Sport jest nieprzewidywalny, a kobiecy tenis tym bardziej. Ale nie ma dwóch zdań, że reprezentacja Polski staje przed historyczną szansą na pierwszy triumf w Billie Jean King Cup Finals, a to za trzecim podejściem. Czy 20 listopada będziemy mogli krzyknąć: mamy to!? I dodać, że do trzech razy sztuka? Zobaczymy, na razie tonujmy nastroje, bo choć Polki zagrają w Maladze w najmocniejszym składzie, to droga do finału i końcowego sukcesu nie będzie wcale łatwa. „TENIS MAGAZYN” będzie miał w Andaluzji swojego korespondenta, który codziennie będzie nas informował co się tam będzie działo.
W pierwszym składzie ogłoszonym dwa miesiące temu, czyli w regulaminowym terminie przewidzianym przez Międzynarodową Federację Tenisową (ITF), znalazły się cztery nazwiska zawodniczek LOTTO PZT Team: Magdaleny Fręch (KS Górnik Bytom), Magdy Linette (AZS Poznań), Mai Chwalińskiej i Katarzyny Kawy (obie BKT Advantage Bielsko-Biała). Jednocześnie kapitan Dawid Celt podkreślał, że pozostaje jedno miejsce do uzupełnienia, a to zrodziło falę spekulacji dotyczących ewentualnego dołączenia do Team Poland Igi Świątek.

Ówczesna liderka rankingu WTA ostatni mecz w Tourze rozegrała 4 września. Już po US Open zrezygnowała ze startu z dużych imprezach WTA 1000 w Chinach, rozstała się z trenerem Tomaszem Wiktorowskim, zatrudniła na jego miejsce Belga Wima Fissette’a, a także rozpoczęła przygotowania do występu w WTA Finals w Rijadzie. Krótko po tym świat obiegła informacja zamieszczona na jej kanałach w social mediach: „Cześć, do zobaczenia w Maladze”.

Zapowiedź Igi Świątek, która po drodze straciła prowadzenie w rankingu WTA na rzecz Aryny Sabalenki, mocno „podbiła bębenek” nadziei i wielkich oczekiwań w polskich mediach i na forach kibiców w sieci. Czy rzeczywiście „Polska będzie mistrzem świata”, jak można było przeczytać tu i ówdzie?
Rankingi nie grają
To stare jak świat tenisowe porzekadło często pojawia się w ustach tenisistek i tenisistów przed wielkimi turniejami. Ale ta prawda ma też potwierdzenie w ostatnich dwóch edycjach Billie Jean King Finals. W 2022 roku w Glasgow Polki zadebiutowały w finałowym turnieju i trafiły do „grupy śmierci” z zespołami Czech i Stanów Zjednoczonych.

W obydwu meczach punkty w singlu zdobywała Magda Linette, a losy zwycięstw decydowały się w pojedynkach deblowych, w których za każdym razem lepsze były rywalki. Polki musiały się spakować po fazie grupowej i wracać do domu, a z triumfu w imprezie zaliczanej do „The World Cup of Tennis” cieszyły się Szwajcarki, nieco zaskoczone tym faktem, bo nie były wymieniane w gronie faworytek.
Podobnie było przed rokiem w Sewilli, gdzie przed rozpoczęciem rywalizacji raczej nikt nie postawiłby całego swojego majątku na końcowy sukces Kanadyjek. Niestety to właśnie one były pierwszymi rywalkami Polek w fazie Round Robin i wygrały 3:0. Na dodatek dzień wcześniej pokonały Hiszpanię i zapewniły sobie w ten sposób pierwsze miejsce w tabeli premiowane awansem do półfinału.
W meczu o przysłowiową pietruszkę Polki uległy tenisistkom gospodarzy 1:2. Wówczas, po dwóch przegranych pojedynkach singlowych przez Fręch i Linette, punkt zdobyły w deblu Kawa i debiutująca w oficjalnym meczu reprezentacji Martyna Kubka (LOTTO PZT Team).

Czy ściany pomogą Hiszpankom?
– Grałyśmy w zeszłym roku z Hiszpankami w Sewilli, więc wiemy, co się wydarzy. Czujemy się dobrze, mając Igę w teamie, gramy dobrze, wszystko będzie dobrze. Ale nie lekceważymy rywalek. Hiszpanki, tak jak my, wystawiły również najmożniejszy skład. Wszystkie znamy Paulę Badosę i wiemy, że miała świetny okres gry w tym sezonie, nawet prawie weszła do TOP 10 w tym roku. Również na drugiej rakiecie one są bardzo niebezpiecznie, niezależnie od tego kogo wystawią finalnie do gry, więc to nie będzie łatwy mecz szczególnie, że grają przed własną widownią, która bywa bardzo głośna – mówiła w niedzielę w Maladze na konferencji prasowej Magda Linette.

