Magda Linette (24. WTA) zwyciężyła w 1. rundzie wielkoszlemowego US Open (pula nagród: 65 mln dolarów) białoruską tenisistkę Aleksandrę Sasnowicz (92. WTA) 6:3, 6:1 i awansowała do 1/32 finału. Było to dopiero drugie zwycięstwo 31-letniej poznanianki nad młodszą o 2 lata tenisistką z Mińska w ich ósmym pojedynku. Rozstawiona z nr 24. Polka w 2. rundzie zmierzy się ze Jennifer Brady (USA, 433. WTA), która pokonała Kimberly Birrell (Australia, 111. WTA) 6:3, 7:6(4).
Patrząc na dotychczasowy bilans bezpośrednich pojedynków pomiędzy Magdą Linette a Aleksandrą Sasnowicz (1:6), podchodziliśmy do ich kolejnej rywalizacji – tym razem w 1/64 finału wielkoszlemowego US Open – z pewnym niepokojem. Swoje jedyne zwycięstwo (6:1, 6:4) nad Białorusinką Polka odniosła 4 lata temu, podczas turnieju WTA w innej dzielnicy Nowego Jorku – Bronksie (US Open rozgrywane jest w największej nowojorskiej dzielnicy – Queens). Wówczas nasza tenisistka triumfowała w całej imprezie.
– Wygrałam z nią jeden raz w Bronksie, gdzie grałam fantastycznie. Jest to trudna przeciwniczka, zna mnie bardzo dobrze, a znamy się już od czasów juniorskich (po raz pierwszy zmierzyły się 12 lat temu – przyp. red.) i potrafi ze mną grać. Myślę, że mój tenis bardzo jej pasuje. Jednak czuję się dobrze, gram dobrze, mam o wiele lepszy sezon od niej, a te korty (twarda nawierzchnia Laykold – przyp. red.) bardzo lubię i będę mi one sprzyjać – mówiła 31-letnia tenisistka z Poznania, w przedmeczowym wywiadzie dla Eurosportu, który transmituje zmagania tegorocznego US Open.
Magda Linette: kiedyś to było moje ulubione miasto na świecie
Inne słowa naszej tenisistki w tej rozmowie dawały także powiew optymizmu przed poniedziałkowym starciem z Sasnowicz na korcie numer 13. w Nowym Jorku. – Kiedyś to było moje ulubione miasto na świecie. Teraz, jak już jestem starsza, wolę trochę więcej spokoju, za dużo energii jest tutaj. Ale zawsze bardzo lubię tu wracać. Pierwszy tydzień jest dla mnie zawsze bardzo ekscytujący. Lubię tu być, bo jest dużo Polaków, jest duże wsparcie i jest to niesamowicie miłe – mówiła Magda Linnette, a pytana o swoją formę (ostatnie trzy pojedynki przegrała na Wimbledonie, w Montrealu i w Cincinnati), odpowiedziała: – Kalendarza nie da się oszukać, więc ta regeneracja nie jest taka, jaka była kiedyś. Ale jest naprawdę pozytywnie, bo w przerwie, którą wzięłam udało mi się bardzo dobrze podleczyć moją nogę. Ostatnie dwa tygodnie mogłam już na grać na 100%, co miało miejsce pierwszy raz od miesięcy.
Magda Linette: staram się nie nakładać na siebie presji
Przypomnijmy, że dla Magdy Linette to już dziewiąty start na obiekcie Billie Jean King National Tennis Center w Flushing Meadows Corona Park. Najdalej tenisistka z Poznania zabrnęła w 2020 roku, gdy awansowała do 3. rundy. Życiowy sukces w imprezach wielkoszlemowych odniosła w tym roku, podczas Australian Open, gdzie dotarła do półfinału.
– Osiągnęłam coś tak bardzo daleko, czego nigdy wcześniej mi się nie udało, więc teraz chciałabym to powtórzyć, co nie znaczy, że to jest łatwe. Gram bardzo dobrze na treningach, czuję się teraz naprawdę bardzo dobrze, więc jestem optymistycznie nastawiona. Staram się nie nakładać na siebie presji, bo nakładam na siebie presję chcąc powtórzyć taki sam wynik, a to nie jest proste – dodała Magda Linette.
Optymizm przed meczem i w trakcie gry
Słowa, słowa, słowa, ale co działo się na korcie? Po pierwsze na mecz polskiej tenisistki przyszło nam czekać bardzo długo, bo dwa poprzednie mecze (singla mężczyzn) wyznaczone na korcie numer 13. trwały łącznie ponad 8 godzin! Na szczęście dla nas, przedmeczowy optymizm Magdy Linette przelał się na jej grę mimo tak długiego oczekiwania by wyjść na kort.
Zaczęło się bardzo dobrze, bo nasza tenisistka już w drugim gemie przełamała serwis rywalki, najwyżej sklasyfikowanej rok temu na 29. miejscu w światowym rankingu i prowadziła 2:0. Niestety szybko pozwoliła odrobić straty Sasnowicz (był to jedyny breakpoint dla Białorusinki w tym meczu), bo już wkrótce na tablicy wyników było po dwa. Kolejnego gema Polka wygrała do zera, a potem umiejętnie wykorzystała serię błędów tenisistki z Mińska (niewymuszonych popełniła w całym spotkaniu aż 34) i wyszła na prowadzenie 4:2. I choć w następnym gemie przegrywała przy własnym podaniu 0:30, to zdołała odrobić straty, a chwilę później, za drugą piłką setową zakończyła pierwszą partię 6:3 po 38 minutach gry.
