Czwarty finał Świątek na kortach im. Rolanda Garrosa

W czwartek  w paryskim półfinale Iga Świątek pokonała trzecią tenisistkę świata Amerykankę Coco Gauff 6:2, 6:4. Fot. Roland Garros 2024

W sobotę Iga Świątek po raz piąty w karierze wystąpi w finale imprezy zaliczanej do Wielkiego Szlema, a po raz czwarty na kortach ziemnych im. Rolanda Garrosa. W stolicy Francji aktualna liderka rankingu WTA zwyciężała już trzykrotnie w latach 2020 i 2021-22, a także triumfowała w US Open 2022. W czwartek  w paryskim półfinale Polka pokonała trzecią tenisistkę świata Amerykankę Coco Gauff 6:2, 6:4, po godzinie i 37 minutach gry.

Gem, set, mecz Iga Świątek.

Iga i Coco wyszły na niemal wypełniony po brzegi kort centralny im. Philippe’a Chatriera tuż po godzinie 15-tej, a mecz rozgrywany praktycznie w idealnych warunkach pogodowych, przy rozsuniętym dachu.

Pierwszy set Polka rozstrzygnęła na swoją korzyść wynikiem 6:2, po 37 minutach. A już pierwszy gem dał jej przewagę „breaka”, a drugie przełamanie wywalczyła na 4:1. To dało jej komfortową przewagę, która przypieczętowała przy pierwszym setbolu.

Początek drugiej partii przyniósł wielką huśtawkę emocji, ale po stronie trzeciej tenisistki świata. Z trudem wygrywane przez nią punkty, spory z sędzią prowadzącą spotkanie, nawet łzy bezsilności zarówno wobec nieustępliwy arbiter, jak i świetnej gry przeciwniczki. I to „falowanie” nie pozostało całkowicie bez wpływu na Ige, która na moment zgubiła koncentrację i nieoczekiwanie straciła swoje podanie na 1:3. Jednak od razu otrząsnęła się i od razu w piątym gemie odrobiła stratę.

Potem wyrównała na 3:3 po swoim serwisie i z każdą kolejną wymianą widać było jak ponownie odzyskuje kontrolę na rozwojem zdarzeń na korcie. To był ważny moment, być może decydujący, bo gdyby pozwoliła Coco powiększyć prowadzenie, to mogłoby dojść do trzeciego seta.

Ale tak się nie stało  i w siódmym gemie, zwanym często przez historyków tenisa Lacoste’owskim, przełamała serwis Amerykanki nie tracąc przy tym punktu, czym osłabiła jej morale.

Przy stanie 5:3 przy przewadze wypracowanej z 15-40 Polka miała do dyspozycji pierwszego meczbola przy podaniu przeciwniczki. Jednak nie wykorzystała go. Chwilę później Amerykance uciekły trzecia i czwarta szansa by wyjść na 4:5,ale zaraz po nich obroniła drugą piłkę meczową. Ale ostatecznie z pomocą przyszedł jej wygrywający bekhend, który przedłużył jej nadzieję na pozostanie w turnieju.

Przy 5:4 Świątek wypracowała dwa kolejne meczbole. Przy trzecim dzisiaj wyrzuciła nieznacznie piłkę z bekhendu na aut. Ale przy czwartym tym samym zrewanżowała się Gauff, po godzinie i 37 minutach gry. W ten sposób Iga wygrała 20. z rzędu zwycięski pojedynek na paryskich kortach, na których jest niepokonana od maja 2022 roku. A jednocześnie wygrała 18 mecz na nawierzchni ziemnej w tym sezonie.

Na pewno krzywdzące dla Amerykanki byłoby powiedzieć, że było to dość jednostronne widowisko, bo faktycznie walczyła o każdy punkt i w jej grze było widać szczere zaangażowanie. Jednak brakowało jej trochę argumentów, choć Coco jest wyraźnie na fali i być może w najbliższych miesiącach powalczy o pozycję wiceliderki rankingu WTA z Sabalenką. Na pewno korzystne dla niej będzie to, że zaraz po Roland Garros rywalizacja przeniesie się na bardziej sprzyjające jej tenisowi szybkie nawierzchnię, najpierw trawę, a potem twarde korty. Jednak dzisiaj po raz kolejny okazało się, że wyjątkowo nie pasuje jej bardzo agresywny styl gry i wysoka intensywność oraz tempo prowadzonych wymian  przez rywalkę.