W takiej sytuacji należałoby powiedzieć, że mamy dwie informację: dobrą i złą. Od której zacząć? Właściwie to jedna i ta sama informacja, tylko jej odpowiednie nacechowanie będzie zależeć od rozwoju wydarzeń na korcie i końcowego wyniku, który zadowolić może tylko jedną z drużyn. Od kilku dni nie ma już dostępnych biletów na mecz Hiszpania-Polska, zresztą podobnie jak na pierwszy mecz Hiszpanów w Davis Cup Final 8, zaplanowany na 19 listopada.
To oznacza, że w wystroju na trybunach będą dominować czerwono-żółte barwy, a nie biało-czerwone, choć liczymy, że sporo polskich kibiców postanowiło wesprzeć naszą drużynę na miejscu.

– Trzeci z rzędu turniej finałowy wiele dla mnie znaczy. W ubiegłym roku graliśmy przeciwko Hiszpankom i w tym roku również przeciwko nim zagramy, mamy więc pewne doświadczenie. Wierzę, że możemy wziąć rewanż, bo w zeszłym roku gra była wyrównana. W tym będzie to inny mecz, inne są też składy drużyn. Tak jak powiedziałem, wierzę, że zdobędziemy decydujący punkt – mówił na konferencji kapitan drużyny Dawid Celt, którego asystentem w reprezentacji BJK Cup jest Maciej Domka, trener Kamila Majchrzaka i Martyny Kubki (obydwoje LOTTO PZT Team/Mera Warszawa).
Do trzech razy sztuka?
Po raz trzeci z rzędu w BJK Cup Finals wezmą udział nie tylko obaj szkoleniowcy oraz Magdalena i Magda, ale także Katarzyna Kawa, która stanowi ogromne wsparcie w zespole zarówno w singlu jak i w deblu, w którym zajmuje obecnie 93. miejsce w rankingu WTA.

To bardzo ważne, ponieważ jeśli po dwóch pojedynkach singlowych będzie remis 1:1 to wszystko rozstrzygnie się właśnie w grze podwójnej, a w niej kapitan będzie miał kilka możliwości wyboru kilku wariantów składów z udziałem Świątek, Linette, Kawy Fręch, jak również Mai Chwalińskiej, która debiutuje w finałowym turnieju.
Chwalińska znalazła się w składzie Polek na kwietniowy mecz kwalifikacyjny ze Szwajcarią i wyszła na kort przy stanie 3:0. Razem z Kawą zdobyły pewnie czwarty punkt dla drużyny przyjezdnej, w której w singlu wystąpiły Świątek i Fręch.

Magia liczb, numerologia i wszelkie inne zaklęcia, talizmany, amulety, przeczucia i spekulacje pewnie będą obecne w myślach kibiców zarówno polskich, jak i hiszpańskich, tych w Maladze i przed telewizorami oglądających transmisje w TVP Sport. Ale warto jak najwięcej z nich odrzucić i cieszyć się pięknem tenisa, i wielkimi emocjami, w końcu BJK Cup Finals jest ważna częścią „The World Cup of Tennis”, którego świadkami będziemy przez najbliższe dwa tygodnie w pełnej porywającej muzyki i tańca flamenco królującego w Andaluzji.

Na koniec warto przypomnieć, że w tym roku finałowa rywalizacja toczyć się będzie w nowej formule, czyli w formacie drabinki play off. Ponieważ w stawce jest 12, a nie 16 zespołów, w dniach 13-15 listopada zostaną rozegrane cztery mecze pierwszej rundy. Ich zwyciężczynie awansują do ćwierćfinałów. W naszym przypadku, na lepsze tenisistki w spotkaniu Hiszpania-Polka, już czeka ekipa Czech, rozstawiona z numerem czwartym.

Mecz otwarcia Billie Jean King Cup Finals 2024 rozpocznie się w środę, czyli już jutro, o godzinie 17. A w raz z nim 12 najlepszych drużyn świata będzie próbować zrealizować swoje marzenie o triumfie w „The World Cup of Tennis”.
Reprezentacja Polski Kobiet podczas Billie Jean King Cup Finals bierze aktywny udział w promocji Polski poprzez sport, a w ramach kampanii „Promocja Polski poprzez sport i wydarzenia sportowe” i współpracy Polskiego Związku Tenisowego z Polską Organizacją Turystyczną, ambasadorkami w Projekcie zostały: Magda Linette, Magdalena Fręch, Katarzyna Kawa oraz Maja Chwalińska. Już wkrótce zobaczymy je w spocie reklamującym wybrane regiony Polski.

Zapraszamy na relacje z Malagi w „TENIS MAGAZYNIE” dzięki Bukowej Ostoi Nakielno.
Z Malagi Tomasz Dobiecki