Na potrzeby tego tekstu kupiłem konsolę do gier i spędziłem kilkanaście tygodni, grając z dziećmi w komputerowego tenisa. Mógłbym rzec, że utknąłem na kanapie i zmarnowałem mnóstwo czasu, ale czy może tak powiedzieć o sobie mistrz Roland-Garros i triumfator Wimbledonu? I cóż z tego, że tylko w wirtualnym świecie. Taka rozgrywka jest równie pasjonująca, co prawdziwy tenis, a dowodem na to niech będzie fakt, że mecze na ekranie pochłonęły mnie tak bardzo, że nie miałem czasu skomponować treści w wyznaczonym terminie i tylko dzięki uprzejmości wydawcy możesz ten tekst przeczytać. Wcisnąłem go bowiem do wydania w swoistym tie-breaku, asem serwisowym, czyli tuż przed drukiem, ale zaraz po tym, jak żona odkryła, że napisanie tej treści było jedynie pretekstem, aby w domu pojawiło się Playstation…
Tenis dla dwojga…
Jest rok 1958. Oscyloskop z ekranem o przekątnej zaledwie pięciu cali wyświetla jasno świecącą kropkę wędrującą z lewej na prawą stronę ekranu, przeskakując nad kreską pośrodku. Ekran jest kortem, kreska siatką, a kropka oczywiście piłką. Wszystko, co dzieje się na monitorze, to nie automatyczna sekwencja, a wywołana przez graczy akcja. Zawodnicy serwowali i odbijali piłkę za pomocą kontrolerów z przyciskami i obrotowymi pokrętłami. Gra, o której mowa, to „Tennis for two”, pierwsza gra komputerowa w historii!
Branża warta miliardy…

William Higinbotham, twórca tej gry, fizyk jądrowy (lobbował na rzecz nierozprzestrzeniania broni jądrowej), nie miał konkurencji, bo nie istniał wtedy jeszcze segment rynku, który dziś nazywamy gamingowym. Techniczne instytuty badawcze w tamtych latach, nawet jeśli prezentowały podobne urządzenia z funkcjonalnościami przypominającymi rozgrywkę, robiły to w celu prezentacji mocy obliczeniowej skonstruowanych komputerów, a nie po to, aby zapewnić ludziom rozrywkę. Ich maszyny były więc proste, nie wyświetlały sekwencji w całości na ekranie i nie posiadały kontrolerów. Higinbotham myślał inaczej, bo od początku pragnął zapewnić użytkownikom zabawę i chciał stworzyć coś, co wyzwoli u nich zew rywalizacji.
Jego pomysł znalazł naśladowców. Echem sukcesu Williama był Pong, Pac-Man, pierwsze salony gier, systemy gamingowe, a później Mario i cała branża. Warta dziś 187,7 mld dolarów! Zresztą sam Higinbotham zorientował się pod koniec swojego życia, że popełnił błąd i przyznał, że prezentując światu „Tennis for two”, powinien był równolegle złożyć wniosek o patent. Gdyby to zrobił, umierałby w 1994 jako miliarder, a tak, jak sam stwierdził, pozostanie znany przede wszystkim jako człowiek, który włożył nieudolny wysiłek w spowolnienie wyścigu zbrojeń nuklearnych.
Pong (1972)

Co po „Tennis for two”? Oczywiście mnóstwo świetnej tenisowej rozrywki! Zaczynając od „Pong”, kultowego flagowca Atari, która stała się punktem odniesienia dla wszystkich późniejszych gier zręcznościowych i ustawiła Atari jako kultowego producenta. Ponadto jeśli w ogóle myślimy o pierwszych grach komputerowych, to przecież o „Pong” właśnie, a nie o grze Higinbothama.
Odyssey Tennis (1972)
Następcą Ponga był produkt od Magnavox Odyssey. Gra bardzo podobna, ale fenomen Odyseey polegał na tym, że wirtualny tenis użytkownicy mogli ogrywać na pierwszej domowej konsoli do gier.
Tennis od Nintendo (1984)

Dekada w gamingu przyniosła przełom dla gier tenisowych, gdy na wirtualny kort weszli Japończycy z Nintendo Entertainment System. Ich Tenis zrewolucjonizował rozgrywkę i zmienił sposób jej przedstawiania. Użytkownik nie dopowiadał sobie w wyobraźni całego kortowego anturażu, ludzko wyglądających zawodników, linii czy trybun z kibicami, a wszystko to widział i słyszał, co dodatkowo czyniło zabawę jeszcze bardziej wciągającą. Tenis od Nintendo zrezygnował z rzutu z góry, a pokazał plac gry w sposób, w jaki tenis transmitowało się w telewizji. I okazało się to asem serwisowym! Nintendo dawało radość również na poziomie niuansów, bo nad uczciwością rozgrywki czuwał wykrzykujący komendy sędzia stołkowy, którym był, swoją drogą, nie kto inny, jak z pewnością znany Ci Mario.
Super Tenis (Nintendo, 1991)