Magda Linette pewna swego w drugiej partii
W drugim secie nasza tenisistka nadal dominowała na korcie i przełamała Aleksandrę Sasnowicz w gemie otwarcia. Za moment, pewnie serwując (73% wygranych piłek po pierwszym serwisie) i uderzając świetnie z forhendu wygrywała 2:0. Kluczowy był – najdłuższy w meczu – gem trzeci, a w nim tenisistka z Poznania za czwartym breakpointem zdobyła przy podaniu Białorusinki, która swój najlepszy wynik podczas US Open – 3. rundę – osiągnęła w 2018 i 2020 roku. Gdy kolejnego gema, przy własnym serwisie poznanianka wygrała gładko do zera, stało się jasne, że tej szansy na wygraną z niewygodną przeciwniczką już nie wypuści. Ostatecznie skończyło się na 6:1, po kolejnych 38 minutach gry.
“Dziękuje za Wasze wsparcie nawet o tak późnej porze” – napisała na swoim profilu fejsbukowym rozstawiona z nr 24. Polka. W 2. rundzie US Open Magda zmierzy się ze Jennifer Brady (USA, 433. WTA), która pokonała Kimberly Birrell (Australia, 111. WTA) 6:3, 7:6(4). Białorusince na pocieszenie został czek na 81 500 dolarów i 10 punktów do rankingu WTA.
(PAW)
Wyniki 1. rundy (1/64 finału) singla kobiet US Open
Magda Linette (Polska, 24. WTA) – Aleksandrę Sasnowicz (92. WTA) 6:3, 6:1
Iga Świątek (Polska, 1. WTA) – Rebecca Peterson (Szwecja, 86. WTA) 6:0, 6:1
Magdalena Fręch (Polska, 77. WTA) – Emma Navarro (USA, 57. WTA) 7:6(10), 1:6, 6:2
Rebeka Masarova (Hiszpania, 71. WTA) – Maria Sakkari (Grecja, 8. WTA) 6:4, 6:4
Karolina Muchova (10. WTA) – Storm Hunter (158. WTA) 6:4, 6:0
Belinda Bencic (Szwajcaria, 13. WTA) – Kamilla Rachimowa (72. WTA) 6:2, 6:4
Wiktoria Azarenka (34. WTA) – Fiona Ferro (Francja, 190. WTA) 6:1, 6:2
Beatriz Haddad Maia (Brazylia, 19. WTA) – Solane Stephens (USA, 36. WTA) 6:2, 5:7, 6:4
Sara Sorribes Tormo (Hiszpania, 55. WTA) – Anhelina Kalinina (Ukraina, 28. WTA) 6:4, 7:5
Taylor Townsend (USA, 132. WTA) – Warwara Graczewa (Francja, 40. WTA) 6:4, 6:2
Lauren Davis (USA, 50. WTA) – Danka Kovinic (Czarnogóra, 94. WTA) 6:2, 6:2
Anna Schmiedlova (Słowacja, 64. WTA) – Kateryna Baindla (Ukraina, 83. WTA) 6:4, 3:6, 6:3
Daria Saville (Australia, 322. WTA) – Clervie Ngounoue (USA, 494. WTA) 6:0, 6:2
Danielle Collins (USA, 34. WTA) – Linda Fruhvirtova (Czechy, 56. WTA) 6:2, 6:0
Bernarda Pera (USA, 73. WTA) – Weronika Kudiermietowa (16. WTA) 7:5, 6:4
Yuriko Miyazaki (Wielka Brytania, 198. WTA) – Margarita Betova (1022. WTA) 6:3, 6:3
Elena Rybakina (Kazachstan, 4. WTA) – Marta Kostjuk (39. WTA) 6:2, 6:1
Xiyu Wang (Chiny, 53. WTA) – Katie Volynets (USA, 124. WTA) 6:3, 6:4
Kaja Juvan (Słowenia, 145. WTA) – Elisabetta Cocciaretto (Włochy, 29. WTA) 6:2, 7:5
Lin Zhu (Chiny, 44. WTA) – Mayar Sherif (Egipt, 33. WTA) 6:3, 7:5
Xiyu Wang (Chiny, 95. WTA) – Viktoria Hruncakova (Słowacja, 107. WTA) 4:6, 6:3, 7:6(6)
Alja Tomijanovic (Australia, 127. WTA) – Panna Udvardy (Węgry, 122. WTA) 3:6, 6:2, 6:4
Elise Mertens (Belgia, 32. WTA) – Mirjam Bjorklund (Szwecja, 155. WTA) 3:6, 6:3, 7:6(3)
Anna Kalinskaja (89. WTA) – Katerina Siniakova (49. WTA) 6:4, 6:2
Elina Awanesian (66. WTA) – Alize Cornet (79. WTA) 6:2, 1:6, 6:4
Jelena Ostapenko (Łotwa, 21. WTA) – Jasmine Paolini (Włochy, 35. WTA) 6:2, 4:6, 6:1
Mirra Andriejewa (63. WTA) – Olivia Gadecki (Australia, 139. WTA) 1:6, 6:3, 6:4
Petra Kvitova (Czechy, 11. WTA) – Cristina Bucsa (Hiszpania, 65. WTA) 6:1, 7:6(5)
Coco Gauff (USA, 6. WTA) – Laura Siegemund (Niemcy, 121. WTA) 3:6, 6:2, 6:4
Sorana Cristea (Rumunia, 30. WTA) 0 Kayla Day (93. WTA) 6:2, 6:3
Caroline Wozniacki (Dania, 623. WTA) – Tatiana Prozorova (227. WTA) 6:3, 6:2