Jest tenisowym samoukiem, ale zarazem bardzo pojętnym uczniem, bo potrafi słuchać, a przekazaną wiedzę spożytkować na korcie. Poznaniak, Jacek Mierzejewski, od ponad 20 lat gra amatorsko w tenisa. Wygrywa nie tylko na lokalnym, wielkopolskim podwórku, ale odnosi też sukcesy na arenie ogólnopolskiej.
I jak sam mówi razem z przyjaciółmi zamierza częściej startować również poza granicami kraju.
– Czy jestem utalentowanym tenisistą? Raczej nie. Ale – niech to ocenią inni. Na pewno jednak sport mam we krwi, jestem uparty i twardo dążę do wyznaczonego celu – mówi Jacek Mierzejewski. – Moi rodzice byli osobami niesłyszącymi (ojciec nie żyje od kilku lat – przy. red.). Łatwo się domyślić, że w czasach PRL-u nie mieli łatwego życia, a w domu się nie przelewało. Dla rodziców możliwością wyjścia z codziennej szarzyzny był sport. Tata grał w piłkę ręczną, szachy. Zamiłowanie i taki „dryg” do sportu odziedziczyłem po nim.
Od 8. roku życia dla Jacka Mierzejewskiego liczył się przede wszystkim sport. Trenował karate, ale także grał w ping-ponga, zapisał się do kółka szachowego
– Byłem też w Lechu Poznań – wspomina Jacek Mierzejewski. I dodaje, że w pamięci utkwił mu mecz Kolejorza z Widzewem przy Bułgarskiej. Wtedy Lech walczył o mistrzostwo, a kibice siedzieli nawet na murawie.
– Byłem chłopakiem do podawania piłek. Jak dziś pamiętam moment, kiedy Krzysztof Pawlak krzyknął, żebym się pospieszył – mówi wielokrotny medalista mistrzostw Polski amatorów w tenisie.
W tenisa Jacek Mierzejewski zaczął grać w nietypowych okolicznościach. Pod koniec lat 80., kiedy nastała większa swoboda gospodarcza zaczął często podróżować do strefy przygranicznej lub do naszych zachodnich sąsiadów by tam spróbować szczęścia w interesach. Udało się. – Brakowało mi jednak ruchu, fizycznej aktywności. Miałem 26 lat, mierzyłem 192 cm, a ważyłem…128 kg – dodaje z uśmiechem Mierzejewski. Siłownia oraz sporty walki poszły w odstawkę i wziął rakietę do ręki. Razem z przyjaciółmi zaczął 2-3 razy w tygodniu regularnie grać w debla. Nigdy nie pobierał lekcji tenisowych.
– To był bardzo prosty, wręcz prymitywny tenis. Któregoś dnia obejrzałem w telewizji mecze na kortach Rolanda Garrosa w Paryżu. Podpatrywałem zagrania mistrzów i przeniosłem swoje obserwacje na kort. Zacząłem górować nad kolegami i wygrywać – wspomina poznaniak.
Od tego czasu rozpoczęła się jego prawdziwa przygoda z tenisem. W latach 90. uczestniczył w rozgrywkach Amatorskiej Ligi Tenisowej organizowanej przez Sławomira Szymanowskiego na Malcie. Błyskawicznie przeszedł z VI do I ligi. W tych rozgrywkach wywalczył siedem tytułów wicemistrzowskich w grze pojedynczej i 10 mistrzowskich w grze podwójnej (z Grzegorzem Stajkowskim, z którym gra do dzisiaj).
– Po pierwsze miejsce sięgnąłem dopiero dwa lata temu, gdy rozgrywki przeniosły się do Parku Tenisowego Olimpia. Zwyciężyłem w edycji letniej i zimowej – zaznacza Jacek Mierzejewski, który jest także wielokrotnym medalistą mistrzostw Polski amatorów. Trzy lata temu stanął na najniższym stopniu podium w kategorii +35 grając z Krzysztofem Wierszyłłowskim. Zdobył też srebro w grze podwójnej w kategorii +35 w sezonie halowym i letnim grając a parze z Łukaszem Judkiem i Jackiem Torzewskim. Mając 42 lata sprawił sporą niespodziankę zdobywając brązowy medal Halowych Mistrzostw Polski – gry pojedynczej, też w kategorii +35.
– Od czasu do czasu grywam z żoną Aurelią w miksta. Ostatnio zacząłem więcej jeździć po turniejach, także tych największych – organizowanych w całej Polsce. Namówił mnie do tego mój kolega, czołowy tenisista-amator Mariusz Mijalski z Chodzieży – mówi Jacek Mierzejewski.
Oprócz gry w tenisa jego pasją jest wędkowanie, jazda na nartach, czy nurkowanie – posiada 3 gwiazdki CMAS. Zamiłowaniem do sportu zaraził syna Dawida (student Uniwersytetu Ekonomicznego), który uprawiał sporty walki, gra w tenisa, ping-ponga, jeździ na nartach, nurkuje.
– Sport nauczył mnie bardzo dużo. A czego przede wszystkim? Dystansu do codziennego życia, a głównie pokory – kończy Jacek Mierzejewski.