Ten fakt potwierdzają brutalnie statystyki ich pojedynków. Jedynie raz Gauff udało się pokonać Polkę, przed rokiem na twardym korcie w imprezie WTA 1000 w Cincinnati. I udało się jej to w trzysetowym zaciętym meczu, natomiast – włącznie z dzisiejszym – przegrała już 11 spotkań, a w nich wszystkie 22 sety.

Przed sobotnim finałem, warto podkreślić, że Świątek może pojutrze przejść do historii światowego tenisa bowiem  jak pierwsza zawodniczka (wśród kobiet i mężczyzn) urodzona po 1990 roku, która zdobyła pięć tytułów w Wielkim Szlemie. Ale także może zostać dopiero czwartą tenisistką w Open Erze z czterema tytułami mistrzowskimi wywalczonymi w Roland Garros.

Czy jej się to uda? Na pewno pojutrze wyjdzie na kort im. Philippa Chatriera w roli zdecydowanej faworytki. Nazwisko swojej finałowej rywalki Iga pozna jeszcze dzisiaj późniejszym popołudniem, gdy zakończy się pojedynek rozstawionej z numerem 12. Włoszki Jasmine PaoliniMirrą Andriejewą, dosyć nieoczekiwanych półfinalistek Roland Garros 2024. Pierwsza z nich wczoraj wyeliminowała Kazaszkę Elenę Rybakinę (nr 4.), a druga wiceliderkę rankingu tenisistek Arynę Sabalenęa.   

Niezależnie od tego, która z niżej notowanych rywalek stanie w sobotę po południu po drugiej stronie siatki, to raczej niewiele znajdzie się osób, które byłyby wskazywać na porażkę Polki. Nieprzypadkowo jest nazywana „królową Paryża”, a nawet „królowa kortów ziemnych. W stolicy Francji poniosła dotychczas tylko dwie porażki, w swoim debiucie w 2019 roku w trzeciej rundzie oraz dwa lata później w ćwierćfinale.

Czwartkowe słoneczne popołudnie popołudnie sprzyjało wyprawie na majestatyczne korty położone w zachodniej części Paryża, na skraju Lasku Bulońskiego, który sam w sobie nie cieszy się najlepszą sławą, szczególnie w godzinach wieczornych. Jednak na noszący imię francuskiego lotnika obiekt,  unowocześniany z roku na rok przez Francuską Federację Tenisową prowadzą bezpieczne szlaki prowadzące wzdłuż niewysokiej zabudowy mieszkalnej, pełnej luksusowych apartamentów, często z szerokimi balkonami i tarasami.

Ładna pogoda, stanowiąca wyraźną odmianę po deszczowym i chłodnym pierwszym tygodniu wielkoszlemowej imprezy, przyciągnęła w czwartkowe popołudnie niemal komplet widzów na trybunach kortu centralnego im. Philippe’a Chatriera. A wśród widzów przekrój bardzo różnorodnych styli, od eleganckich kreacji „wyjściowych” i markowych strojów, przez wyrafinowany casual, po typowo sportowe stroje.

Można się spodziewać, że podobnie będzie w sobotę, gdy na tym samym korcie Świątek powalczy o swój piąty tytuł w Wielkim Szlemie, a czwarty w Roland Garros. Jeśli jej się to uda, napisze kolejny ważny rozdział w historii światowego i polskiego tenisa. Trudno, choć po cichu, nie przypomnieć, że pod koniec lipca, właśnie na paryskich kortach ponownie zobaczymy Igę, ale tym razem walcząca o medale igrzysk olimpijskich.

Tomasz Dobiecki

Udostępnij:

Facebook
Twitter

Podobne wiadomości