Belinda Bencic będzie jedną z gwiazd turnieju eliminacyjnego rozgrywek Billie Jean King Cup. Wydarzenie odbędzie się w dniach 10-12 kwietnia w hali Radomskim Centrum Sportu z udziałem reprezentacji Szwajcarii, Ukrainy i Polski. Mistrzyni olimpijska z Tokio z 2021 notuje udany powrót do rywalizacji po urodzeniu w ubiegłym roku córeczki Belli. Szwajcarka wygrała w tym roku turniej WTA 500 w Abu Zabi. W ubiegłym roku z Belindą Bencic wywiad przeprowadził Paweł Pluta z „Tenis Magazynu”. Tenisistka mówiła m. in. o swoim macierzyństwie, o wspólnej grze i relacjach z Rogerem Federerem, Martiną Hingis i jej mamą – Melanie Molitor, o pamiętnym spotkaniu z Agnieszką Radwańską – dlaczego uważa Isię za czarodziejkę? Jak definiuje słowo sukces w tenisie? Jak kontuzje pomogły jej w karierze?
W kwietniu (2024 roku – przyp. red.) zostałaś mamą. Jak czuje się twoja córka – Bella i jak czuje się jej mama?
– Tak, to zdecydowanie niesamowite doświadczenie. To były prawie najlepsze cztery miesiące (rozmawialiśmy w sierpniu – przyp. red.) naszego życia. A Bella – dziękuję bardzo – ma się naprawdę dobrze. Uczy się każdego dnia czegoś nowego i jesteśmy z Martinem (Martin Hromkovic – życiowy partner Belindy Bencic i ojciec Belli, były słowacki piłkarz – dop. red.) bardzo szczęśliwi, że ją mamy. Każdy dzień z nią przynosi nam wiele radości.
A moment to remember 💜 @BelindaBencic | #MubadalaAbuDhabiOpen pic.twitter.com/sqNY0mPndl
— wta (@WTA) February 8, 2025
Czy chciałabyś, aby córka poszła w twoje ślady i została kiedyś tenisistką?
– Niekoniecznie tenisistką. Oczywiście, byłabym bardzo szczęśliwa, gdyby lubiła ten sport, ale zdecydowanie chcielibyśmy, aby uprawiała jakikolwiek sport, ponieważ w mojej ocenie sport to świetna szkoła życia i uczy wielu rzeczy, które mogą się przydać później w wielu aspektach. Martin i ja na pewno chcielibyśmy, aby robiła coś, co będzie sprawiało jej radość.
Jak zmieniło się twoje życie od czasu, gdy przestałaś grać w tenisa, a jesteś mamą? I najważniejsze – jaką jesteś mamą? Bo jeśli chodzi o postawę na korcie, to mówią o tobie – „Belinda jest perfekcjonistką”.
– Tak, życie Martina i moje bardzo się zmieniło, ale na pewno na lepsze. Myślę, że z pewnością mogę powiedzieć, iż dużo się nauczyłam. Wiesz, bycie mamą nauczyło mnie bycia mniej perfekcyjną, co jest bardzo pozytywne. Uważam, że to naprawdę dobrze. W tej sytuacji mogę rozwiązywać problemy, nie czuję się zestresowana ani zdenerwowana, więc staram się być jak najbardziej spokojna. A kiedy jest się spokojnym, dziecko też to czuje. Uważam, że jesteśmy bardzo wyluzowani i że póki co świetnie sobie radzimy i tworzymy z Martinem dobrze współpracującą ekipę, co pozwala mi trenować oraz przygotowywać się do powrotu na kort. Mam nadzieję, że Bella wyrośnie na kogoś kto będzie uprzejmy, z własnym systemem wartości. Chcę aby moja córka była bardzo szczęśliwa w swoim życiu. Mogę powiedzieć, że to jest mój cel, aby właśnie to jej zapewnić.
czytaj też: Belinda Bencic popiera wsparcie finansowe dla tenisistek na urlopie macierzyńskim
Wiemy, że nie mogłaś być na igrzyskach olimpijskich w Paryżu. Jednak trzy lata temu w Tokio zdobyłaś złoty medal w singlu i srebrny w deblu. Jak wspominasz ten sukces z Tokio? Czy sama spodziewałaś się, że odniesiesz na igrzyskach taki spektakularny sukces?

– Tokio to było dla mnie oczywiście spełnienie wszystkich marzeń. Mówiłam to już wiele razy, byłam bardzo podekscytowana, ponieważ to były moje pierwsze igrzyska olimpijskie. A ja, już jako dziecko oglądałam igrzyska w telewizji. Ten złoty medal znaczy dla mnie wszystko. To są lata pracy i wiele poświęceń, i moich i mojej rodziny. Byłam po prostu rozentuzjazmowana, że mogę tam być, spotkać tych wszystkich ludzi i poczuć olimpijskiego ducha. To jest zupełnie inne przeżycie, niż jakikolwiek inny turniej, przez który przeszłam w swojej karierze. Oczywiście, wygranie dwóch medali – jednego złotego i jednego srebrnego – to była wisienka na torcie i nie mogę się już doczekać igrzysk w Los Angeles za cztery lata.
