Profesor Zygmunt Przybylski to człowiek instytucja. Choć na emeryturze, wciąż jest aktywny zawodowo – działa w Zakładzie Medycyny Sądowej Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu. Gdyby spróbować wyliczyć wszystkie funkcje, które pełnił, i wyróżnienia, które otrzymał, zajęłoby to kilka dobrych minut. Wraz z żoną Danutą zrobili bardzo wiele dobrego dla propagowania tenisa. W tym roku będą obchodzić jubileusz 57-lecia małżeństwa.

Szacunek i sympatię profesor wzbudza u wielu osób. – Bo to dobry duch i człowiek, który także materialnie wspierał naszą sekcję. Wystarczy wspomnieć, że był on fundatorem jednego z balonów pneumatycznych. Poza tym jest bardzo pozytywną osobę – mówi Jacek Muzolf, szef sekcji tenisowej AZS i wieloletni przyjaciel profesora.
Nauka i sport
Prof. Zygmunt Przybylski był m.in. kierownikiem Katedry i Zakładu Medycyny Sądowej Uniwersytetu Medycznego i rektorem Wyższej Szkoły Pedagogiki i Administracji. Przez 35 lat członkiem Światowej Komisji Medycznej Federacji Sportu Akademickiego (FISU – przy. red.). Od czasów studenckich zaangażowany w działalność Uczelnianego Klubu i Zarządu Środowiskowego Akademickiego Związku Sportowego w Poznaniu, którego był wieloletnim prezesem.

– To, ile funkcji pełniłem, uświadomiłem sobie dopiero wtedy, kiedy zobaczyłem opis swojej sylwetki w wydawnictwie „Collegium Anatomicum w Poznaniu – o historii, sztuce i nauce”. Jednak najważniejsze nie są stanowiska, a to, co człowiek po sobie zostawi – mówi skromnie, z uśmiechem na twarzy prof. Przybylski. I podkreśla, że charakter człowieka kształtuje się latami. W jego przypadku bardzo ważny okazał się czas młodości, w trakcie którego istotna była zarówno nauka, jak i sport.
– Jestem absolwentem Liceum Ogólnokształcącego nr 1 w Poznaniu. W „Marcinku” dużo graliśmy w koszykówkę. Była też oczywiście piłka nożna. Jednak ja wybrałem lekkoatletykę – wspomina Zygmunt Przybylski.
W połowie lat 50. rozpoczął studia na ówczesnej poznańskiej Akademii Medycznej. Nauka pochłaniała mnóstwo czasu, ale nie brakowało akcentów sportowych.
– Trafiłem na boisko przy ul. Pułaskiego, gdzie trenowali skoczkowie o tyczce. Okazało się, że mam smykałkę do tej dyscypliny. Mój rekord to 4,40 m. W trakcie studiów zacząłem także działać w Klubie Uczelnianym AZS AM, którego z czasem zostałem prezesem – zaznacza profesor Przybylski, dodając, że ukończył wydział lekarski, a szczeble zawodowej kariery na Akademii Medycznej potoczyły się od asystenta do tytułu profesora. 200 prac naukowych budzi podziw, podobnie jak działalność na rzecz rozwoju sportu akademickiego.

Zasługi dla AZS
– Nie ukrywam, potrafiłem być uparty i ważnym, prominentnym osobom nie dać zapomnieć o danych obietnicach – zaznacza z uśmiechem. To dzięki profesorowi, który od lat 70. był już w Zarządzie Środowiskowym AZS, udało się wybudować halę przy ul. Pułaskiego, która do dziś służy lekkoatletom i tenisistom.
– Na początku lat 90. do Poznania przyjechał minister sportu. Rozmawialiśmy o możliwości dobudowania w hali przy Pułaskiego ścianki wspinaczkowej. Padła obietnica dofinansowania z centrali tej inwestycji kwotą miliona złotych. Dopilnowałem tego, żeby obietnica została spełniona. Wsiadłem do samolotu do Warszawy i zjawiłem się u pana ministra. Ścianka stanęła – mówi Zygmunt Przybylski.
To w dużej mierze dzięki niemu Zarząd Środowiskowy AZS w Poznaniu przejął od miasta sportowe tereny: przy ul. Noskowskiego – korty, Pułaskiego – stadion i halę, czy przystań wioślarską.
– Miałem zwyczaj w godzinach porannych, często przed pracą, wstąpić na kawę do marszałka województwa, którym w latach 90. był Stefan Mikołajczak. Mówiliśmy dużo o sporcie i sporo pomysłów udało się zrealizować – dodaje były prezes AZS, który był także przez kilka kadencji szefem Wielkopolskiego Stowarzyszenia Sportowego. W tym czasie wspólnie z Urzędem Marszałkowskim zorganizowane zostały m.in. Olimpiady Młodzieży w Sportach Halowych.
– Wysoko cenię sobie przyjaźń z profesorem, z którym – mimo sporej różnicy wieku – jestem po imieniu. Pamiętam doskonale czasy, w których rozgrywaliśmy mecze tenisowe: zimą w hali AZS, latem w Szamotułach. Bywało, że graliśmy także miksty z naszymi żonami – wspomina Tomasz Wiktor, dyrektor Departamentu Sportu Urzędu Marszałkowskiego, podkreślając jednocześnie, że częściej z tarczą kort opuszczał Z. Przybylski.
Lekkoatletyka i biały sport – to dwie pasje profesora. Mimo że tenisa nigdy nie trenował pod okiem profesjonalistów, w rozgrywkach branżowych osiągnął sukcesy. Uczestniczył w mistrzostwach Polski i świata lekarzy zdobywając medale podczas tych zawodów, podobnie zresztą jak żona Danuta. Wspólnie z Henrykiem Golimowskim i prof. Janem Fibakiem współorganizował pierwszą edycję Grad Prix Wojciecha Fibaka. A było to ogromne przedsięwzięcie logistyczne, ponieważ liczba uczestników powodowała, że impreza rozgrywana była na trzech obiektach: Warty, AZS-u i Olimpii.

