Rok 2021, 100-lecie Polskiego Związku Tenisowego to czas wspomnień, ale też spojrzenia w przyszłość, która rysuje się dla naszej dyscypliny optymistycznie. A w ten weekend reprezentacja narodowa w Pucharze Davisa dopisze kolejny rozdział swojej historii.
Tekst: Tomasz Dobiecki
Fot.: Andrzej Szkocki oraz Archiwum
Reprezentacja Polski występuje w daviscupowej rywalizacji od 1915 roku, więc nie sposób wymienić wszystkich grających w niej zawodników, opisać każdy ze 164 meczów (bilans 85-79). Dzisiaj o godz. 14 nasza narodowa drużyna odnotuje 165. spotkanie, tym razem z Salwadorem. I podobnie jak rok temu, również w marcu, zagra w Kalisz Arenie, gdzie poprzednio pokonała Hongkong 4:0.
To był udany debiut w roli kapitana Mariusza Fyrstenberga, byłego szóstego deblisty świata i finalisty wielkoszlemowego US Open. Na dodatek Polacy przedłużyli do ośmiu spotkań – najdłuższą jak dotychczas -zwycięską serię, zapoczątkowaną w lutym 2018 roku pod wodzą Radosława Szymanika.
Zresztą popularny “Frytka” zapisał się w historii naszej reprezentacji również jako zawodnik. Wystąpił w 33 spotkaniach międzypaństwowych, a rozegrał w sumie 43 mecze i miał bilans 29-14, w tym w singlu 7-7 i deblu 22-7.
Mariusz razem z Marcinem Matkowskim stworzył najlepszy reprezentacyjny debel, który wygrał 19 pojedynków, ponosząc sześć porażek. Co ciekawe, w zestawieniu najlepszych par daviscupowych na świecie, “Polish Power” zajmują 11. miejsce.
To właśnie Matkowski, wieloletni partner Mariusza, prowadzi w czterech z sześciu statystyk najbardziej doświadczonych reprezentantów kraju – np. ma za sobą 42 występy, co jest rekordowym dorobkiem. Drugi na liście jest Łukasz Kubot – 35, a trzeci Fyrstenberg – 33.
Popularny “Matka” wygrał w sumie 35 meczów, a przegrał 12, w tym w grze podwójnej jest to stosunek 31-10. Występował w barwach narodowych przez 19 sezonów, o trzy więcej od Tadeusza Nowickiego i trzy od Kubota, który w czwartek dołączył do drużyny i wystąpi w sobotnim deblu z Janem Zielińskim. Natomiast po 14 lat gry w Pucharze Davisa mają na koncie Fyrstenberg i Bartłomiej Dąbrowski, lider dwóch pozostałych statystyk najbardziej aktywnych graczy w singlu.
Dąbrowski jest absolutnym polskim rekordzistą, bo rozegrał aż 62 mecze, z których 37 wygrał, a przegrał 25, z czego 47 w singlu, tu bilans wynosi 28-19.
Wymienione rekordy są dość “młode”, bo zostały odnotowane w ciągu ostatnich trzech dekad. Ale warto zwrócić uwagę, że w reprezentacji narodowej regularnie grali najlepsi polscy tenisiści swoich czasów, m.in.: Wiesław Gąsiorek (25-24), Wojciech Fibak (28-12), Wojtek Kowalski (23-15), Jerzy Janowicz (22-10), Tadeusz Nowicki (18-28), Józef Hebda (14-18), Władysław Skonecki (26-20) czy Ignacy Tłoczyński (26-17).
Polska drużyna rozegrała wiele ważnych meczów, często pełnych nieoczekiwanych zwrotów sytuacji, zaskakujących wyników. Nie sposób opisać wszystkie. Obecnym kibicom zapewne utkwił w pamięci pierwszy występ w Grupie Światowej, czyli spotkanie z Argentyną w gdańskiej Ergo Arenie, w marcu 2016 roku. Wówczas kontuzjowanego Jerzego Janowicza zastąpił w składzie debiutujący Hubert Hurkacz, obecnie zawodnik z Top 40 rankingu ATP.
Przegrał on z bardzo doświadczonym Leonardo Mayerem, podobnie jak wcześniej Michał Przysiężny z Guido Pellą. Nadzieje na odwrócenie wyniku dała wygrana debla Kubot-Matkowski, ale w niedzielę Przysiężny nie sprostał Mayerowi i rywale zdobyli dzięki temu zwycięski punkt, awansując do ćwierćfinału. Po tym meczu Międzynarodowa Federacja Tenisowa ukarała jedna gospodarzy za – jak twierdzili w proteście rywale – zbyt szybką nawierzchnię kortu. Oprócz grzywny finansowej i zakazu rozgrywania kilku najbliższych meczów w kraju było też odjęcie aż 2000 punktów w rankingu narodowym ITF, co oznaczało ogromny spadek i obecną żmudną walkę o powrót do elity.
Trudno nie wspomnieć też o spotkaniu, które dało Polakom awans do Grupy Światowej. We wrześniu 2015 wygrali z bardzo mocną ekipą Słowacji 3:2. W Gdyni po pierwszym dniu był remis, bo Przysiężny uległ Martinowi Klizanowi, a Janowicz ograł Norberta Gombosa. Ważny punkt dopisał debel Kubot-Matkowski pokonując Andreja Martina i Igora Zelenaya. W niedzielę nieoczekiwanie rywale wyrównali na 2:2, gdy Janowicz przegrał z Klizanem. Ale zwycięstwo w decydującym pojedynku z Gambosem wywalczył Przysiężny.
Te mecze to współczesne karty historii polskiego tenisa w międzynarodowych rozgrywkach. Kiedyś, kiedy jeszcze nie było zawodowego Touru i telewizyjnych transmisji, mecze Pucharu Davisa miały zupełnie inny charakter, bardziej salonowo-towarzyski. Na korach wypadało się pojawić w eleganckich sukniach i garniturach, wiele osób po prostu chciało się pokazać publicznie przy okazji wydarzenia dla tzw. śmietanki towarzyskiej.
Dzisiaj klimat na trybunach jest inny, bardziej przypomina atmosferą mecze reprezentacji piłkarskich czy siatkarskich. Mocny doping, stroje czy gadżety z akcentami narodowymi, często trąbki, a nawet bębny nadające rytm skandowaniu okrzyków zagrzewających graczy do walki o każdy punkt. W Kalisz Arenie, podobnie jak przed rokiem, tego dodatkowego zawodnika – jak nazywają kibiców tenisiści powołani na mecz – zabraknie ze względu na pandemię.
Ale w tych specyficznych okolicznościach reprezentacja prowadzona przez kapitana Mariusza Fyrstenberga dopisze w Kaliszu swoją historię. Wierzymy, że będziemy dziś i jutro świadkami kolejnego zwycięstwa oraz awansu do przyszłorocznych baraży o miejsce w Grupie Światowej I, stanowiącej bezpośredni zaplecze elity rywalizującej o trofeum w finałowym turnieju w Madrycie.