Nie pokazuje emocji i… wygrywa

Oriana Gniewkowska była jedną z bohaterek mistrzostw Polski młodziczek, które odbyły się w Gdańsku. Zawodniczka Sopot Tenis Klub zdobyła tam srebrny medal w deblu oraz brąz w singlu.

– Cenniejszy jest dla mnie ten drugi krążek, bo to mój pierwszy medal w grze pojedynczej. Wcześniej, w imprezach tej rangi, docierałam zazwyczaj do ćwierćfinałów. W deblu natomiast tych sukcesów było więcej. Byłam choćby mistrzynią kraju do lat 12. Na koncie mam także wygrane turnieje deblowe z cyklu Tennis Europe – mówi 14-letnia podopieczna trener Mariny Jagiełło.

– Mamy szczęście, że Oriana trafiła pod jej skrzydła. To bardzo cierpliwa i mądra trenerka. To właśnie ona dostrzegła talent córki, zwracając przede wszystkim uwagę na jej technikę gry oraz mentalność – podkreśla Marek Gniewkowski, tata zawodniczki.

To, że Oriana jest tenisistką to w dużej mierze zasługa jej rodziców. – Wraz z żoną tworzyliśmy sportową parę taneczną, która odnosiła sukcesy nie tylko w kraju, ale także w Europie. Wiedzieliśmy zatem jak ważny jest sport, i że warto namawiać do jego uprawiania dzieci. Dlaczego tenis? Trochę przypadkiem, bo przed laty obejrzeliśmy ciekawy mecz z udziałem Sereny Williams. To wtedy też wspólnie uznaliśmy, że to może być właśnie to – wspomina. Pierwszy do tenisa trafił 20-letni obecnie Oskar Gniewkowski. – Syn regularnie trenował, ale z pewnym momencie postanowił zostać… sędzią tenisowym. Prowadził nawet mecze podczas mistrzostw młodziczek, tak udanych dla Oriany. Oczywiście tylko mecze chłopców, by nie było konfliktu interesów – mówi Marek Gniewkowski.

Córka o sędziowaniu nie myśli i skupia się przede wszystkim na grze. – Na korcie spędzam ok. 15 godzin tygodniowo. Treningi zaczęłam mając 6 lat, kiedy to w klubie tworzono grupę dla przedszkolaków. Początkowo to była tylko zabawa, ale teraz traktuję ten sport bardzo poważnie i wiążę z nim swoje plany. Nie mam problemów z łączeniem treningów z nauką. Właśnie skończyłam szkołę podstawową w Baninie, gdzie mieszkam, i teraz rozpocznę naukę w liceum. Potrafię też znaleźć trochę wolnego czasu dla siebie. Wtedy najchętniej maluję. To jednak tylko hobby, nic profesjonalnego. Czy mam tenisowy wzór? Może to dziwne, ale jest nim Roger Federer. Ma swój styl, który staram się podpatrywać – mówi młoda tenisistka.

Ona sama także ma swój styl gry. – Chyba nie skłamię jeśli powiem, że zdecydowana większość rywalek nie lubi z nią grać. A wszystko przez to, że po Orianie zupełnie nie widać emocji, co jest rzadko spotykane wśród młodych graczy. Córka zawsze zachowuje kamienną twarz i po meczu nawet nie widać, czy wygrała czy przegrała. Przyznam się, że czasami mnie to przeraża – śmieje się tata. – Nie pokazuję emocji, ponieważ doskonale wiem, że to denerwuje moje przeciwniczki i tym samym daje mi przewagę w trakcie meczu – mówi sama zainteresowana. – To zawodniczka bardzo mocna pod względem mentalnym – potwierdza prezes Sopot Tenis Klubu, Wiesław Pedrycz.

– Oriana jest już z nami piąty rok. I przyznam szczerze, że początkowo nikt w klubie nie przypuszczał, że będzie odnosić takie sukcesy. To, że tak się stało, i że poczyniła tak wielkie postępy, to ogromna zasługa jej rodziców oraz jej samej. Jej pracowitości, ambicji i determinacji. To też przykład na to, że warto poczekać aż dany zawodnik rozkwitnie – dodaje prezes. Oriana Gniewkowska właśnie rozkwita. Do tej pory była postrzegana przede wszystkim jako bardzo dobra deblistka. Teraz odnosi już sukcesy w singlu. A to przecież dopiero początek… – Jej trenerka zawsze nam powtarzała, że najważniejsza jest technika i podejście mentalne, bo siła z wiekiem przyjdzie. I to zaczyna procentować. Teraz coraz poważniej myślimy o tym, aby Oriana dostała się do turnieju ITF i spróbowała swoich sił w konfrontacji z dorosłymi zawodniczkami – kończy tata młodej tenisistki.

Udostępnij:

Facebook
Twitter

Podobne wiadomości