Maja Chwalińska: Patrzę z optymizmem czekając na nowy sezon

Po bardzo udanym ubiegłym roku, Maja Chwalińska mogła zadebiutować w pierwszym swoim „dorosłym” Wielkim Szlemie w Melbourne. Niestety na pierwszy występ Mai musimy jeszcze poczekać do 2021 roku. Wyprawa do Melbourne tym razem zakończyła się na pierwszej rundzie eliminacji. Nie była to najgorsza rzecz, która miała się jej w tym roku przytrafić.

Tekst: Tomasz Dobiecki

Ale w lutym jeszcze nic na to nie wskazywało. Po „deblowym” wsparciu Igi Świątek i Magdy Linette w Luksemburgu, razem z reprezentacją awansowała do kolejnej rundy Pucharu Billie Jean King. Po tym sukcesie przyszła jednak pandemia. Przerwa w rozgrywkach pozwoliła jej chociaż skoncentrować się na przygotowaniach do egzaminów maturalnych. W tym okresie doszło też do zmiany całego teamu trenerskiego. Zaraz po maturze Chwalińska ogłosiła zakończenie trwającej 12 lat współpracy z trenerem Pawłem Kałużą.

„Trafiłam do tenisa przez przypadek, właśnie dzięki trenerowi, który jeździł po szkołach i zachęcał pierwszoklasistów do przyjścia na nabór. Okazał się cierpliwym człowiekiem, który spokojnie i wszechstronnie budował moją karierę oraz umiejętnie sterował procesem szkolenia”  – napisała wtedy na Facebooku, informując, ze jej nowym trenerem będzie Czech Jaroslav Machovsky.

Ta decyzja oznaczała przeniesienie bazy treningowej z rodzinnej Dąbrowy Górniczej do Bielska-Białej. Powrót do gry, po tej wymuszonej pauzie, zakłóciła dodatkowo kontuzja nadgarstka, która pokrzyżowała plany startowe i powrót do wysokiej formy z poprzedniego sezonu. Wszystkie te perypetie spowodowały, że LOTOS PZT Polish Tour zaczęła dopiero od trzeciego turnieju. We Wrocławiu dotarła do półfinału, w którym pokonał ją Martyna Kubka (LOTOS PZT Team). W lipcu Chwalińska wystąpiła jeszcze w 94. Narodowych Mistrzostwach Polski na obiekcie Górnika Bytom. W grze pojedynczej odpadła w ćwierćfinale po porażce z Anastazją Szoszyną (LOTOS PZT Team), natomiast w grze podwójnej, grając ze Stefanią Rogozińską-Dzik, przegrała w półfinale ponownie z Szoszyną, której partnerką deblową była Paula Kanią-Choduń.

– Ten powrót na korty okazał się dla mnie dosyć pechowy, bo podczas turniejów rozgrywanych w kraju złapałam kontuzję nadgarstka. No i te problemy trwały, z przerwami, właściwie ponad cztery miesiące. Nastąpiło to w złym momencie, bo tuż po kilkumiesięcznej przerwie w grze spowodowanej pandemią. Starałam się ją jak najlepiej wykorzystać ucząc się do matury, no i opłaciło się, bo zdałam ją dobrze. Zaraz po egzaminach zmieniłam cały sztab trenerski, więc były spore oczekiwania, a pokrzyżowały je problemy zdrowotne. Ale od ponad miesiąca mogę już trenować na pełnych obrotach i wierzę, że wszystko teraz będzie już dobrze. Na razie w przyszłym tygodniu wystąpię w Drużynowych Mistrzostwach Polski w Zielonej Górze, bo szykuje się świetna obsada i będzie okazja zagrać kilka meczów na punkty z dobrymi zawodniczkami –
powiedziała zawodniczka LOTOS PZT Team.

Po występach w dwóch imprezach zaliczanych do LOTOS PZT Polish Tour, na jesieni, zagrała tylko w turnieju WTA Tour w Pradze (pula nagród 3,2 mln dol.) z powiększoną drabinką na 128 miejsc (jak Wielkim Szlemie). Wygrała tam dwa mecze w eliminacjach, ale w trzeciej rundzie przegrała z Dunką Clarą Tauson. Sezon zakończyła na 221. miejscu w rankingu WTA. W 2021 rok zawodniczka LOTOS PZT Team patrzy z optymizmem i zamierza realizować konsekwentnie cele powstrzymane przez pandemię.

– Trudno być zadowoloną z tego sezonu, skoro nie udało mi się w nim zrealizować założonych celów. Chciałam zagrać we wszystkich turniejach Wielkiego Szlema i solidnie poprawić ranking, ale nie było okazji do tego. Po wiosennej przerwie długo odkładano wznowienie zagranicznego Touru, a po jego restarcie było mało turniejów i przez to były przez to bardzo mocno obsadzone. Ale i tak największym moim problemem był na jesieni nadgarstek. Teraz jednak wierzę, że te problemy mam już za sobą i ostro przygotowuję się do nowego sezonu. Na razie jeszcze nie da się niczego nawet wstępnie zaplanować, bo wciąż nie do końca wiadomo, co ze styczniowym Australian Open, a do tego WTA jeszcze nie opublikowała kalendarza. Ale cele są te same, chciałabym zrobić podejście do wszystkich Wielkich Szlemów i jak najbardziej awansować w rankingu, może mi się uda wejść do czołowej setki – kończy Maja Chwalińska.

MAJA CHWALIŃSKA

ur. 11 października 2001 r.
zarobki – 95 614 dol.

miejsca w rankingu WTA
singiel – 221. (najwyższe – 192.)
debel – 429. (najwyższe – 264.)

zwycięstwa w turniejach ITF
singiel – 3
debel – 5

Fot. LOTOS PZT Polish Tour

Udostępnij:

Facebook
Twitter

Podobne wiadomości