Super Tennis na Super Nintendo Entertainment System to nie tyle rewolucja graficzna (gra w systemie 2D stwarzała wrażenie trójwymiarowej), co ta, dotycząca rozgrywki. Wirtualni tenisiści otrzymali pierwszy raz do dyspozycji repertuar zagrań. Poza prostym przebiciem, można było zagrać slice, voley, a nawet topspin. Zawodnicy mieli też swoje specyficzne cechy, a twórcy wyróżnili jednoręczny backhand! Pojawiły się też elementy taktyki, bo wzięto pod uwagę, że konkretny rodzaj uderzeń ma inną skuteczność na trawie, a jeszcze inną na kortach twardych. Nawierzchnie z kolei można było wybrać lub trafić na nią, rozgrywając sezon tenisowy w ramach trybu kariery.
Virtua Tennis (2000)
Seria od Segi to tenis w wersji wirtualnej, w jakiej zakochałem się jako dziecko. To były czasy beztroski i moment, w którym tak naprawdę zainteresowałem się dyscypliną w ogóle. Granie w gry splatało się z oglądniem dyscypliny w telewizji i pierwszymi próbami z prawdziwą rakietą na prawdziwym korcie. Sama była typową zręcznościówką, nie dbającą wyjątkowo o realistyczne odwzorowanie realnej gry, ale i tak spędziliśmy z kumplami nad nią mnóstwo czasu. Być może dlatego, że Virtua Tennis oferował jako pierwsza gra w historii możliwość wcielenia się w prawdziwych graczy. Uwielbiałem grę Jimem Courierem.
Top Spin 4 (2011)
O tym tytule mówi się, że stanowi niedościgniony wzór dla gier tenisowych. Wydana ponad 10 lat temu symulacja tenisa, bo tak ją trzeba określić, jest wciąż pozycją grywalną i zasługującą na miano najlepszej gry tenisowej w historii. Oczywiście siłą postępu, nowe pozycje, o których za chwilę, wydają się lepsze graficznie, ale nie o wizualny aspekt się tu rozchodzi. Legendę gry zbudował niepowtarzalny motion capture, to, jak poruszają się zawodnicy (jak choćby styl Rafy Nadala bardzo odpowiada realizmowi) i jak bardzo twórcy potrafili oddać w grze np. grację zagrań Rogera Federera. Zresztą niuansami stoi Top Spin 4. Wcale nie jest mitem historia, że przypadkowy widz, może pomylić wirtualny mecz z prawdziwym… Zdarzało się to w moim towarzystwie!
Gra współpracuje z kontrolerami PS3-move, co pozwala na rozgrywkę, przypominającą prawdziwy tenisowy trening. Aby wykonać uderzenia, należy wykonywać zamachy rękami, trzymając w dłoni specjalnie do tego przeznaczony kontroler. Podobną kompatybilność z multiopcjonalnymi kontrolerami posiada współczesna konsola Nintendo Switch, choć oferta tego zestawu to przede wszystkim rodzinny multiplayer i przeznaczony raczej dla najmłodszych.
TopSpin2k25

Na koniec sprawdźmy, co znaleźć możemy na półkach z grami dzisiaj. A jest to oferta ze świetną grafiką, mnóstwem trybów (można trenować nawet z samym Johnem McEnroe), ciekawymi animacjami i licznymi licencjami. Odświeżony przez specjalistów od gier sportowych 2k TopSpin to przede wszystkim gratka dla graczy sieciowych, bo to, co wyróżnia współczesne gry, to prawdziwie zaopiekowany tryb internetowy, gdzie w tenisowej rozgrywce możemy zmierzyć się z użytkownikami z całego świata. Pozostaje jeszcze niepodważalna świeżość gry, która pozwala nam na rozgrywkę topowymi zawodniczkami i zawodnikami aktualnie panującymi w rankingach (choć producenci pamiętali o emerytach) – Carlos Alcaraz czy Iga Świątek, którą zresztą doceniono coverem.
To z TopSpin2k25 spędziłem lato, do czego zachęcam i Ciebie. I choć nie chcę namawiać Cię do porzucenia aktywności fizycznej na ceglanym korcie w twojej okolicy, to pamiętaj, że idzie jesień. Sam rozumiesz, Czytelniku…
… PRESS START BUTTON.
Marcin Uszyński

