Duża grupa polskich tenisistów startowała w międzynarodowych turniejach do lat 18. Kacper Szymkowiak i Zuzanna Pawlikowska rywalizowali w Kazachstanie, Tomasz Berkieta w Hiszpanii, a Monika Stankiewicz w Malezji. Polskim kibicom nie zabrakło powodów do zadowolenia.
Kacper Szymkowiak (KKT Wrocław) dotarł do półfinału turnieju J2 w Szymkencie zarówno w singlu, jak i w deblu. Polak był rozstawiony z numerem 9. i pewnie wygrywał swoje początkowe mecze. W półfinale zawodów przegrał z Czechem Filipem Apltauerem 1:6, 3:6, który był „turniejową dwójką” W grze podwójnej jego partnerem deblowym był Rosjanin Venedikt Tsirikidze. Polsko-rosyjska para przegrała z reprezentantami gospodarzy Maxem Batyutenko i Yerassylem Yerdilda 3:6, 5:7.
– W ostatnich miesiącach naprawdę sporo grałem i z pełną świadomością mogę powiedzieć, że jestem zadowolony z wyników jakie osiągnąłem. W sezonie zimowym naderwałem sobie poważnie mięśnie brzucha. Problemy ponownie odezwały się w wakacje co wykluczyło mnie z gry na kilka tygodni, ale aktualnie wszystko jest już w porządku – powiedział polski tenisista.
Warunki w Kazachstanie są dosyć specyficzne. Miasto jest położone 500 metrów nad poziomem morza. Ponadto podróż tam trwa naprawdę długo i często jest dla tenisistów uciążliwa. Dla Szymkowiaka nie stanowiło to jednak większego problemu.
– Szymkent faktycznie jest dosyć specyficzny w porównaniu do miast europejskich, ale bardzo mi się tam podobało. Przelot nie był dla mnie problemem, ponieważ leciałem tam ze Stambułu. Grało mi się naprawdę dobrze, korty były przyzwoicie przygotowane do gry. Swój występ oceniam na udany, z uwagi na to, że półfinał jest zawsze dobrym rezultatem – zaznaczył Kacper Szymkowiak.
Ostatnie starty dla zawodnika z Wrocławia były bardzo udane. Tydzień temu w turnieju J2 w Stambule i Oskar Grzegorzewski (WKT Mera Warszawa) zdobyli tytuł w deblu. W połowie sierpnia Kacper Szymkowiak wygrał turniej J3 w Krakowie pokonując w finale Tomasza Berkietę 6:2, 6:2.
– Teraz przede mną turniej w Taksziencie. Potem wracam na jakiś czas do domu, aby potrenować i przygotować się do kolejnych startów, które mają się odbyć w Meksyku i Stanach Zjednoczonych – dodał Szymkowiak.
W kazachstańskiej miejscowości startowała także Zuzanna Pawlikowska. Reprezentująca CKT Grodzisk Mazowiecki zawodniczka dotarła do półfinału gry podwójnej oraz ćwierćfinału gry pojedynczej. W singlu Polka przegrała z Ekateriną Perelyginą 4:6, 6:4, 2:6. W deblu Pawlikowska i Aruzhan Sagandikova z Kazachstanu nie sprostały innym zawodniczkom gospodarzy przegrywając 4:6, 5:7.
– Turniej uważam za w miarę udany. Czuję jednak niedosyt, bo w singlu chciałam ugrać więcej i byłam tego blisko. Nie zamierzam jednak o tym rozpamiętywać, bo już w przyszłym tygodniu gram J2 w Uzbekistanie, gdzie będę walczyć o jeszcze lepszy wynik i jestem bardzo zmotywowana, aby tak się stało – powiedziała Zuzanna Pawlikowska.
Z Zuzanną był obecny na miejscu jej trener prowadzący – Jakub Ulczyński. Siedemnastolatka nie zawsze miała do tej pory taką możliwość, bowiem trener Ulczyński prowadzi też innych zawodników z Akademii Tenisowej Kozerki jak na przykład Maksa Kaśnikowskiego.
– Bardzo doceniam wsparcie, jakie daje mi trener na każdym wyjeździe. Jest to bardzo ważne, zwłaszcza w trudniejszych momentach. Nie zawsze mam możliwość jeżdżenia na turnieje z moim trenerem prowadzącym, ponieważ prowadzi on również innych zawodników oraz jest Head Coachem Akademii Tenisowej Tenis Kozerki. Moja Akademia zapewnia mi zawsze profesjonalną opiekę na każdym wyjeździe. Nawet jeśli jest to wyjazd indywidualny mam do dyspozycji osobę, który jest ze mną na turnieju. Ostatnio wspierała mnie trenerka Kamila Sasim, na której zawsze mogłam polegać. Jeśli jestem na wyjeździe z innym Trenerem niż mój Trener prowadzący to i tak całość jest skoordynowana z trenerem Kubą Ulczyńskim oraz trenerką od przygotowania motorycznego – Anią Szymańską. Zawsze w naszym zespole wiemy, co, jak i dlaczego robimy – powiedziała polska zawodniczka.
