W sobotę Polacy otworzą sezon 2022 występem w ATP Cup

Polacy otworzą sezon. Podobnie jak przed dwoma laty polscy tenisiści rozpoczną sezon tenisowy występem w turnieju ATP Cup, w którym zagra 16 czołowych drużyn świata. W Sydney wystąpi drużyna LOTOS PZT Team: Hubert Hurkacz (9. w rankingu ATP), Kamil Majchrzak, Kacper Żuk oraz debliści Szymon Walków i Jan Zieliński.

Pierwszy mecz polska ekipa zagra już w Nowy Rok, o godzinie 7.30 (polskiego czasu), spotka się w grupie D z groźną Grecją, której liderem jest Stefanos Tsitsipas, aktualny czwarty tenisista świata. Do Sydney przyjechali też jego brat Petros Tsitsipas (771. W ATP), Michail Pervolorakis (399.), Marcos Kalovelonis (855.) i Aristotelis Thanos (1076.).

Polacy otworzą sezon meczem Hurkacz kontra Tsitsipas

Ozdobą tego spotkania powinien być pojedynek liderów obu drużyn, którzy się dobrze znają. 24-letni Hurkacz dwukrotnie zdołał już pokonać wyżej notowanego 23-letniego Greka na otwartych kortach o twardej nawierzchni i to w dwóch prestiżowych turniejach ATP 1000 w Montrealu (2019) i Miami (2021). Polak przegrywał z nim dotychczas sześć razy, w tym czterokrotnie na twardej nawierzchni pod dachem (w Sydney rywalizacja toczyć się będzie w hali Qudus Bank Arena).

– Ze Stefanosem mamy zaległe „porachunki” na korcie i liczę, że uda mi się z nim znowu wygrać i poprawić dotychczasowy bilans. Ale niezależnie od wyniku tego pojedynku wierzę, że Kamil lub Kacper zdobędą ważny punkt w singlu na drugiej rakiecie. Pewnie w deblu zagram z Jankiem, z którym wygraliśmy turniej ATP w Metz na jesieni. Mam nadzieję, że rozpoczniemy start w ATP Cup od zwycięstwa. To bardzo ważny turniej, w którym można grać dla kraju i fajnie byłoby go wygrać. Ale takim planem minimum jest dla nas wyjście z grupy do półfinału, zobaczymy czy nam się to uda – uważa Hurkacz, który przed dwoma laty w ATP Cup był niepokonany w singlu.

Wówczas pokonał kolejno Argentyńczyka Diego Schwartzmana, Chorwata Bornę Corica i Austriaka Dominica Thiema (wtedy nr 4. na świecie). Nie powiodło się za to Hubertowi w deblu, w którym z Łukaszem Kubotem ponieśli w sumie trzy porażki. Mimo to Polska odniosła wtedy zwycięstwo nad Austrią, bo drugi punkt w singlu zdobył Kacper Żuk, ogrywając w trzech setach Austriaka Dennisa Novaka, wówczas 108. w klasyfikacji tenisistów.

– To był ważny mecz, bo pokazał mi, że stać mnie na wygrywanie z dużo wyżej notowanymi zawodnikami. Wtedy ja byłem przecież sklasyfikowany o prawie 350 miejsc niżej od Dennisa. Od tego czasu nabrałem większego doświadczenia i ogrania, jestem też prawie w połowie drugiej setki rankingu, więc z większą pewnością wychodzę na kort przeciwko wyżej notowanym rywalom. Zresztą w ostatnim sezonie wygrałem kilka meczów z takimi graczami i odniosłem pierwsze zwycięstwo w challengerze ATP, a w kilku innych osiągałem również dobre wyniki – wspomina Żuk.

Kamil Majchrzak: zaatakuję TOP 100

Pierwsza edycja ATP Cup okazała się pechowa dla Kamila Majchrzaka, który podczas meczu z Argentyńczykiem Guido Pellą doznał nietypowej kontuzji przeciążeniowej (pęknięcie kości miednicy) i potem musiał pauzować przez sześć miesięcy.

Polacy otworzą sezon
– Mam nadzieję, że limit problemów zdrowotnych – mówi Kamil Majchrzak.

– Mam nadzieję, że limit problemów zdrowotnych wyczerpałem w ciągu dwóch ostatnich sezonów. Jeśli tylko uda mi się przypilnować zdrowia i sukcesywnie dokładać do mojego tenisa kolejne poprawione elementy gry przez szwedzkiego trenera Joakima Nystroema, to powinienem w 2022 roku zaatakować TOP 100. Stać mnie na powrót do czołowej setki i regularną grę w turniejach Wielkiego Szlema. W najbliższym sezonie chciałbym się znaleźć co najmniej w okolicach 70. miejsca na świecie i zdobyć pierwszy tytuł w imprezie rangi ATP Tour – uważa zawodnik LOTOS PZT Team, sklasyfikowany obecnie na 117. miejscu na świecie.

– Patrząc na nasze obecne rankingi i „siłę ognia”, to nie da się ukryć, że należymy faworytów grupy D. Wiadomo, że Grecy mają Tsitsipasa, czwartego na świecie, ale przynajmniej „na papierze” powinniśmy zwyciężyć w meczu otwarcia. Ale wiadomo, że liczby nie grają na korcie i trzeba po prostu zdobyć co najmniej dwa punkty, no i trochę wytrzymać presję, bo jednak trochę na nas ciąży. Naprawdę wierzę, że stać nas na wyjście z grupy do półfinału, ale nie można lekceważyć nikogo z rywali, a szczególnie najmocniejszej rankingowo w naszej grupie Argentyny – dodał Majchrzak.

