniach sezonu jest niewiele w kalendarzu. Światowa czołówka przebywa w tej chwili w Australii, gdzie przygotowuje się w warunkach kwarantanny i ścisłego rygoru sanitarnego do wielkoszlemowego Australian Open (startuje 8 lutego) oraz przyszłotygodniowych turniejów WTA i ATP w Melbourne i Adelajdzie.
– Taki awans jest ważny, szczególnie na początku takiego dość dziwnego sezonu, gdy jest niewiele turniejów w kalendarzu, bo przez kwarantannę wielu tenisistów jest uziemionych w Australii. Tym, którzy tam nie polecieli jest trochę trudno łapać się do turniejów, bo są mocno obsadzone. Na pewno bardzo bym się ucieszył, gdyby w najbliższych tygodniach udało mi się wskoczyć w okolice 200. miejsca na świecie, bo wtedy mniej by było niepewności i czekania do ostatniej chwili. No i mógłbym się od razu łapać do głównych drabinek, bez eliminacji. Łatwiej byłoby też zaplanować starty i układać je z większym wyprzedzeniem. Na pewno teraz będę się starał grać głównie w challengerach, a do tego potrzebny jest wysoki ranking. Liczę też, że od marca kalendarz się będzie rozrastał i będzie większy wybór turniejów – uważa zawodnik LOTOS PZT Team.
Od ponad roku Żuk, pochodzący z Nowego Dworu, trenuje we Wrocławiu z Aleksandrem Charpantidisem, który towarzyszy mu w Quimper. W marcu ubiegłego roku, w Kaliszu, udanie zadebiutował w reprezentacji Polski w meczu o Puchar Davisa z ekipą Hongkongu.
– Przyznaję, że gra Kacpra wygląda bardzo dobrze, tutaj pokonał czterech naprawdę solidnych graczy, z dużym doświadczeniem w Tourze, nawet jeśli chwilowo są niżej notowani. Trzeba pamiętać, że ranking nie gra na korcie. Kacper w ostatnim czasie regularnie poprawia swoją grę, jest wyraźnie na krzywej wznoszącej i mam nadzieję, że to potrwa jak najdłużej. Oczywiście taki stan nie trwa nigdy wiecznie, może się to na jakiś czas zatrzymać, czy pojawi się mała “czkawka”. Dlatego cały czas solidnie pracujemy i staramy się poprawiać niezbędne elementy jego tenisa. Ważne jest, że głowa jest dość mocną stroną Kacpra, więc jestem przekonany, że jeśli nawet się się zdarzy jakiś zastój, to on sobie psychicznie z nim poradzi i dalej się będzie rozwijał we właściwym kierunku – powiedział Charpantidis.
Fot. Materiały prasowe LOTOS PZT Polish Tour