Trzech synów na korcie
– Nie będzie zaskoczeniem jeśli powiem, że moi trzej synowie: Grzegorz oraz bliźniacy Janusz i Jacek od dziecka odbijali piłkę na kortach – zaznacza prof. Przybylski. I opowiada, że grali przy Noskowskiego na asfaltowej nawierzchni (obecnie jest tam tzw. hard court – przyp. red.). Dla trzech młodych chłopaków tenis stał się ważną częścią życia. Jako pierwszy zaczął odbijać najstarszy – Grzegorz. Było to w roku 1975.
– Miałem wtedy 11 lat, a tata był moim pierwszym partnerem tenisowym – mówi Grzegorz Przybylski, który jest profesorem w Instytucie Genetyki Człowieka Polskiej Akademii Nauk. Grzegorz był w czołówce Polski juniorów, lecz ze względu na studia lekarskie zrezygnował z wyczynowego uprawiania tenisa. Jednak nigdy nie zerwał ze sportem i wciąż z sukcesami gra w tenisa: zdobył tytuł Mistrza Polski w kat. +35 i wraz z bratem tytuł Międzynarodowego Mistrza Polski w deblu w tej samek kategorii. W rozgrywkach lekarskich zdobył tytuł Mistrza Świata Lekarzy w kat +40, oraz wielokrotnie Mistrza Polski Lekarzy. W ślady starszego brata poszli młodsi – Jacek i Janusz. Pierwszy z nich grał zawodniczo do 15. roku życia, z kolei drugi stał się czołowym tenisistą młodego pokolenia w Polsce. – Janusz był sklasyfikowany na pierwszym miejscu rankingu PZT w wieku 16 lat, był powoływany do reprezentacji kraju. Niestety, prześladowały go kontuzje – mówi o sukcesach brata Grzegorz. Najpoważniejszy był uraz kręgosłupa. Miał do wyboru: operację albo wzmocnienie tzw. gorsetu mięśniowego – grzbietu i brzucha. Zaczął ćwiczyć. Zamienił kort na siłownię. Były jednak epizody tenisowe, w których pokazywał swój ogromny potencjał: wygrywał turniej ITF w Sopocie, będący mistrzostwami Polski seniorów, triumfował w wysokiej rangi zawodach ITF w Budapeszcie. Obie imprezy były dla graczy powyżej 35. roku życia,
Śmiało można powiedzieć, że prawie cała rodzina Przybylskich jest związana z tenisem i Uniwersytetem Medycznym. Grzegorz pracuje we wspomnianym już Instytucie Genetyki Człowiek, który ściśle współpracuje z UM. Jacek jest stomatologiem, a jego syn Jakub kończy studia na tym kierunku. Janusz ukończył AWF i jest kierownikiem Studium WFiS UM. Jego córki – Patrycja i Natalia grały w tenisa. Pierwsza z nich wygrała Olimpiadę Młodzieży do lat 16-tu w debla, a obecnie pracuje jako lekarz stomatologii i robi doktorat, a młodsza zamierza pójść w ślady siostry.
Dwójka dzieci Grzegorza – Julia i Filip także grają w tenisa i wiążą przyszłość z zawodem lekarza. Julia jest na trzecim roku studiów na UM, reprezentuje też szkołę w rozgrywkach tenisowych. Pod opieką kapitana Janusza Przybylskiego w 2017 r. wraz z kuzynką Patrycją i koleżanką Agatą Mlazgą wywalczyły złoty medal Drużynowych Mistrzostw Polski Uczelni Medycznych, a w następnym roku z Agatą po raz pierwszy w historii UM wygrały Akademickie Mistrzostwa Polski (wszystkich uczelni – przyp. red.). Dzięki temu zakwalifikowały się do Uniwersyteckich Mistrzostw Europy, które odbędą się w lipcu tego roku w Podgoricy, Czarnogóra. Filip także od dziecka grał w tenisa i nawet wygrał jeden turniej wojewódzki skrzatów, choć obecnie jego pasją stało się aktorstwo – podczas Festiwalu Ewentualnych Talentów Aktorskich we Wrocławiu zdobył drugą nagrodę. Ostatecznie jednak zdecydował się kontynuować tradycje rodzinne i wybiera się na studia medyczne
Również synowe Zygmunta Przybylskiego – Kinga (żona Grzegorza), Aneta (żona Janusza), Agnieszka (żona Jacka) lubią tenis i wspierały dzieci w tenisowej przygodzie. Jednak z całej trójki pań tylko Kinga, która wcześniej zawodniczo uprawiała biegi długodystansowe, regularnie pojawia się na korcie. Kinga bierze udział w turniejach tenisowych. Wygrała Halowe Międzynarodowe Mistrzostwa Polski w kat. +35 lat w Szczecinie, a wraz z mężem zwyciężyła w grze mieszanej w międzynarodowym turnieju ITF Seniorów w Świnoujściu/Ahlbeck.

– A teraz to, co najważniejsze w moim życiu – pan profesor zawiesza głos i z uśmiechem mówi: – Związek z Danusią. Jesteśmy małżeństwem 57 lat. Piękne chwile przeżywaliśmy również na kortach. Pamiętny był np. turniej zorganizowany z okazji 50-lecia naszego związku. Żona osiągała duże sukcesy w mistrzostwach Polski i świata lekarzy. Potrafiła trenować 4-5 razy w tygodniu. Miała predyspozycje do tej dyscypliny. Cieszę się, że tenis stał się naszą wspólną, wielką pasją.