Dla młodej tenisistki ten rok jest bardzo udany. Polka wygrała juniorski turniej w Maroku i wystąpiła w finale w Szwecji. Na dodatek wspólnie z Darią Górską (CKT Grodzisk Mazowiecki) triumfowała w deblowych zmaganiach J2 w Kairze. Na Mistrzostwach Polski w Bytomiu Pawlikowska i Zuzanna Bednarz (KS Górnik Bytom) dość sensacyjnie zdobyły srebrny medal w grze podwójnej.
– Z oceną całego sezonu wstrzymam się do jego zakończenia. Na ten moment skupiam się po prostu na następnym turnieju jaki mam w planie oraz na najbliższym meczu. W Maroku zagrałam bardzo solidnie każdy mecz i zdobyłam mój pierwszy tytuł singlowy na poziomie ITF Juniors. Ten turniej to była dla mnie miła niespodzianka. Nie byłam faworytką, dlatego pewnie grało mi się jednak trochę łatwiej niż teraz pod koniec sezonu, gdzie ta presja jest jednak większa. Mistrzostwa Polski były ogromną niespodzianką dla wszystkich, tym bardziej dla Zuzi i dla mnie. Na wspólną grę umówiłyśmy się dzień przed rozpoczęciem turnieju podczas wspólnego treningu już w Bytomiu. Szczerze mówiąc nawet nie planowałyśmy grać debla na tych Mistrzostwach, a dodatkowo miałyśmy trochę szczęścia, bo jeśli dobrze pamiętam to nie było też takie oczywiste, że dostaniemy się w ogóle do drabinki deblowej. Udało się, a w samym turnieju zagrałyśmy bardzo dobrze i bez presji w każdym meczu – uważa Polka.
Tenisowy sezon powoli dobiega końca, ale Pawlikowska chce jeszcze zrealizować kilka celów. Z Kazachstanu przeniesie się do Taszkientu. Później wystąpi w dwóch dużych turniejach w Stanach Zjednoczonych.
– Mam w tym roku do zrealizowania jeszcze kilka celów. W przyszłym tygodniu wystąpię w turnieju J2 w Uzbekistanie. W listopadzie lecę na dwa duże turnieje do Stanów Zjednoczonych – Eddie Herr o randze J1 i jeszcze bardziej prestiżowy Orange Bowl. Bardzo się cieszę, że będę miała okazje tam wystąpić, ponieważ ciężko pracowałam z moim zespołem na taką możliwość. Nie bez znaczenia jest wsparcie Polskiego Związku Tenisowego, które umożliwia mi taki wyjazd. Po ostatnim z tych startów będę mogła podsumować sezon i powiedzieć więcej o planach na rok 2023. Plan A znam, ale póki co nie chcę o nim zbyt wiele mówić – dodała na koniec zawodniczka reprezentująca CKT Grodzisk Mazowiecki.
Tomasz Berkieta (Legia Tenis Warszawa) rywalizował w hiszpańskim turnieju J2 w Vigo. Zawodnik z Warszawy rozpoczął zmagania bardzo pewnie od zwycięstwa 6:1, 6:0 nad portugalskim tenisistą Bernardo Balancho. Później Berkieta musiał się jednak wycofać z dalszej rywalizacji.
– Wieczorem w dniu poprzedzającym mecz drugiej rundy gry pojedynczej zacząłem się źle czuć. Wymiotowałem i byłem bardzo osłabiony. Zdałem sobie sprawę, że nie będę w stanie grać singla i można było tylko liczyć na to, że lepiej się poczuje i będę w stanie wyjść na debla – wyjawił Tomasz Berkieta.
Polak wycofał się z gry pojedynczej i poddał walkowerem mecz drugiej rundy. Ku zaskoczeniu większości osób nie zdecydował się na taki krok w przypadku gry pojedynczej.
– Nigdy nie lubiłem oddawać deblowych meczów walkowerem, bo jest to moim zdaniem trochę nie w porządku wobec partnera. Tak naprawdę „zabiera” się mu możliwość zdobycia punktów czy nawet tytułu. Stwierdziłem, że jeżeli nie będę w stanie grać to po prostu zejdę podczas meczu, ale na szczęście nie miało to miejsca – wytłumaczył zawodnik z Warszawy.
Polak i Estończyk – Oliver Ojakaar dotarli do półfinału gry podwójnej. Przegrali w nim z Rodrigo Pacheco Mendezem z Meksyku i Matthew Williamem Donaldem z Czech 6:7(5), 3:6.
– W zasadzie czuje się już zdrowy. Jestem jeszcze trochę osłabiony, ale poza tym jest w porządku. Moje plany startowe nie uległy zmianie i od wtorku rozpocznę zmagania na turnieju J1 w hiszpańskim Sanxenxo – dodał na koniec Berkieta.
Monika Stankiewicz (Advantage Bielsko-Biała) udanie startowała w Malezji. Polka w minionym tygodniu dotarła do finału turnieju kategorii pierwszej w Sarawak w grze pojedynczej. Teraz rywalizowała w tej samej miejscowości, ale w zmaganiach o randze J3 i dotarła tam do półfinału zarówno w singlu, jak i w deblu. W turniejach o jeszcze niższym szczeblu najlepiej spisali się Jakub Krawczyk i Antoni Pankowski (obaj CKT Grodzisk Mazowiecki), którzy wygrali deblowy turniej J5 w portugalskim Vale do Lobo.
Andrzej Podgórski