W piątek 6 stycznia rozpoczął się w Sydney Final Four United Cup 2023 pierwszej edycji międzynarodowych rozgrywek drużynowych wspólnych dla tenisitek i tenisistów reprezentacji narodowych. W pierwszym meczu półfinału, w którym reprezentacja Polski rywalizuje z reprezentacją USA, Iga Świątek niespodziewanie gładko przegrała 2:6, 2:6 z Jessicą Pegulą i Biało-Czerwoni przegrywają w półfinale 0:1.
W piątkowy mecz obie tenisistki nie „weszły” najlepiej. Grały nerwowo, popełniały sporo błędów, miały problemy z trzymaniem własnego serwisu. W efekcie na początek mieliśmy trzy breaki, przy czym dwa zdobyła Jessica Pegula. Również Amerykanka jako pierwsza utrzymała podanie, obejmując prowadzenie 3:1. Iga Świątek po raz drugi mogła wprawdzie odpowiedzieć natychmiastowym przełamaniem powrotnym, ale nie wykorzystała dwóch break-pointów i długi gem czwarty zapisała na swoim koncie tenisistka z Buffalo.
Polka musiała zatem odrabiać straty, przy czym od początku dało się zauważyć, że to polska tenisistka dysponuje szerszym repertuarem zagrań i jeśli tylko wyeliminuje proste błędy, powinna uzyskać w tym meczu przewagę.
Obraz gry nie ulegał jednak zmianie, a że więcej błędów popełniała jednak raszynianka, Jessica Pegula odskoczyła dość szybko na 5:1. Amerykanka mogła nawet zakończyć seta otwarcia zwycięstwem 6:1, gdyż Iga Świątek ponownie miała problemy przy własnym serwisie, ale liderka rankingu WTA, po obronie dwóch piłek setowych, zdołała przedłużyć rywalizację. Żadnego zrywu Polki jednak nie było i Jessica Pegula już w następnym gemie zakończyła set otwarcia zwycięstwem 6:2 po 43 minutach.
Tylko w secie I Amerykanka wypracowała pięć break-pointów wykorzystując trzy, Polka miała dwie okazje na break i wykorzystała jedną.
Nie sposób było, żeby Iga Świątek rozstrzygnęła tę partię na swoją korzyść, skoro wygrała tylko 20 spośród 54 rozegranych akcji.
W drugiej odsłonie meczu w grze Igi Świątek, niestety, niewiele się zmieniło, a kiedy w drugim własnym gemie serwisowym Polka już po raz czwarty w meczu dała się przełamać – znalazła się już naprawdę w bardzo trudnym położeniu. Tenisistka z Raszyna w poprzednim, tak dla niej udanym sezonie 2022, wielokrotnie pokazywała, że potrafi podnieść się i odwrócić przebieg rywalizacji, to jednak teraz nie był jej dzień. Dziwnie apatyczna, zrezygnowana liderka światowego rankingu tenisistek już od wyniku 4:2 dla przeciwniczki w secie II – tak naprawdę nie podjęła nawet próby odmienienia sytuacji na korcie. Nawet nieliczne udane akcje znamionujące tenisową klasę Polki niczego nie były w stanie zmienić. Iga Świątek jeszcze raz straciła serwis w gemie siódmym drugiej partii, po czym Jessica Pegula wygranym „na sucho” własnym gemem serwisowym „zamknęła” pojedynek, wygrywając set II 6:2 i całe tenisowe starcie z Igą Świątek jak najbardziej zasłużenie 6:2, 6:2.
Mecz trwał tylko 71 minut. Idze Świątek zabrakło w piątkowym meczu w zasadzie wszystkiego, co potrzebne, żeby zwyciężać, przede wszystkim jednak zupełnie zawiodły serwis i return. Wprawdzie reprezentacja USA spotkania grupowe grupy C rozgrywała w Ken Roaewall Arena w Sydney i czwartek, dzień wolny podczas United Cup od spotkań, reprezentanci USA mogli poświęcić na spokojne przygotowanie się do Final Four i odpoczynek, gdy tymczasem reprezentacja Polski musiała pokonać 800 kilometrów, by przenieść się z Brisbane do Sydney, ale aż takiego wpływu na postawę liderki rankingu WTA mieć to nie powinno.
Był to szósty mecz obu tenisistek. Obecny bilans: 4:2 dla Polki. Amerykanka z Buffalo wygrała z tenisistką z Raszyna ich pierwsze starcie w 2019 roku podczas turnieju w Waszyngtonie, kiedy zwyciężyła 5:7, 6:4, 6:1. Natomiast cztery mecze w minionym roku 2022 wygrała już Iga Świątek – w Miami (6:2, 7:5) oraz w ćwierćfinałach French Open (6:3, 6:2), US Open (6:3, 7:6) i w San Diego (4:6, 6:2, 6:2). Teraz, w Sydney, po raz drugi lepsza okazała się Jessica Pegula, choć – zwłaszcza na początku piątkowego meczu – dało się zauważyć, że jest zdenerwowana i czuje przed Polką respekt. Iga Świątek w dyspozycji, takiej jak w tym meczu, nie była jednak w stanie tego wykorzystać.
Krzysztof Maciejewski