To wydaje się oczywiste, że nawet Wielki Szlem, a turniej tenisowym podczas igrzysk olimpijskich to zupełnie inny świat. Ale czy zechciałabyś może rozwinąć nieco tę myśl?
– Myślę, że różnica między turniejami Wielkiego Szlema a igrzyskami olimpijskimi polega na tym, że w turniejach wielkoszlemowych, czy innych imprezach tenisowych mniej więcej zawsze wiesz, czego się spodziewać. Pojawiają się na nich ci sami ludzie, prawie wszystko o nich wiesz. Podczas igrzysk olimpijskich spotykasz sportowców z całego świata, co jest bardziej ekscytujące i jest to także ciekawe dla mnie z innego punktu widzenia. Otóż mogę zobaczyć, jak oni przygotowują się, co jedzą, jakie mają treningi w siłowni, jak wyglądają ich różne ćwiczenia i rytuały z tym związane. Było to dla mnie bardzo interesujące i od tego momentu zdecydowanie bardziej zainteresowałam się innymi sportami i zaczęłam śledzić poczynania większej liczby sportowców z innych dyscyplin.
W 2018 i w 2019 roku zdobyłaś dla Szwajcarii Puchar Hopmana. Grałaś wówczas razem z Rogerem Federerem. Jak to się stało? Roger to legenda światowego tenisa. Jak wspominasz waszą wspólną grę? Jakim człowiekiem jest Roger?
– Roger jest oczywiście wspaniałą osobą i na pewno wspólna gra z nim była dla mnie spełnieniem marzeń. Nie jestem pewna, ile osób może powiedzieć, że grało w mikście z Rogerem Federerem. To było dla mnie bardzo ekscytujące i na pewno wiele się od niego nauczyłam, zarówno na korcie, jak i poza nim. Uważam, że Roger jest mistrzem, także ponieważ chce przekazywać swoją wiedzę młodszym tenisistom, takim jak ja, i cieszę się, że mogę poprosić go o radę w każdej chwili.

Jako juniorka wygrałaś Roland Garros i Wimbledon w 2013 roku. Życzę Ci, abyś wygrała te turnieje w przyszłości. Jaka jest twoim zdaniem różnica między grą i wygrywaniem jako junior, a potem już w dorosłym tenisie?
– Cóż, myślę, że wygranie juniorskiego Wimbledonu oraz Roland Garros to była wspaniała sprawa i dodała mi dużo pewności siebie, aby móc potem odnaleźć się na korcie już w dorosłym tenisie. Większość najlepszych juniorów ostatecznie dostaje się seniorskiego tenisa. Myślę jednak, że aby wygrać turniej wielkoszlemowy w seniorskim tenisie, to różnica w tym miejscu jest już ogromna. Naprawdę trzeba mieć świetne dwa tygodnie. Na ten sukces, aby wygrać turniej Wielkiego Szlema, muszą złożyć się wszystkie elementy. A to nie jest łatwa sprawa. Ale skoro wygrałam jako juniorka… Teraz to jest na pewno mój cel – wygrać Wimbledon.
Twoim pierwszym trenerem była twój tata – Ivan. Co zawdzięczasz ojcu, który był hokeistą oraz mamie – Danie, która grała w piłkę ręczną?
– Absolutnie wszystko zawdzięczam moim rodzicom, ponieważ stuprocentowo mnie wspierali od początku mojej kariery, zarówno mojej, jak i mojego brata Briana (3 lata młodszego i także uprawiającego tenisa – przyp. red.). Rodzice odłożyli swoje marzenia na bok, aby spełniać marzenia swoich dzieci, z tego względu byli największą pomocą w moim życiu i do dzisiaj jestem im za to bardzo wdzięczna. Dzięki nim miałam możliwość zrealizować swoje marzenia.
Twoją trenerką była Melanie Molitor – mama Martiny Hingis. Opowiedz proszę o waszej współpracy?
– Moja współpraca z Melanią Molitor trwała od szóstego do osiemnastego roku życia. To ona była trenerką, która nauczyła mnie wszystkiego od podstaw. Była wymagająca. Zawdzięczam jej wszystko, jeśli chodzi o moją grę, technikę, taktykę i to, jak się rozwijałam jako tenisistka. Jestem jej bardzo wdzięczna za pracę oraz wysiłek, który włożyła i zainwestowała we mnie. Myślę, że Melanie Molitor, jak i również jej córka Martina, miały naprawdę duży wpływ na moje życie oraz zawodową karierę.
