Po pięciu latach nauki Magda Linette otrzymała dyplom ukończenia uczelni Indiana University East. Poznanianka przez cały okres nauki otrzymywała wsparcie od WTA (organizacja regulowała 50 procent opłat), samej uczelni (przekazywała 25 procent czesnego). Resztę dokładała z własnej kieszeni.
– Studiowałam w trybie eksternistycznym – mówiła będąc na drugim roku studiów w rozmowie z „Tenis Magazynem” Magda. – Egzaminy odbywają się przez Skype. Co ważne mogę w trakcie semestru wybrać liczbę testów, a to bardzo pomaga. I dodawała, że egzamin był przeprowadzany dwojako: albo należy się zamknąć w pomieszczeniu i kamerą pokazać, że nie ma w nim innej osoby, albo odbywa się w obecności osoby, która ma nadzorować prawidłowy przebieg „sprawdzianu” i która jest zaakceptowana przez władze uniwersytetu. – Bywa tak, że jest mój trener – mówiła Linette.

Kocha Chorwację i Split, ale Poznań wciąż nr 1
W wywiadzie z „TM” czołowa polska tenisistka zapytana była także, czy bardziej się czuje poznanianką, czy obywatelką świata odpowiedziała: – Zawsze się śmieję, że całe życie mieszkam na poznańskich Winogradach, a w innych miejscach jestem tylko gościem. Oczywiście tę tezę trudno obronić w momencie, kiedy zdarza mi się przebywać przez cały rok w Poznaniu nie dłużej niż miesiąc. Bardziej jednak chyba chodzi o przywiązanie do miejsca i ludzi, a nie o proporcje czasowe. W ostatnich latach wyjątkowo też traktuję chorwacki Split. Pokochałam to miasto, ale to wciąż Poznań jest dla mnie nr 1. Cała reszta wpisuje się od 14. roku życia w podróże, ale bardziej zawodowe niż turystyczne. Nie mogę się przecież związać z Paryżem czy Melbourne, choć są to miejsca ekscytujące, bo jadę do nich pracować, a nie poznawać je od środka i żyć ich rytmem. Poza tym przebywam tam maksymalnie dziesięć dni. Wypełniają je zazwyczaj pobyty w hotelu i monotonia tych samych zajęć.
Potrafi przyznać się do błędu
A na pytanie, co jest dla niej w życiu najważniejsze i czy uważa się za osobę zasadniczą mówiła tak:– Najważniejsze jest dla mnie zdrowie i otaczające mnie osoby. Ich życzliwość jest dla mnie bardzo ważna, podobnie jak hołdowanie określonym zasadom. Jestem otwartą osobą i ufam innym, ale na końcu i tak zawsze sama podejmuję decyzję. Niekiedy nie zgadzam się na przykład z opinią trenera, ale jak ją dogłębnie przemyślę, to potrafię też przyznać się do błędu i zrozumieć słuszność jego uwag.
Tenisowe przyjaciółki
Na pytanie, czy ma wśród tenisistek przyjaciółki odparła: – Mam przyjaciółki, ale spoza touru tenisistek, bo my mamy ze sobą mniej styczności niż zawodniczki w innych dyscyplinach. Jesteśmy od siebie odseparowane w swoich teamach, a ja nie jestem osobą, która za wszelką cenę szuka przyjaciółek z branży. Oczywiście, mam dobre koleżanki, do których zaliczam Heather Watson, z którą znam się już od czasów juniorskich, Jessicę Pegulę i Bernardę Perę, ale to relacja bardziej oparta na wzajemnej życzliwości niż wyznawaniu podobnych poglądów.