Z Siergiejem Sobolewem, prezesem Zachodniopomorskiego Związku Tenisowego o najważniejszych wyzwaniach związanych z rozwojem dyscypliny w regionie, bazie sportowej oraz czołowych klubach i zawodnikach rozmawia Maciej Łosiak.
Najbardziej istotne – Pana zdaniem – wyzwania stojące w trakcie wciąż trwającej kadencji prezesa związku w województwie zachodniopomorskim?
– Tenisowy fundament tworzą trzy elementy: szkolenie dzieci, amatorzy oraz oczywiście tenis zawodniczy. O każde z tych ogniw trzeba dbać i je rozwijać. Aby tak się stało w pierwszej kolejności staram się jako prezes poszerzyć liczbę klubów w województwie, bo tylko wtedy może być znaczący progres. Obecnie w Zachodniopomorskim mamy siedem klubów posiadających licencje i myślę, że dodatkowo jest sześć nielicencjonowanych. Co jednak ważne ośrodków, kortów jest dużo więcej. Jeśli przybędzie klubów, to tym samym zwiększy się liczba osób grających we wszystkich wspomnianych przeze mnie grupach.
Jakie są najsilniejsze ośrodki tenisowe w województwie?
– Przede wszystkim Szczecin, w którym znajdują się cztery kluby. Do tej listy należy również dodać Szczecinek i Koszalin.
Jak duża jest grupa tenisistek i tenisistów mających ambicje zawodnicze?
– Znów zacznę od dzieci. Jeśli będziemy pomagać tym najmłodszym, zachęcać do uprawiania tej dyscypliny, szkolić je, to automatycznie wzrośnie liczba osób grających zawodniczo. Wiem o tym doskonale i staram się to realizować nie tylko jako prezes związku wojewódzkiego, ale także jako pierwszy prezes Fundacji Szczecińskiego Klubu Tenisowego Promasters i jako trener. W rozegranych późną wiosną – ze względu na epidemię koronawirusa – mistrzostwach województwa w różnych kategoriach wiekowych drabinki były zmniejszone, ale pełne. Jestem umiarkowanym optymistą. Jestem też pod wrażeniem jak bardzo rozwija się tenis amatorski. Organizowanych jest coraz więcej turniejów. To bardzo ważna część naszej działalności i zarazem świetna promocja białego sportu.
Który z klubów posiada najlepszą bazę sportową?
– Zdecydowanie SKT Promasters Szczecin, którego siedziba znajduje się przy ul. Wojska Polskiego. To na tym obiekcie odbywa się m. in. ATP challenger Pekao Szczecin Open. A na początku lipca gościliśmy uczestników mistrzostw Polski w kategorii do lat 12. Trzy lata temu przy Wojska Polskiego wybudowana została hala, w której są trzy korty z nawierzchnią akrylową. W okresie jesienno-zimowym zakrywanych jest kolejnych siedem kortów. Cieszę się, że mamy wsparcie zarówno ze strony samorządu – władz miasta jak i Ministerstwa Sportu.
Czołowi gracze województwa, znajdujący się w krajowej czołówce to…
– Jest kilku utalentowanych zawodników, mających sukcesy. Piotr Galus, Mateusz Kułakowski, czy Olga Gołaś. Z młodszego pokolenia to np. dwie tenisistki: Nadia Kulbiej i Zofia Biełuś. Wszyscy reprezentują SKT Promasters Szczecin.
Bycie prezesem związku i fundacji to dwie ważne funkcje, które Pan pełni. Jednak jest Pan przede wszystkim szkoleniowcem spod którego ręki wyszło kilku reprezentantów Polski.
– Cieszę się, że miałem okazję trenować kilku wybitnych tenisistów. W tym gronie jest oczywiście Marcin Matkowski. Na tej liście znajdują się także: Tomasz Bednarek, Magdalena Kiszczyńska i Natalia Kołat.
Kiedy rozpoczęła się Pana przygoda z tenisem?
– Urodziłem się i wychowałem jeszcze w Związku Radzieckim. Mój tata grał amatorsko w tenisa i przyprowadził mnie na kort w Sewastopolu, gdy miałem osiem lat. Zaczynałem oczywiście od drewnianej rakiety. Dość młodo, bo mając 19 lat skończyłem karierę zawodniczą i zająłem się trenowaniem. W 1990 roku zostałem zaproszony do Szczecina, gdzie miałem poprowadzić dwóch młodych obiecujących zawodników – wspomnianego Marcina Matkowskiego i Łukasza Senczyszyna. I tak od 30 lat Szczecin jest także moim domem…