Z Martiną Hingis grałaś wspólnie w debla podczas Fed Cup w 2016 roku? Jak grało ci się ze słynną Martiną?
– To było fantastyczne doświadczenie grać z Martiną Hingis w deblu. Ona jest wielką legendą w Szwajcarii i było po prostu super z nią tam grać. Myślę, że zna mnie jak własną kieszeń, więc nawet na korcie deblowym dokładnie wiedziała, co musi mi powiedzieć, żebym zrobiła dokładnie to co ona miała na myśli, i na pewno podążałam za nią na korcie. Było świetnie. Myślę, że rozegrałyśmy razem kilka naprawdę dobrych meczów deblowych.

Twojej karierze przeszkadzały kontuzje, m.in. pleców i nadgarstka. Jak to na ciebie wpłynęło? Czy teraz jest już wszystko w porządku?
– Tak, miałam kilka kontuzji, ale myślę, że w pewnym momencie każdy sportowiec będzie musiał uporać się z najróżniejszymi dolegliwościami i to nie pozostanie bez wpływu na jego karierę. Cieszę się, że moje kontuzje przyszły we wczesnej fazie mojej kariery, ponieważ dzięki temu doświadczeniu wyniosłam z tego wiele nauki. Paradoksalnie, ale to wzmocniło mnie mentalnie. (…)
W 2015 roku wygrałaś w turnieju w Eastbourne z Agnieszką Radwańską (6:4, 4:6, 6:0), potem przegrałaś w Tokio (2:6, 2:6). Masz jakieś wspomnienia z tych pojedynków?
– Tak, bardzo dobrze pamiętam mecze przeciwko Agnieszce Radwańskiej. Ona też była moim wielkim wzorem do naśladowania, ponieważ grała w tenisa bardzo sprytnie i starała się przechytrzyć rywalkę. Bardzo podobała mi się jej gra i w pewnym sensie mnie inspirowała. Zawsze było bardzo trudno grać przeciwko niej, ponieważ była jak czarodziejka. (…)
Czterokrotnie grałaś z Igą Świątek. Wygrałaś z nią w 2021 roku w US Open. Rok temu podczas Wimbledonu stoczyłyście bardzo zacięty mecz. Iga wygrała 6:7(4), 7:6(2), 6:3. Jak wspominasz te cztery mecze z Igą? Jaką tenisistką jest dla ciebie Iga Świątek?
– Iga jest teraz bezsprzecznie najlepszą tenisistką na świecie. Myślę, że miałyśmy również kilka trudnych pojedynków. Naprawdę lubię z nią grać. Czuję, że zawsze jest to wyzwanie, ale również czuję, że może jestem w stanie jej sprostać, więc nie sądzę, żeby mecze z mojej strony były dla niej łatwe. W zeszłym roku byłam bardzo blisko w Wimbledonie, dlatego to była dla mnie bardzo gorzka porażka, ale był to także jeden z najpiękniejszych momentów mojej kariery, bo zagrałam na korcie centralnym Wimbledonu. Obie otrzymałyśmy po meczu owacje na stojąco, a ja wcześniej miałam kilka piłek meczowych. Nie pamiętam, żebym zrobiła coś naprawdę złego w tym spotkaniu. Byłam z siebie dumna po tym meczu. Finalnie Iga zagrała po prostu kilka dobrych uderzeń, ale zdecydowanie cieszę się na możliwość zmierzenia się z nią ponownie.
Masz słowackie korzenie, a Słowacja i Polska to sąsiedzi. Czy byłaś w Polsce? Jeśli tak, to jakie masz wspomnienia? Albo co wiesz o Polsce?
– Tak zgadza się, mam słowackie korzenie. Zawsze pamiętam Polskę jako kraj z jednymi z najżyczliwszych ludzi oraz mającym wielu fanów sportu na całym świecie. Oni naprawdę wspierają swoich sportowców. I ta polska życzliwość… Nie byłam w Polsce zbyt wiele razy, ale zdecydowanie chciałabym odwiedzić ją częściej w przyszłości.
Co twoim zdaniem jest najważniejsze, aby osiągnąć sukces w zawodowym tenisie? Co powiedziałabyś młodym, początkującym tenisistkom?
– Powiedziałabym młodym zawodnikom, żeby na pewno ciężko pracowali. Myślę, że zawsze jest to najlepsze uczucie, kiedy wiesz, że dałeś z siebie wszystko podczas swojej kariery. Moim zdaniem, najważniejsze po zakończeniu kariery to móc sobie powiedzieć: wiesz, zrobiłam wszystko, co mogłam i to było moje absolutne maksimum. I to właśnie nazywam sukcesem. Więc tak, jako główną radę powiedziałabym im, żeby po zakończeniu kariery lub po każdym meczu, po każdym treningu mogli spojrzeć w lustro i powiedzieć sobie: dałam z siebie absolutnie 100 procent.
