W drugiej rundzie wielkoszlemowego US Open byliśmy świadkami raczej łatwego zwycięstwa Igi Świątek, chociaż nie był to mecz z kategorii lekkich, łatwych i przyjemnych. Liderka rankingu WTA pokonała Japonkę Enę Shibaharę 6:0, 6:1, a zajęło jej to 68 minut. Kolejną rywalkę tenisistka z Raszyna pozna w nocy z czwartku na piątek czasu polskiego.
Trudno coś więcej powiedzieć o meczu, w którym faworytka traci zaledwie jednego gema, a poza jednym wyjątkiem, dość pewnie zdobywa pozostałe 12. Chociaż zdarzały się dłuższe wymiany i nie sposób Japonce odmówić waleczności i determinacji, to jednak był to jednostronny pojedynek.
Pierwszy set padł łupem Igi po 23 minutach, a chwilę później wygrała siódmego gema z rzędu na 1:0 w drugiej partii. I zaraz po tym nastąpił najciekawszy fragment tego spotkania. Przy swoim serwisie Shibahara naprawdę zostawiła serce na korcie.
Najpierw obroniła dwa „break pointy” od 15-40. Potem uciekło jej pięć piłek na wyrównanie. Po nich znowu obroniła się przed przełamaniem, aż wreszcie wyszła na 1:1 przy siódmej okazji. Ten gem trwał kwadrans, ale nie okazał się przełomowym. Pięć następnych zdobyła Polka rozstrzygając losy zwycięstwa przy pierwszym meczbolu.
Nowy Jork jest wielką metropolią tętniącą życiem na każdym kroku. Wielkie tempo codziennych wydarzeń, pośpiech, hałas i hurtowa wręcz konsumpcja. Taka sama atmosfera panuje również na kortach Flushing Meadows (obecnie USTA Center) a miejska atmosfera się udziela kibicom, szczególnie na największym tenisowym stadionie świata.
Mowa o Artur Ashe Stadium, czyli korcie centralnym, na którym ponownie przyszło występować Świątek, jak przystało na liderkę rankingu WTA. Niezależnie od wyniku na tablicy świetlnej, niezależnie od zdarzeń w trakcie wymian, to na trybunach co chwile słychać sygnały smartfonów, głośnych telefonicznych rozmów, ale generalnie rozmów między kibicami. Nieustanny ruch przemieszczających się osób, nawet w trakcie rozgrywanych punktów, choć tu organizatorzy poszli nieco na rękę tenisistkom i tenisistom.
Oczywiście jest to rozwiązanie połowiczne, ale przynajmniej w strefie za liniami głównymi ruch między rzędami i sektorami jest nieco ograniczony. W przeciwieństwie do bocznych trybun, gdzie niezmiennie panuje poluzowanie wszelkich reguł i tenisowej etykiety. Ale to w końcu „Big Apple”, który żyje swoim życiem, rządzi się swoimi prawami i jednych urzeka, powodując że zakochują się w tym mieście od pierwszego wejrzenia. Innych odstrasza, zniechęca, albo wręcz przeraża.
Trudno do końca powiedzieć jaki dokładnie emocje budzi w Idze Świątek, która zawsze powtarza, że US Open nie jest nigdy jej głównym celem w sezonie. Ale jeden ze swoich pięciu wielkoszlemowych tytułów wywalczyła właśnie tam, przed dwoma laty. Można chyba więc wywnioskować, że po prostu radzi oswaja okoliczności chyba najgłośniejszej metropolii świata.
Czy powtórzy w niej sukces z 2022 roku? Zobaczymy, na pewno jest już w trzeciej rundzie, a w niej spotka się z Włoszką Elisabettą Cocciaretto lub Anastazją Pawliuczenkową, rozstawioną z numerem 25.
Tristan