Jesteśmy w Sydney po to, żeby wyjść z grupy

W drugim meczu fazy zasadniczej, w poniedziałek 3 stycznia, Polacy spotkają się z ekipą Gruzji, która przyleciała do Sydney w składzie: Nikoloz Basilaszwili (22. w ATP), Aleksandre Metreveli (571.), Aleksandre Bakszi (972.), Saba Purtseladze (1115.) i Zura Tkemaladze (1314.).

Na koniec rywalizacji, w środę 5 stycznia, czeka ich okazja do rewanżu za porażkę ATP Cup przed dwoma laty z Argentyną. W szeregach tego zespołu z Ameryki Południowej znajdziemy: Diego Schwartzmana (29. w ATP), Federico Delbonisa (44.), Federico Corię (62.) oraz świetnych deblistów Maximo Gonzaleza (22. w ATP) i Andresa Molteniego (46.). Warto przypomnieć, że w pojedynkach Hurkacz-Schwartzman jest remis 1-1, przy czym Polak pokonał rywala na twardym korcie, a przegrał z nim na ziemnym.

– Mecz z Argentyną może być tak naprawdę meczem o miejsce w półfinale. Przynajmniej bardzo bym tego chciał. Polecieliśmy do Sydney, żeby wyjść z grupy i wierzę, że nas na to stać. Mamy bardzo zgraną i zmotywowaną ekipę, atmosfera jest świetna, więc powinno to się przełożyć na wyniki na korcie. Mam nadzieję, że będzie sukces i że uda mi się dołożyć do niego swoją cegiełkę. Na jesieni awansowałem do pierwszej setki deblistów na świecie, a wcześniej z Hubertem w parze zdobyłem pierwszy tytuł w cyklu ATP Tour w Metz, więc jestem na wznoszącej. Wcześniej z Szymonem Walkowem byłem w finale podobnej imprezy w Gstaad i razem wygraliśmy kilka challengerów ATP, więc w deblu kapitan ma kilka możliwych wariantów – powiedział Zieliński, obecnie numer 96. w deblowym rankingu ATP.

Mamy mocną drużynę!

Zieliński w styczniu po raz pierwszy wystąpi w Wielkim Szlemie, a w Australian Open jego partnerem będzie Kazach Aleksander Bublik. Natomiast Walków, sklasyfikowany na 114. pozycji na świecie, nie zakwalifikował się do głównej drabinki w Melbourne, ale w ubiegłym sezonie miał okazję do wielkoszlemowego debiutu podczas Roland Garros. Wystąpił razem z Hurkaczem, podobnie jak w US Open, przy czym w Nowym Jorku osiągnęli drugą rundę.

– Na pewno przed nami duże wyzwanie, ale myślę, że jesteśmy w stanie wiele osiągnąć. Mamy w składzie Huberta, którego w singlu wspierać będą Kamil i Kacper. Mamy kilka wariantów na debla, bo Janek czy ja jesteśmy w stanie stworzyć mocną parę z Hubertem. A też razem jesteśmy coraz bardziej zgrani, mamy za sobą nie tylko dobre starty w Tourze i challengerach, ale też wygrane mecze w Pucharze Davisa. Także patrząc, że w takim składzie w Sydney mamy wiele możliwości taktycznych, to na pewno możemy sporo osiągnąć i zaskoczyć rywali w grupie. Na pewno wszystkim nam bardzo zależy na awansie do półfinału, więc w każdym spotkaniu będziemy się starali walczyć o zwycięstwo – uważa Walków.

Najlepszy zespół grupy D w półfinale trafi na zwycięzcę grupy A, w której rywalizują triumfatorzy pierwszej edycji ATP Cup w 2020 r. Serbowie (osłabieni brakiem Novaka Djokovica), Hiszpanie, Norwegowie i Chilijczycy.

Polską drużynę w Sydney poprowadzi Marcin Matkowski, były siódmy deblista świata i finalista wielkoszlemowego US Open i kończącego sezon ATP Finals w Londynie (obydwa w 2011 r.) w parze z Mariuszem Fyrstenbergiem, obecnym kapitanem reprezentacji Polski w Pucharze Davisa.

Tomasz Dobiecki

Udostępnij:

Facebook
Twitter

Podobne wiadomości

Stefan Hula pracuje teraz z kadrą kobiet, ale w wolnym czasie lubi oglądać tenis i chwyta za rakietę. Fot. Polski Komitet Olimpijski

Stefan Hula. Mistrz skoków chwyta za rakietę

Nawet jeśli ktoś nie pasjonuje się skokami narciarskimi, to musi kojarzyć Stefana Hulę. Były zawodnik narciarski skakał razem z Adamem Małyszem, a potem z Kamilem Stochem,. Stefan Hula pracuje teraz

– Polski tenis jest teraz w bardzo dobrym momencie, ponieważ macie zawodników w czołówce światowej WTA i ATP - mówi Emilio Sánchez (z prawej) w rozmowie z Radosławem Bieleckim. Fot. Archiwum prywatne R. Bielecki

Emilio Sánchez: Polskę mam w sercu

Z Emilio Sánchezem Vicario, byłym wybitnym hiszpańskim tenisistą, teraz dyrektorem generalnym i założycielem akademii Emilio Sánchez Academy w Naples na Florydzie, z oddziałami w Barcelonie, Szanghaju i Dubaju, niedawno wprowadzonym do galerii sław