Jakie są twoje pasje, zainteresowania poza tenisem. Jak spędzasz wolny czas?
– Moim hobby poza kortem jest na pewno spędzanie czasu z psami. Uwielbiam psy. Lubię spacerować w naturze. Lubię też układać puzzle, naprawdę uwielbiam to. Lubię również malować. Ale czasem także, tak po prostu, zostaję w domu i odpoczywam, czytam książkę, to jest bardzo relaksujące. To dla mnie prawie jak medytacja. Zawsze czuję, że chcę coś robić, ale też odpoczywać przy tym. Więc kiedy układam puzzle, uwielbiam to i czuję się bardzo zrelaksowana. Ale spędzanie czasu z psami to moja ulubiona aktywność.
Twoje największe marzenie na tenisowym korcie, to… ?
– Na pewno największym marzeniem na korcie pozostaje bezapelacyjnie wygranie Wielkiego Szlema. To wielki prestiż dla każdego tenisisty. Wciąż mam przed sobą kilka lat profesjonalnej kariery, więc nadal będę próbowała to osiągnąć.
A największe marzenie w życiu… ?
– Moje największe życiowe marzenie chyba właśnie się spełnia. Mam zdrową rodzinę, dziecko, mojego partnera i po prostu żyjemy szczęśliwie razem w zdrowiu. Myślę, że już osiągnęłam swoje marzenie spoza kortu i mam nadzieję utrzymać ten szczęśliwy stan.
Rozmawiał Paweł Pluta
Fot. www.depositphotos.com

Belinda Bencic przyszła na świat 10 marca 1997 roku w szwajcarskim Flawil. Jest córką Dany – niegdyś piłkarki ręcznej i Ivana, który w 1968 roku wyemigrował z Czechosłowacji. Jej tata, podobnie jak i jego ojciec został hokeistą i występował w lidze szwajcarskiej. Jego drugą pasją stał się też tenis, w którego grywał okazjonalnie i oglądał w telewizji.
W 1997 roku, w tym samym kiedy na świat przyszła jego córka – Belinda oglądał finał Australian Open, w którym 16-letnia Martina Hingis (również Szwajcarka o słowackich korzeniach) pokonała Mary Pierce. Ivan Bencic postanowił wówczas, że chciałby, aby i jego córka została tenisistką. Kilka lat później sam zwrócił się do Melanie Molitor – matki Martiny, a jego córka rozpoczęła naukę gry w jej szkole, w wieku 3 lat. Belinda pamięta swój pierwszy mecz w życiu, który przegrała 0:6, 0:6, ale wówczas miała 4 lata, a grała przeciwko dziesięciolatce. Taki sposób nauki ze starszymi rywalkami wymyślił jej ojciec, co systematycznie przynosiło coraz lepsze rezultaty.
Mama Martiny została trenerką Belindy, gdy ta miała 6 lat. Nic zatem dziwnego, że styl jej gry jest podobny do Martiny Hingis: doskonały return (wychwalał go Roger Federer) i bekhend, atak nawet z wznoszącej się piłki, ale niekoniecznie z maksymalną siłą, tylko stosując inteligentne rozwiązania z wykorzystaniem gry kątowej, częste wizyty przy siatce, a wszystko to oczywiście podparte świetną taktyką oraz techniką. Do tego niesamowita waleczność i gra do upadłego.
Na jakiś czas szwajcarska juniorka trafiła też do Nick Bollettieri & Evert Tennis Academy. W cyklu turnieju ITF Bencic zadebiutowała w 2011 roku, a dwa lata później wygrała juniorski Roland Garros oraz Wimbledon. W dorosłym tenisie najdalej zabrnęła w tych turniejach, odpowiednio do 3. i do 4. rundy. Największy sukces odniosła w 2019 roku osiągając półfinał US Open. W tym samym sezonie pokonała 11 tenisistek z TOP 10 światowego rankingu, w tym liderkę list WTA – Naomi Osakę. Wygrała też turniej WTA 1000 w Dubaju, a sukcesu gratulował jej wówczas osobiście Roger Federer (z którym wywalczyła dla Szwajcarii Puchara Hopmana w 2018 i w 2019 roku). Udany sezon zakończyła awansem do WTA Finals. 17 lutego 2020 roku awansowała na najwyższą – 4. pozycję w rankingu WTA. W 2021 roku podczas igrzysk olimpijskich w Tokio Belinda Bencic zdobyła złoty medal w singlu (pokonała Marketę Vondrousovą) i srebrny w deblu, w parze z Viktoriją Golubic.

