W niedzielę dwa finały turnieju BNP Paribas Poland Open turnieju rangi 250 WTA, który rozgrywany jest na kortach Arki Gdynia. W singlu w finale zmierzą się Maryna Zanevska (Belgia) i Kristina Kucova (Słowacja). W pojedynku o tytuł w grze deblowej kibice dopingować będą Katarzynę Piter. Z Polek najdalej w singlu dotarła Katarzyna Kawa, która przegrała z Kateryną Kozlovą z Ukrainy w dokończonym w sobotę pojedynku ćwierćfinałowym.
W sobotnich półfinałach Kucova pokonała Niemkę Tamarę Korpatsch 6:3, 6:0, a Zanevska po trzysetowym pojedynku zwyciężyła Kozlovą 6:2, 4:6, 6:3. Wcześniej zostało dokończone spotkanie Katarzyny Kawy z Kozlovą. Ten mecz został przerwany w piątek ze względu na zapadający zmrok. Mimo wygranej w pierwszej partii 7:5 i remisu po 3 w drugim secie Polka ostatecznie przegrała to spotkanie.
W niedzielę o godz. 12.30 finał gry podwójnej z działem Katarzyny Piter i jej deblowej partnerki Kateryny Bondarenko z Ukrainy (na zdjęciu), a następnie na kort wyjdą Kucova i Zenevska.
Jak ocenia swój występ na kortach w Gdyni podsumowuje Katarzyna Kawa.

Ćwierćfinałowy mecz z Kozlovą kosztował Ciebie wiele sił, jak będziesz go wspominać?
– Z mojej perspektywy mecz był dobry do czasu, potem zabrakło trochę paliwa i byłam za wolna, robiłam błędy, a przeciwniczka grała coraz lepiej, także ten mecz w końcówce był zdecydowanie na korzyść mojej przeciwniczki, bo nie miałam już energii, żeby się postawić. Cały turniej oceniam bardzo pozytywnie, wparcie, które dostałam z trybun, ze strony fanów, jest niesamowite, będę to pamiętać i będzie mnie to niosło dalej.
Jakie wspomnienia będziesz miała z Gdyni?
– Miejsce jest fantastyczne, ja uwielbiam morze, także dobrze się tu czułam od samego początku. Nigdy nie doświadczyłam takiej liczby kibiców, którzy są za mną, więc było to niepowtarzalne doświadczenie, których nie ma się za wiele w życiu i dlatego zapamiętam to na długo.
Z którego spotkania byłaś najbardziej dumna?
– Myślę, że najlepszy w moim wykonaniu był mecz drugiej rundy. Zagrałam tam pod względem tenisowym najlepiej. Nigdy nie jest jednak tak, że jest wszystko idealnie. Przeciwniczka też jest na korcie i próbuje zrobić wszystko jak najlepiej. Cieszę się z tego, co wygrałam i zabiorę te dobre wspomnienia ze sobą.
Czujesz się zmęczona po Mistrzostwach Polski i tym turnieju?
– Fizycznie czuję się dosyć dobrze, natomiast jestem zmęczona mentalnie nakładem sił, które starałam się dawać i zabrakło mi nieco koncentracji i energii.
Jakie masz plany na najbliższą przyszłość?
– Robię sobie tydzień przerwy, a następnie wybieram się na turniej do Rumunii. Myślę, że w tym momencie sezonu kluczowy jest dla mnie odpoczynek i granie meczów, bo nie nastawiam się na wielki trening, przyjdzie na to czas. Teraz staram się wyciągnąć z tego sezonu jak najwięcej, szczególnie, że zaczęłam wygrywać mecze. Będę więc łapać energię i mam nadzieję, że będę wygrywać.
Co wpłynęło na to, że ten sezon tak wyglądał? Co Ci dodało siły?
– Wiele rzeczy się na to złożyło. Bardzo ciężko przeszłam COVID pod koniec lutego i wciąż jest mi trudno pokazywać energię na dłuższą metę. Wydaje mi się, że mój organizm się regeneruje, lecz nie jest jeszcze na takim poziomie, na którym bym sobie życzyła, aby był. Cieszę się, że mogę wytrzymywać coraz dłuższe mecze. Nie jest to sytuacja optymalna, ale jest coraz lepiej i to mnie napawa optymizmem i nadzieją. Oprócz tego ten trudny czas nauczył mnie pokory. Gdy się dużo trenuje i nie wygrywa meczów, to ciężko sobie poradzić z tym, że nie idzie. Zaczęłam też doceniać inne rzeczy niż tenis, które pomagają mi na korcie tenisowym. Czerpię szczęście nie tylko z tenisa, ale z życia.
W momencie przerwania meczu byłaś w dobrej sytuacji, byłaś trzy gemy od półfinału.
– Weszłam na kort, chcąc zakończyć ten mecz w dwóch setach, ale nie wiem, czy to mi pomogło czy przeszkodziło, bo grałam normalnie i w trakcie meczu o tym nie myślałam. Natomiast sytuacja wczoraj nie była dla mnie aż tak korzystna, przegrywałam 0:3, po długiej walce wyrównałam na 3:3, lecz nie widziałam żadnej piłki, która była powyżej poziomu drzew, także grało się dosyć trudno i myślę, że z czasem nie byłoby lepiej. Mecz musiał być wczoraj przerwany, to nie podlega dyskusji.
Czy kibice dodają Tobie skrzydeł?
– Tak, kiedyś, jak byłam młodsza, było to trochę stresujące, bo identyfikowałam się z oczekiwaniami kibiców, ale im jestem starsza i im więcej doświadczyłam kibicowania przeciwko sobie, tym bardziej doceniam to, że ktoś kibicuje za mną i że w ogóle mam tylu kibiców i to jest niesamowite i zdecydowanie mnie niesie do przodu.
Trudniej jest Tobie rywalizować po ciemku z uwagi na wadę wzroku?
– Większość warunków mi nie przeszkadza, natomiast najgorsza sytuacja jest wtedy, gdy piłka z jasnego nieba wpada w ciemne tło. Nie zmienia się geometria kortu, ale ja nie widzę jak odległa jest piłka, więc muszę trochę zwolnić i się skoncentrować i na nią uważnie patrzeć. Rzadko zdarzają się takie sytuacje, światłocienie są trudne dla mnie i właśnie momenty, kiedy niebo jest czyste, jest nieco jaśniej, kort jest ciemniejszy i to jest trudne w kontekście reakcji.
Jeśli porównać ten mecz z finałem w Jurmali. Podobny poziom presji?
– Podobny poziom presji, tylko dokładnie odwrotnie. Kibice byli praktycznie całym stadionem za przeciwniczką, a ja miałam za sobą dwie czy trzy osoby, trudno się gra przeciwko całemu stadionowi, a tu cudowanie się grało z całym stadionem. Dlatego jestem szczęśliwa, że turniej WTA wrócił do Polski i mogłam tu wystąpić.
Fot. Andrzej Szkocki